Zajadałam się przepyszną rybą, którą
przygotowała moja mama, a w tle słyszałam jakąś nowość muzyczną, która była
przedstawiana w radiu.
-
Julia, co tam u Zayn’a? – usłyszałam od mojej mamy, a ja omal nie wyplułam
swojego posiłku z ust.
-
Że co?! – spytałam zdziwiona ocierając usta białą chusteczką.
-
Zayn? Ten z Bradford? – dopytywał się tata.
-
Tak, dzwonił do mnie wczoraj i poprosił o adres – wytłumaczyła mi brunetka, a
ja poczułam jak się we mnie wszystko gotuje.
-
Po co mu go dawałaś? – spytałam oschle.
-
Julia, nie takim tonem – uspokajał mnie tata.
-
Poprosił, więc mu go dałam. Pomyślałam, że możecie co nieco odnowić – oznajmiła
mi spokojnie, po czym wzięła do buzi kawałek ryby.
-
A pomyślałaś, że może ja tego nie chcę? – zapytałam zdenerwowana.
-
Dlaczego nie? Byliście najlepszymi przyjaciółmi – przypomniał mi tata, a ja na
niego gniewnie spojrzałam.
-
To było kilkanaście lat temu! – uniosłam swój ton.
-
To że straciliście ze sobą kontakt, to nie znaczy, że nie można go odbudować –
doradziła mi mama.
-
Zapomnij o tym – odpowiedziałam jej i wstałam od stołu – na mnie już czas –
pożegnałam się, po czym ruszyłam w stronę swojego pokoju. Wzięłam z niego swoją
czarną torebkę, pakując do niej telefon, kluczyki, pamiętnik i kilka innych
drobiazgów, po czym jeszcze szybko spryskałam się swoimi perfumami i ruszyłam
schodami w dół.
-
Hej! Zawieziesz mnie do Kurt’a? – spytał mój młodszy brat.
-
Nie ma sprawy – odpowiedziałam z uśmiechem. Nie lubiłam się przy nim kłócić z
rodzicami, bo za każdym razem kiedy to robiłam, on płakał. Był młody i nie
rozumiał jeszcze niektórych rzeczy, a ja nie chciałam go niczym zadręczać i nie
chciałam, żeby i on przy tym cierpiał. Pewnego razu, kiedy pokłóciłam się z
rodzicami o jakąś imprezę, on przyszedł do mnie w nocy zapłakany i powiedział,
że się boi. O mnie, o rodziców, o naszą rodzinę. Uspokajałam go, że to nic
takiego i że nie ma się o co martwić. Tamtego wieczoru, kiedy widziałam jak on
cierpi, łamało mi się serce, bo był za młody na zamartwianie się, a zwłaszcza o
coś, co nie ma sensu, dlatego od tamtego czasu nie podnosiłam swojego głosu
przy rodzicach, kiedy on był w pobliżu, aż do dzisiaj.
Podeszłam
do lustra przy wejściu i ułożyłam starannie włosy, układając je na ramionach.
Miałam na sobie jasnomorską koszulę bez rękawków, która miała różowe ozdobienie
w postaci paska, który przechodził przez guziki, a także tego samego koloru
kołnierz. Do tego nałożyłam na siebie dżinsowe spodenki z jedną nogawką w
srebrnym brokacie, a na nogach miałam czarne baleriny ze świecącą wstążką.
Nim
się obejrzałam mój brat był już na dole, żegnając się z rodzicami.
-
Miłego dnia – usłyszałam od taty, ale ja tylko złapałam za klamkę i wyszłam na
zewnątrz. Było dzisiaj wyjątkowo ciepło, co mnie ogromnie cieszyło, bo mogłam
chociaż na chwilę odłożyć luźne swetry i długie dżinsy, a zamienić je na coś
letniego, jak to w tą porę roku wypada.
Podeszłam
do swojego auta, które stało naprzeciwko wejścia, a mój brat szedł od razu za
mną. Zajęłam miejsce kierowcy, natomiast Jake miejsce pasażera, zapięliśmy pasy
i ruszyłam w stronę domu przyjaciela mojego brata.
