sobota, 28 lipca 2012

rozdział drugi


- Dlaczego nic nie powiedziałaś, że idziesz na koncert One Direction z.. – tutaj urwała na chwilę głos – z tym Twoim kolegą – dokończyła z wyrzutem Melanie, a ja czułam jak przez telefon by mnie teraz udusiła gołymi rękoma. Po pierwsze, nie powiedziałam jej, że wybieram się na koncert jej ulubionego zespołu. Po drugie, nie przepadała za Paul’em, tak jak reszta moich przyjaciółek i była zła, że z nim wolę spędzać czas, zamiast z nimi, chociaż to była nie prawda. Nie było żadnej wyższości pomiędzy nimi. Paul był dla mnie tak samo ważny, jak dziewczyny. Pomimo naszej nieciekawej przeszłości.
- Bo nie było się czym chwalić – powiedziałam kręcąc się na swoim białym krześle przy biurku i patrząc w głęboką przestrzeń za oknem. Jak zwykle padał deszcz, jak to w Anglii zwykle wypada, a pojedyncze krople opadały na moje duże okno.
- Nie było się czym chwalić? Zwariowałaś?! – przyjaciółka wysoko uniosła swój głos, a ja aż odsunęłam na moment swojego iPhone’a od ucha po czym się lekko zaśmiałam.
- Spokojnie, bo ogłuchnę – powiedziałam żartem.
- Może wtedy zmądrzejesz – dogryzła mi Mela, a ja zrobiłam gniewną minę, chociaż wiedziałam, że tego nie widzi.
– Dzięki, siostro – oznajmiłam z ironią na drugie słowo i niemal słyszałam jak się szeroko uśmiecha po drugiej stronie słuchawki.
- Do zobaczenia za godzinę – pożegnała się swoim melodyjnym głosem.
- Do zobaczenia – rozłączyłam się po czym położyłam telefon na biurku przed sobą.
Nie miałam najmniejszej ochoty iść na tej koncert. Zwłaszcza, jeśli chodzi o koncert tego nieszczęsnego zespołu. Nie przeszkadzała mi ich muzyka, czy czterej chłopacy. Przeszkadzał mi on jeden. Kto wie, gdyby go nie było w 1D, może szalałabym za nimi jak moje przyjaciółki? Niestety, rzeczywistość wygląda całkiem inaczej. Mulat, któremu zawdzięczam tyle wylanych przeze mnie łez, miał dzisiaj śpiewać na scenie i ranić mnie po raz kolejny. Nie miałam ochoty stać za tymi gównianymi kulisami i udawać, że się dobrze bawię w rytm ich piosenki, bo już na sam jego widok, łzy same wylewały się z moich oczu. On nadal pozostał w moim sercu jako najlepszy przyjaciel z przedszkola i na pewno jeszcze długo w nim zostanie, pomimo jego odtrącenia do mojej osoby.
Podeszłam do szafy znajdującej się po mojej prawej stronie po czym wyciągnęłam z niej białą sukienkę na grubszych ramiączkach, które miała czarne obszycie na dole i do góry, a jej dekolt ozdabiały trzy guziczki, które również były pod czarnym przeszyciem. Do tego dobrałam jeszcze czarną, zwykłą, małą torebkę, czarne, płaskie sandałki oraz czystą bielizną w kolorze kremowym.
Wzięłam pod rękę wszystkie rzeczy po czym ruszyłam do łazienki. Ściągnęłam krótkie, czarne, dresowe spodenki, szarą bokserkę oraz swoją bieliznę po czym wskoczyłam pod prysznic. Ustawiłam ciepłą wodę i rozkoszowałam się ciepłem, które ogrzewało każdą część mojego ciała.