-
Znowu się na nich gniewasz – usłyszałam po chwili, a ja zesmutniałam z tego
powodu, że znowu był świadkiem takiej rozmowy.
-
Po prostu.. trochę mnie zdenerwowali, ale nie masz się o co martwić –
pocieszyłam go na koniec się uśmiechając po czym odwróciłam na chwilę wzrok od
drogi, a przeniosłam go na niego. Bawił się zamkiem w swojej bluzie, a wzrok
miał spuszczony w dół. Swoją lewą ręką potargałam mu lekko włosy i wróciłam
wzrokiem na jezdnie, a kątem oka zobaczyłam jak Jake się lekko uśmiecha.
-
Zayn to Twój chłopak? – spytał ostrożnie, a ja się lekko zaśmiałam.
-
Nie, coś ty. To.. dawny przyjaciel. Kiedy mieszkaliśmy w Bradford chodziłam z
nim do przedszkola, a potem po przeprowadzce do Londynu, nasz kontakt się urwał
i teraz mama myślała, że robi dobrze, ale niestety się myliła – wytłumaczyłam
mu.
-
Jeśli on jest Twoim przyjacielem, to dlaczego nie chcesz z nim porozmawiać? –
zadał kolejne pytanie.
-
Bo mnie zranił – odpowiedziałam bojąc się czy dobrze robię, opowiadając mu o
tym, ale on tylko spojrzał na mnie z troską i znowu posmutniał.
-
W takim razie nie może się nazywać Twoim przyjacielem – powiedział swoim
melodyjnym głosem.
-
Dokładnie – przyznałam mu rację z uśmiechem i podjechałam pod brązowy dom
szeregowy, który należał do Kurt’a.
-
Baw się dobrze – pożegnał się ze mną, opinając pasy.
-
Dziękuje i wzajemnie – odpowiedziałam z uśmiechem, po czym mój brat wyszedł z
auta, pomachał mi jeszcze na pożegnanie i podbiegł do dużych drzwi. Ruszyłam z
miejsca i skierowałam się do domu Rose.
Z
każdym kolejnym metrem, czułam coraz większy stres. Miałam obawy, czy robię
dobrze, mówiąc im o całej sprawie. Za kilkanaście minut miały poznać całą moją
historię, która była połączona z przeszłością ich idola. Jak zareagują? Będą na
mnie złe, czy może po prostu lekko się uśmiechną i powiedzą, że mnie rozumieją?
Nie, zdecydowanie stawiam na wersję A. W końcu ukrywałam to przed nimi przez
kilka lat, a teraz rozważam czy mi wybaczą. Pewnie wyjdę stamtąd w niecałą
godzinę, rozpłakana, bo stracę je wszystkie, a zostaną mi po nich tylko
pamiątki i wspomnienia. Znowu stracę bliskie dla siebie osoby. Deja vu, które
tak cholernie będzie mnie bolało i raniło na każdym kroku. Taka mała powtórka z
rozrywki, bo przecież los nigdy nie był po mojej stronie, prawda? Bo po co
uszczęśliwiać taką Julię Moon, skoro można cały czas tylko przyprawiać ją o
łzy. Przecież takie jest jej przeznaczenie.
Przejechałam kilka ulic, przy okazji
zaliczając kilka krótkich korków ulicznych, aż w końcu dojechałam do bliźniaka,
w którym mieszkała moja przyjaciółka. Znalazłam jakieś puste miejsce w pobliżu
ruchliwej ulicy, aż w końcu udało mi się wynaleźć jakiś mały prostokąt, w który
wpasowałam swoje auto. Wzięłam torebkę i wyszłam na zewnątrz, zamykając za sobą
auto automatem, po czym ruszyłam w stronę brązowego, cegielnego domu.
Rose
mieszkała najdalej od nas wszystkich, ale pomimo tego to u niej najczęściej się
spotykałyśmy. Jej rodziców często nie było w domu, a czasami miałyśmy okazję,
żeby naprawdę zaszaleć, czy coś świętować, dlatego to jej dom jest najczęściej
wybieranym miejscem spotkań, a poza tym za każdym razem kiedy do niej
przyjeżdżałyśmy, ona witała nas swoim przepysznym spaghetti, które po prostu
rozpływało się w ustach.