* * *

Dojeżdżaliśmy już do Areny o2, a ja z każdym centymetrem, który dzielił mnie przed postawieniem kroku na tym podłożu, czułam jak rośnie mi ciśnienie.
- Wszystko okej? – spytał Paul, który siedział po mojej prawej stronie, prowadząc samochód.
- Tak – odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem na twarzy.
- Zachowujesz się jakoś.. dziwnie – powiedział wjeżdżając na parking pod areną. Widziałam miliony samochodów postawionych jak najbliżej wejścia do areny. Paul szybko wyhaczył jakiś mały, pusty prostokąt i wpasował do niego swoje auto.
- Po prostu.. źle się czuję – skłamałam i poczułam ukłucie, które pochodziło z wewnątrz. Moje wyrzuty sumienia nie odpuszczą nawet najmniejszego kłamstwa.
Paul zaparkował na wcześniej planowanym miejscu po czym szybko wyszedł z auta i podbiegł do moich drzwi, otwierając je przede mną. Uśmiechnęłam się wdzięcznie po czym wysiadłam z auta. On zamknął swojego czarnego jeepa automatycznym kluczykiem i ruszyliśmy w stronę drzwi.
W przestrzennym korytarzu zastaliśmy wielki tłum ludzi, którzy stoją z transparentami i koszulkami ze zdjęciami zespołu, czyli typowe fanki swojego ulubionego zespołu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, i ujrzałam jedną ze swoich przyjaciółek. Szybko pociągnęłam za sobą Paul’a i ruszyłam w kierunku Rose, którą ujrzałam pierwsza.
- Hej – przywitałam się z nią uściskiem, a po chwili podeszłam do reszty dziewczyn, które stały obok panny Chambering i również się z nimi przywitałam.
- To kto wie, w którą stronę iść? – spytała Effy, a na naszych twarzach pojawiło się zakłopotanie. Mieliśmy wejściówki na kulisy, ale nie wiedzieliśmy jak się tam dostać. Żyć, nie umierać.
Staliśmy na holu jeszcze z jakieś 10 minut. Tłum powoli znikał, a na zegarach dochodziła wyznaczona godzina koncertu. Wiedziałam, że ten koncert będzie niewypałem, ale nie sądziłam, że same wejściówki będą sprawiały tyle kłopotów. Oparłam głowę o ramię Paul’a ze zmęczenia, a moje przyjaciółki spojrzały tylko w jedną stronę. Uniosłam głowę i obróciłam się w zapatrzony przez nich obiekt, po czym zobaczyłam młodego pana Horan’a, który podążał w naszą stronę z bocznego wejścia, którego wcześniej nie zauważyłam.
- Witam panie i pana – przywitał się z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Cześć – odpowiedziały chórem.
- Przepraszam, ale nie mogłem wcześniej. Wróciłbym rozszarpany na strzępy, a przecież wszyscy czekają na koncert – wytłumaczył się szybko i zaprosił nas gestem dłoni przez barierkę. Wszyscy przekroczyli tą srebrną poręcz, ja z Paul’em szliśmy na końcu, a dziewczyny komentowały coś z Blondaskiem idąc metr przed nami.
Mijaliśmy przeróżne drzwi, korytarze, aż w końcu za wielkimi, drewnianymi drzwiami znaleźliśmy się za kulisami wielkiej sceny. Byłam pod wrażeniem, jaka była wielka, kiedy widziało się ją z takiego bliska.
- Cześć wszystkim – przywitał się Harry widząc jak nadchodzimy z jego przyjacielem i przywitał się z wszystkimi podając rękę. Widziałam jak na twarzy dziewczyn pojawiają się rumieńce, a także szklą się im oczy, bo właśnie spełniło się ich największe marzenie, o którym mówiły w kółko od.. półtora roku? Tak, o ile się nie mylę, to właśnie wtedy po raz pierwszy zobaczyli piątkę chłopaków, którzy oczarowali ich swoim głosem i urodą.
Harry podszedł również do mnie i mojego przyjaciela, również witając się uściskiem dłoni. Uśmiechnęłam się serdecznie po czym wrócił do swoich przyjaciół.
- Życzymy miłej zabawy. Zaopiekujemy się Wami za 10 minut, przed naszymi solówkami – usłyszałam głos Mulata, a mnie zmroziło, po raz kolejny, kiedy tylko go widziałam lub słyszałam. Miał na sobie beżowe rurki, białą koszulkę w serek oraz czerwoną bejsbolówkę, która po prawej stronie miała inicjał jego nazwiska, a jego stopy ozdabiały czerwone Nike.
Po jego słowach cały zespół wyszedł zza kurtyny, a na widowni rozległy się wielkie krzyki i oklaski.
- Kto wie.. może pani Moon zmieni swoje zdanie co do chłopaków po tym wieczorze – usłyszałam głos Effy.
- Zapomnij o tym – oznajmiłam sucho.
- Ach.. ty i te Twoje specjalne wymagania co do muzyki – odpowiedziała mi.
- Nie chodzi o ich muzykę – wyjaśniłam.
- To o co? Bo nie do końca rozumiem. Zrobili Ci coś, że ich tak nie lubisz? – dołączyła się Mela.
- Po prostu.. nie szaleję za nimi jak reszta – powiedziałam.
Nie lubiłam, kiedy ciągle o to pytały. Jakby myślały, że za każdym razem usłyszą co innego i albo złapią mnie na kłamstwie, albo zobaczą, że zmieniłam co do nich zdanie. Nie chcę im mówić o tej bolącej przeszłości, bo wiedziałam, że by się na mnie wkurzyły, za to że przed nimi to ukrywałam. Głupio się z tym czuję, bo to jedyna rzecz, której one o mnie nie wiedzą, ale powiedzenie im prawdy, dużo zmieni, a ja nie chcę ich stracić. Są dla mnie ważne, pomimo naszych wspólnych dogryzek czy małych kłótni. Zawsze umiałyśmy się pogodzić i dalej żyć z przeszłością zostawioną głęboko w tyle. Tyle, że jeśli chodzi o mnie, moja przeszłość prześladuje mnie w każdym czasopiśmie, czy znajduje się właśnie na scenie tej wielkiej areny. W moim przypadku, moja przeszłość po prostu nie może ujrzeć światła dziennego. Przynajmniej jeszcze nie teraz.