Zapukałam
lekko do drzwi i już po kilku sekundach zobaczyłam jak się one otwierają, a ja
zobaczyłam swoją przyjaciółkę. Miała na sobie krótkie, czarne spodenki, które
odsłaniały jej zgrabne nogi, a do tego luźną, białą bluzkę na ramiączkach z małą
kieszonką po lewej stronie.
-
Hej – przywitałam się z uśmiechem, po czym szybko ją do siebie przytuliłam.
-
Hej – odpowiedziała mi i odwzajemniła uścisk, po czym zaprosiła mnie do środka.
Korytarz był tutaj wąski i w kolorze brązu. Po mojej lewej stronie znajdował
się mały łuk prowadzący do przestronnej kuchni, a po mojej prawej kolejne małe
półkole, tym razem trochę większe, prowadzące do salonu, z którego słyszałam
głosy. Skierowałam się w tamtą stronę i zobaczyłam dwie pozostałe przyjaciółki
siedzące na czarnej skórze przy szklanej ławie.
Salon
był w kolorze jasnego fioletu. Naprzeciwko wejścia były dwie sofy z czarnej
skóry, a naprzeciwko nich znajdował się średniej wielkości szklany stolik.
Bardziej po prawo znajdował się wielki telewizor plazmowy oraz różne kolorowe
rzeźby, a na ścianie obok mnie wielki portret ilustrujący moją przyjaciółkę z
rodzicami.
Przywitałam
się szybko z Effy oraz Melą, po czym zajęłam miejsce obok Rose, siadając obok
niej na sofie, znajdującej się naprzeciwko dziewczyn.
-
Skoro wszyscy już są, to ja przyniosę moje specjalne danie – oznajmiła Rose z
uśmiechem na twarzy i skierowała się w stronę kuchni.
- Zapowiada się dzisiaj popołudnie
zwierzeń. Nie dosyć, że Mela ma nam coś do powiedzenia, to Rose powiedziała, że
ty również, Julia – powiedziała Effy.
-
Tak, tylko boję się, że Wam się to nie spodoba – wyznałam szczerze i
zesmutniałam na samo wspomnienie moich rozmyśleń, przeprowadzonych w
samochodzie.
- Znamy się już tyle lat, że nie tak
łatwo nas złamać – pocieszyła mnie Mela z delikatnym uśmiechem.
- Uwierz, że to akurat może zniszczyć
wszystko – odpowiedziałam jej i zobaczyłam jak w jej oczach pojawia się
iskierka ciekawości, ale także bólu, tak jakby sama się bała usłyszeć tego co
im miałam do powiedzenia.
- Chyba nie jesteś w ciąży z Paul’em?
Albo nie wyprowadzasz się gdzieś do Norwegii, gdzie Twoi rodzice będą pracować
przy hodowli reniferów, a Ty z Twoim bratem będziesz im pomagać, aż w końcu tak
Was to pochłonie, że zaczniecie je nazywać.. – spytała z niepokojem, ale ja
tylko wybuchłam śmiechem.
- Mel, spokojnie – przerwałam jej – ani
wersja A, ani B nie wchodzi w rachubę – odpowiedziałam, a ona odetchnęła z
ulgą. Chciałam już im zdradzić, czego dotyczy moje wyznanie, ale w tym momencie
wróciła do nas Rose z czterema talerzami pysznego spaghetti, które było
posypane odrobiną parmezanu. Postawiła wszystkim talerz przed nosem, a ja
poczułam ciepłą woń wydobywającą się z dania naprzeciwko. Brunetka zajęła
miejsce obok mnie i wszystkie wzięłyśmy się za zajadanie przepysznego dania.
- Jak zawsze pyszne – pochwaliłam
wracając z kuchni, gdzie odniosłam brudne talerze po zjedzonym przez nas
spaghetti.
- Dziękuje – odpowiedziała Rose z
uśmiechem, a ja zajęłam miejsce obok niej.