            Dziesięć minut minęło nieubłagalnie szybko. Chłopacy zaśpiewali swoje dwie piosenki. ‘More Then This’ oraz ‘Everything About You’ po czym trójka z nich została na scenie, a Louis z Zayn’em wrócili za kulisy.
- Jak się bawicie? – spytał ten pierwszy ubrany w czerwone, obcisłe rurki oraz białą bluzkę w czarne paski sięgając po butelkę z wodą.
- Jest świetnie! – powiedziała głośno Rose - Dziękujemy, że daliście nam szansę, żeby Was tutaj zobaczyć i w ogóle poznać. To nasze największe marzenie, które właśnie spełniliście - dokończyła.
- Oj, to nic takiego – powiedział Louis z wielkim uśmiechem – ale cieszymy się bardzo.
- A Tobie, nie nasza fanko, jak się podoba? – usłyszałam Malik’a, który teraz się we mnie wpatrywał.
- Nie jest źle – odpowiedziałam bez żadnego entuzjazmu.
- Spodziewałem się innej wypowiedzi – powiedział.
- Koncert się dopiero zaczął – przypomniałam mu trochę wkurzona, że w ogóle się do mnie odezwał. Wiem, zachowywałam się głupio, ale w jego towarzystwie, każda część mojego ciała pękała.
Malik szybko wyskoczył na scenę w podskokach, a po chwili można było słyszeć jak wykonuje cover piosenki The Black Eyes Peas.
- Skoczę po coś do picia – powiedział Paul. Uśmiechnęłam się tylko do niego w odpowiedzi.
- Chcecie coś? – skierował pytanie do dziewczyn.
- Nie, dzięki – odpowiedziała Mela za wszystkie po czym wpatrzyła się w śpiewającego Zayn’a, za to pan Tomlinson podszedł do mnie.
- Więc ty nie jesteś naszą fanką? – spytał.
- Lubię Waszą muzykę, ale nie szaleję za Wami jak reszta dziewczyn – powiedziałam z łagodnym uśmiechem.
- Mogę Cię o coś spytać, nieznajomo? – spytał, a ja na niego spojrzałam zdziwiona.
- Nie nieznajoma, jestem Julia – podałam mu rękę, którą on delikatnie objął – i pewnie.
- Czy Zayn Ci coś zrobił? Widzę jak w jego towarzystwie spinasz mięśnie i wprost zabijasz go wzrokiem. Jeśli chodzi o jego wielkie ego, o które prasa wciąż robi zamieszanie, to wiedz, że to nieprawda. Jak się go lepiej pozna, jest o wiele lepszy – oznajmił. Coś o tym wiem, uwierz. Pomyślałam, ale nie powiedziałam tego na głos.
- Nie, nie chodzi o to. Po prostu.. – zaczęłam, ale się jąkałam. Nie wiedziałam jak mam mu na to odpowiedzieć. Po raz pierwszy ktoś mi zadał tak cholernie trudne pytanie, na które jedyna odpowiedź to prawda, której tak bardzo się bałam.
- Zranił Ci serce umawiając się z jakąś dziewczyną? Czy może to jego religia i kultura? – zadawał kolejne pytania.
- Nie jestem fanką jak już wiesz, więc to nie ma nic wspólnego z jego dziewczynami czy kulturą. Nie mam nic do innego wyznania – wytłumaczyłam mu.
- W takim razie..? – nalegał swoim słodkim głosem.
- Nie masz przypadkiem do zagrania solówki? – przypomniałam mu przez śmiech próbując się wymigać od tematu.
- Nie zmieniaj tematu. Wchodzę dopiero za – wsłuchał się w głos na scenie, który należał do.. ach, tak. Nieważne – za 3 minuty – dokończył.
- Po prostu tak jest. Mam do niego uraz – wyjaśniałam nie umiejąc wymyśleć innej wymówki.
- O czym rozmawiacie? – przerwała nam Melanie, która podeszła do nas z wielkim uśmiechem na twarzy.
- O solówce Zayn’a – odpowiedział Louis.
- Trafiłeś na złą osobę – powiedziała wystawiając do mnie język, a ja się tylko zaśmiałam, tak samo jak pan w czerwonych spodniach.
- Dziewczyny, wrócę za godzinę, z całym zespołem, czas na wielką solówkę Tomlinsona! – ostatnie trzy słowa wykrzyczał twardszym głosem po czym wbiegł na scenę.
- Zachowujesz się w ogóle inaczej w towarzystwie Zayn’a, a Louis’a. Czyżby Pan Tommo Ci się podobał? – spytała zaciekawiona, a ja wybuchłam śmiechem.
- Żartujesz sobie ze mnie, prawda? – spytałam.
- Nie, stwierdzam fakty – odpowiedziała z uśmiechem na twarzy.
- Nie podoba mi się Lou, ani żaden z chłopaków z 1D – wytłumaczyłam zgodnie z prawdą.
- Jednak coś w tym jest – trzymała się swojej wersji.
- Oj, idź ty, detektywie jeden, bo opuścisz jego występ – powiedziałam pod koniec się śmiejąc. Ona ode mnie odeszła udawając, że dała sobie spokój z tą sprawą, ale ja wiedziałam, że w myślach właśnie obmyśla plan, jak mnie ugiąć. Domyśliła się, że coś ukrywam, a to tylko przez tą cholerną rozmowę z Tomlinson’em. Wrr.. wiedziałam, że będzie beznadziejnie przez pana Malik’a, ale nie wiedziałam, że Pan Marchewkowy odziedziczył talent ‘wszystko schrzanić’ od swojego przyjaciela. 

__________________________________________

Cześć wszystkim. Znalazłam tutaj internet (czyt. w Łebie) co było ciężkie,
ale dla niego zrobię wszystko, haha. Dobra, przesadzam, ale to ta temperatura
tak na mnie działa.. 

Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Do tego jest nowa ankieta, zapraszam! :3 

KONCERTOWY OUTFIT : KLIK

Postaram się dodać trójkę jak najwcześniej, bo mam już napisaną, do tego
czwórka się piszę, haha. Wymęczę Was, przepraszam.

Miłego wypoczynku wszystkim! xx.

Jeśli ktoś by chciał być informowany, to pod poprzednią notką zostawiajcie swoje twittery lub numery gg.

środa, 18 lipca 2012

rozdział pierwszy


Leniwie wstałam się z łóżka po czym podeszłam do swojej białej szafy. Cały pokój był całkiem spory. Ściany były tutaj w kolorze jasnej zieleni, natomiast zamiast panel znajdował się jasny, kremowy dywan, który łagodził moje stopy. Wielkie łóżko znajdowało się na środku pomieszczenia pod ścianą zrobione z jasnej ramy. Obok niego były dwie nocne szafki w kolorze białym, a naprzeciwko niego znajdowało się biurko w tym samym kolorze. Na nim leżał czerwony laptop i kilka książek, które przeglądałam wczoraj wieczorem do dzisiejszego, a zarazem ostatniego testu z francuskiego. Po lewej stronie od łóżka znajdowało się wielkie okno, prawie na całą ścianę, z którego nie było wiele widać, ponieważ mieszkałam w domu szeregowym razem z rodzicami i młodszym o 10 lat bratem - Jake'm.
Julia Moon. Osiemnastoletnia dziewczyna, która chce jak najszybciej wydostać się z tego miejsca, w którym się znajduje czyli z Londynu. Tak, dużo osób mówiło, że miasto jest przepiękne i że z chęcią by tutaj zamieszkali, ale ona myślała odwrotnie. Miała dość głupich turystów, którzy ciągle pytali o zagubioną drogę. Miała dość tego ciągłego hałasu na drogach, przez którego nie mogła się skoncentrować. Miała dość tych okropnych wspomnień i tego cholernego strachu, że gdy wyjdzie na miasto, może go spotkać. Tak, złe wspomnienia, które tak bardzo ją bolały, dlatego chciała stąd uciec. Do małego miasteczka w Irlandii, gdzie od zawsze jej się podobało. Nie obchodziło jej co będzie robiła w przyszłości, jak się ułoży z jej pracą i czy będzie szczęśliwa, bo to ostatnio już skreśliła dawno temu. Pomimo otaczających jej przyjaciół, ona nadal czuje pustkę. Brakuje jej jego. Chłopaka, który odszedł, kiedy ona jeszcze nie znała dokładnego znaczenia tego słowa, a co jest w tym najgorsze? Że pomimo, że minęło sporo lat, to ona nie może o nim zapomnieć. Codziennie musi o nim słyszeć, musi go oglądać, bo przecież nikt o niczym nie wie.
Doszłam do swojej szafy i wyciągnęłam z niej białą koszulę na rękaw 3/4, czarne rurki oraz czerwony, rozpinany sweterek na długi rękaw. Z innej szuflady wyciągnęłam czystą bieliznę oraz swoją czarną torebkę średniej wielkości z frędzlami. Zamknęłam drzwi od szafy i wyszłam z pokoju, kierując się do łazienki, która znajdowała się naprzeciwko mojego pokoju.
Ujrzałam przed sobą białe kafelki z lemonkowymi dodatkami. Zrzuciłam z siebie ciemnoszarą, luźną bluzkę, która sięgała za moje uda oraz czarne spodenki i zmieniłam swoją piżamę na szkolny mundurek. Wykonałam jeszcze poranną toaletę i rozczesałam swoje długie, brązowe włosy zostawiając je rozpuszczone, po czym wróciłam do swojego pokoju. Spakowałam książkę od francuskiego oraz inne drobiazgi jak iPoda, białego iPhone’a, pamiętnik i gumę do żucia do mojej czarnej torebki, po czym założyłam na stopy swoje czarne baleriny i wyszłam z pokoju.
Zeszłam schodami na dół i po chwili znalazłam się w przestronnym pomieszczeniu, gdzie po lewej stronie znajdowała się wielka kuchnia połączona z jadalnią, a po prawej salon z wielkim telewizorem i zestawem jasnych mebli. Wszędzie na ścianach panowała biel połączona z kremem. Gdzie niegdzie przewijały się brązowe i granatowe dodatki.
- Hej – przywitałam się z moją rodziną, która siedziała przy drewnianym stole w jadalni i zajęłam miejsce obok mojego brata, targając jego ciemne włosy.
- Dzień dobry – usłyszałam w odpowiedzi od taty.
- Jakie plany na dziś? – spytała mama smarując swojego tosta dżemem.
- Idę po szkolę na Oxford z Melanie, Effie, Rose i Paul’em – odpowiedziałam i zaczęłam sobie przygotowywać tosta z czekoladą.

* * *

            Szybkim krokiem doszłam do szkoły i od razu skierowałam się do sali 513, gdzie miał się odbyć mój ostatni test w tym roku.
- Siema Julie – usłyszałam znajomy, męski głos wchodząc do sali. Milimetr dalej i walnęłabym o umięśniony tors swojego przyjaciela.
- Hej Paul – odpowiedziałam uśmiechając się.
- Co powiesz na mały koncert jutro? – zaproponował wchodząc do sali. Zajęłam swoje miejsce rzucając torbę na podłogę po czym odwróciłam się w prawo, gdzie siedział Paul. Jego krótkościęte, ciemne włosy, które były lekko zaczesane na bok idealnie pasowały do jego niebieskich oczu. Jego piękne usta, które kiedyś mogłam poczuć. Jesteśmy przyjaciółmi od 2 lat, ale na początku wcale tak to nie wyglądało. Podobałam mu się, dlatego do mnie zagadał, jednak ja musiałam odmówić. Pamiętam jego uprzejmość i opiekuńczość, której potrzebowałam, ale zrezygnowałam z tego, ponieważ spotykałam się z pewnym idiotą o imieniu David. Powiedziałam Paul’owi, że pomiędzy nami może być tylko przyjaźń, ale kiedy się ocknęłam, żałowałam. Takiego chłopaka, którym on jest można szukać ze świecą. Nawet jeśli moje przyjaciółki uważają, że on nie zasłużył na moja uwagę, ja sądzę inaczej. Bardzo się do siebie zbliżyliśmy jako przyjaciele i przyznam, że był moment, że on mi się naprawdę podobał, ale mój spóźniony zapłon jak zawsze wygrał.
- Czyi koncert? – odpowiedziałam pytaniem na wcześniej zadane pytanie.
- Czy to istotne? – kolejne pytanie wypowiedziane przez niego.
- Tak – odpowiedziałam szybko.
- Tylko obiecaj, że nie zrezygnujesz, bo mam już bilety blisko sceny – powiedział prosząc. Bałam się tego co mogłam usłyszeć. Szansa, że wymówi tą nazwę była bardzo wielka, a pozatym nie byłby taki tajemniczy, jeśli chodziłoby o kogoś innego, ale z drugiej strony, dawno nigdzie razem nie byliśmy, a ja mu obiecałam, że niedługo gdzieś wyjdziemy. Nienawidziłam obietnic, których nie można było spełnić.
- Obiecuję – odpowiedziałam tak jakby pod przymusem, a on się zaśmiał.
- One Direction – słowo, którego tak się bałam. Przed moimi oczami automatycznie zobaczyłam jego. Przystojnego, ciemnowłosego Muzułmanina z ciemnymi oczami i czarującym uśmiechem, który kiedyś tak wiele dla mnie znaczył. Nikt o niczym nie wiedział. Nikt nie wiedział, że ten dziewiętnastolatek był moim prawdziwym przyjacielem, który obiecał, że nigdy o mnie nie zapomni. Obietnice, które tak bardzo bolą. Przyjaciel z przedszkola, który zawsze dzielił się z Tobą żelkami czy pysznym hamburgerem, kupionym w drodze do domu w Bradford. Przyjaciel, który zachował po sobie tyle ran w postaci wspomnień, a teraz nie chce zniknąć z mojego życia. Widzę i słyszę go w telewizji, radiu, internecie, a także u moich przyjaciółek, które są ich wielkimi fankami. Nie mam nic do ich piosenek, bo niektóre mi się naprawdę podobają, ale jedynym problemem jest on. Minęło tyle lat od przedszkola, a pomimo tego rana się nie zagoiła.
- Witajcie papużki – przerwała mi Melanie, która przywitała się ze mną i Paul’em. Za nią weszła Rose z Effy z wielkimi uśmiechami na twarzy.
- Cześć – uśmiechnęłam się i miałam zapytać dlaczego są takie szczęśliwe, kiedy weszła pani Montgomery od francuskiego.

* * *

            Spacerowałam ze swoimi przyjaciółmi po najpopularniejszej ulicy w Londynie, trzymając w ręce swoją ulubioną kawę ze Starbucks’a – Caramel Frappucino. Było dobrze po siódmej wieczorem i na Oxford Street zaczęły znikać tłumy, a pojawiać się tylko pojedyńcze osoby.
Dziewczyny spacerowały przodem, a ja z Paul’em szliśmy zaraz za nimi.
- Dziewczyny, a widzieliście te nowe zdjęcia Loczka? – spytała Rose podekscytowanym głosem.
- Tak, te jego umięśnione ramiona – usłyszałam Effy.
- I idealny uśmiech, chociaż Niall ma ładniejszy – zaśmiała się Mela, a ja tylko wywróciłam oczami z uśmiechem.
- Nie, bo to Zayn ma najładniejszy uśmiech – zaprotestowała Rose, a mnie przeszły dreszcze na samo wspomnienie o tym chłopaku.
- Wszyscy są.. – wtrąciła się Effy, ale przerwała i zaczęła wrzeszczeć pokazując palcem na drugą stronę ulicy. Podskoczyłam z przerażenia i zanim się zdążyłam obejrzeć, moje przyjaciółki z krzykiem ruszyły na drugą stronę ulicy. Zerknęłam ku górze i zobaczyłam dwóch chłopaków. Blondyn, ubrany w granatowe rurki i czerwone Supry, a do tego białą koszulkę w serek i szatyn, który miał na sobie kremowe rurki, białą podkoszulkę na której widniała czerwona koszula w kratę, natomiast na jego nogach widniały białe conversy. Serce zaczęło mi bić szybciej, a Paul szybko mnie pociągnął za dziewczynami. Nie miałam siły mu się przeciwstawiać, bo nigdy nie miałabym szans wygrać z jego wyrzeźbionym ciałem. Nim się obejrzałam, byłam po drugiej stronie ulicy razem z dziewczynami, Paul’em, a naprzeciwko nas znajdowali się dwaj chłopacy. Niall Horan i ten, którego tak bardzo się bałam spotkać.
- OMG! Niall i Zayn! – krzyknęła Melanie i widziałam jak z jej oczu płyną łzy, tak jak dwójce pozostałym dziewczynom.
- Nie płaczcie – usłyszałam miły, troskliwy, zatęskniony głos.
- Jesteśmy waszymi wielkimi fankami – powiedziała głośno Effy.
- Tak! – potwierdziła Rose z wielkim uśmiechem na twarzy, chociaż nadal miała mokre policzki od łez szczęścia.
- Możemy sobie zrobić z Wami zdjęcie? – spytała Mela.
- Jasne – odpowiedział blondasek, a dziewczyny spojrzały na mnie maślanymi oczami.
- Ja Wam zrobię – zaproponował Paul.
- Nie, nie zależy mi jakoś na zdjęciu z nimi – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Nie lubisz nas? – spytał smutno Zayn. Jego pierwsze słowa, które były skierowane do mnie od 12 lat.
- Lubię Waszą muzykę, ale nie jestem jakąś wielką fanką – wytłumaczyłam patrząc w jego ciemne oczy. Czy on naprawdę mnie nie pamiętał? Czy mój dawny przyjaciel naprawdę odszedł? To smutne, kiedy Ci na kimś zależy, a on nie pamięta nawet Twojego imienia, które jest przecież takie popularne. Miałam ochotę płakać, ale wiedziałam, że to nieodpowiedni moment, więc szybko się otrząsnęłam i spuściłam wzrok.
- Ale zdjęcie nie zaszkodzi – odpowiedział czarnowłosy z uśmiechem, który mu się w ogóle nie zmienił od dzieciństwa. Wywróciłam oczami i stanęłam obok Meli nakładając na twarz wymuszony uśmiech po czym usłyszałam dźwięk migawki aparatu w iPhone.
- Dziękujemy – powiedziały dziewczyny chórem, a członkowie 1D się uśmiechnęli.
- Idziecie na jutrzejszy koncert? – spytał pan Horan, a ja podeszłam do Paul’a biorąc od niego wcześniej podaną mu kawę.
- Pewnie, że tak – odpowiedziała z uśmiechem Effy.
- A ty? – usłyszałam głos Malika skierowany w moją stronę. Czy on naprawdę musiał mi tak robić na złość? Nie może po prostu siedzieć cicho, tylko musi sprawiać mi ból?
- Idę z Paul’em – odpowiedziałam krótko, łapiąc swojego przyjaciela pod ramię i poczułam na sobie wzrok dziewczyn.
- W takim razie bardzo się cieszymy – oznajmił, a ja poczułam jak łzy gromadzą się w moim oczach. Schyliłam głowę, żeby nikt ich nie zobaczył, a pierwsza łza spłynęła po moim policzku. Naprawdę nie pamiętał. Żyłam w przekonaniu, że może jednak jest szansa, że może nadal pamięta nasze wspólne wygłupy, nasze wspólne śmiechy, ale on zapomniał. Nasza przeszłość dla niego nie istnieje. Poczułam wielki ból w sercu, w którym kiedyś on zamieszkiwał jako przyjaciel.
- W takim razie do zobaczenia wszystkim – powiedział Niall, a ja spojrzałam na Paul’a pytająco, wcześniej ocierając słoną łzę z prawego policzka. Szanowny pan Malik wyciągnął coś z kieszeni po czym wręczył to moim przyjaciółkom, które znowu zaczęły piszczeć.
- Kulisy?! – usłyszałam szczęśliwy głos Rose.
- Lubimy uszczęśliwiać fanów – wytłumaczył Zayn, a ja przeklinałam w myślach jutrzejszy dzień. Czy los naprawdę tak bardzo mnie nienawidził? 


______________________________

No to jest pierwszy rozdział specjalnie dla Marty i Kingi <3 Nie mówię co o nim sądzę, 
bo jak zwykle jestem krytyczna co do swoich opowiadań :) 
Życzę Wam tylko miłego czytania i zapraszam do brania udziału w ankiecie obok,
bo to dla mnie bardzo ważne. Z góry dziękuje i do napisania, xoxo. 
Jeśli ktoś chce być informowany o nowych rozdziałach, nadal można zostawiać
swoje twittery albo numery gg pod tym postem albo poprzednim! :)

niedziela, 15 lipca 2012

prolog


            Uśmiech od ucha do ucha na twarzy i wielki uścisk od jeszcze wtedy najlepszego przyjaciela.
- Możesz podać mi tą babeczkę? – spytał mnie kilka chwil wcześniej. Podając pyszne ciastko chłopakowi, a moja mama chwyciła za aparat.
- Julia, uśmiech.
Pamiętam, jak byłam mała, to życie było o wiele prostsze. Miałam super przystojnego chłopaka, który to dał zakupionego dla mnie misia innej dziewczynie, a potem wolał spać obok niej na leżakowaniu. Rebecca, kiedy to o niej pomyślę, robi mi się niedobrze. Tak, było to kilkanaście lat temu.. Miałam wtedy piękną lalkę. Zwała się Penny. Była egoistką w cudownej żółtej sukience, której to jej cholernie zazdrościłam, ale kochałam ją. Pamiętam jak zostawiłam ją w parku na jednej z ławek i od tamtej pory już nigdy jej nie spotkałam. Jej czerwone włosy zostały jedynie w mojej pamięci i na jednym zdjęciu.. Kiedy byłam mała gotowałam z babcią różne rzeczy na obiad, chodziłam na spacery z rodzicami i MIAŁAM jego. Najlepszego przyjaciela. 

__________________

Witam na moim nowym opowiadaniu o 1D. Od razu chciałam podziękować
Ani, która napisała oto ten prolog u góry i który mi się mega podoba :) Mam
nadzieję, że Wam również :) 
Rozdział pierwszy powinien się niedługo pojawić, bo mam już napisany :3 

Jeśli ktoś chcę być informowany o nowych rozdziałach, niech zostawi pod
tym postem swój twitter albo numer gg :) 

Zapraszam do brania udziału w ankiecie po prawej strony.  Z góry dziękuje.
No i czekam na szczere opinie co do pierwszej części opowiadania <3


Do napisania, xoxo.

piątek, 13 lipca 2012

the cast.


Julia Moon {18}


Melanie Chung {18}


Effy Mulligans {18}


Rose Chambering {18}


Paul DiLarennt {18}


Zayn Malik {19}


Niall Horan {18}


Harry Styles {18}


Louis Tomlinson {20}


Liam Payne {18}