- To teraz czekamy na Wasze zwierzenia –
powiedziała z ekscytacja w głosie Effy, a wzrok wszystkich dziewczyn został
skierowany w moją stronę.
Wzięłam głęboki oddech i przygotowałam
się na najgorsze.
- Chodzi o Zayn’a – zaczęłam nie owijając
w bawełnę.
- Wiedziałam! – krzyknęła Mela, a ja się
do niej lekko uśmiechnęłam.
- Nie, on mi się nie podoba, żaden z nich
nie wpadł mi w oko – wytłumaczyłam szybko – chodzi o jego przeszłość, a raczej
naszą – wytłumaczyłam, a one jeszcze bardziej się zainteresowały, jak i
zdziwiły – jak wiecie, kiedyś mieszkałam w Bradford i… chodziłam z Malikiem do
przedszkola. On był starszy, więc chodził do innej grupy, ale to i tak nie
przeszkadzało nam w tym, żebyśmy się przyjaźnili. Zaczęło się od tego, że ja
chciałam się pobawić jedną lalką, ale inna dziewczyna mi ją wyrwała z rąk, więc
się rozpłakałam, a on do mnie podszedł. Powiedział, że mogę się z nim pobawić w
co innego. Na początku stawiałam opór, ale po chwili zaryzykowałam. Potem spotykaliśmy
się codziennie, a z dnia na dzień rodziła się coraz większa przyjaźń. Jak się
okazało, on mieszkał niedaleko, więc spotykaliśmy się także poza przedszkolem.
Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, nigdzie się bez siebie nie ruszaliśmy.
Mogliśmy sobie wszystko powiedzieć, w każdej sprawie sobie doradzić, a także
potrafiliśmy rozśmieszyć się do łez. Jednak wszystko co dobre szybko się
kończy. Wyprowadziłam się do Londynu i na początku do siebie pisaliśmy, ale
potem kontakt się urwał, a nasza przyjaźń dobiegła końca – opowiedziałam z
bólem w głosie i poczułam jak łzy gromadzą się w moich oczach, ale nie
pozwalałam żadnej z nich wypłynąć. Zobaczyłam, że dziewczyny są zdziwione moją
wypowiedzią, a ja bałam się ich odpowiedzi.
- Czyli kiedyś przyjaźniłaś się z
Zayn’em? – spytała Effy, żeby się upewnić. Kiwnęłam tylko głową na znak odpowiedzi,
a pomiędzy nami zapanowała niezręczna cisza.
- Dlaczego nam nie powiedziałaś
wcześniej? – kolejne pytanie, tym razem skierowane ze strony Meli.
- Nie chciałam o tym rozmawiać, bo to za
bardzo mnie bolało. Przez niego cierpiałam, bo obiecaliśmy sobie, że nigdy o
sobie nie zapomnimy, a on.. tak po prostu wymazał mnie ze swojej pamięci. Wiem,
że stał się sławny, że miał nowe obowiązki, ale byliśmy ze sobą naprawdę
blisko, a jego strata była dla mnie jak wbicie ostrego noża w serce –
odpowiedziałam.
-
To dla tego ich teraz nie lubisz – oznajmiła cicho Rose.
-
Nie, to do niego mam uraz, nie do nich – wytłumaczyłam szybko i w tym momencie
usłyszałam pukanie do drzwi. Na mojej twarzy pojawił się znak zapytania i
szybko spojrzałam na Rose, która wstała z miejsca. Miała niewinną minę, ale
zarazem mogłam z niej wyczytać, że za coś przeprasza. Nie pytałam o co chodzi,
tylko czekałam, sama nie wiem na co.
Usłyszałam
głośne przywitania na holu i szybko odwróciłam głowę w tamtą stronę. Nikogo nie
widziałam, tylko kilka cieni, a po chwili moim oczu ukazała się piątka
chłopaków. Bardzo dobrze mi znanych. Pierwszego ujrzałam Niall’a, który szybko
nam pomachał na dzień dobry. Po nim wszedł Liam, Harry, Louis i na końcu Zayn,
którego wzrok powędrował od razu na mnie.
-
Witam panie – przywitał się z nami Louis, a dziewczyny do nich podbiegły i
szybko się z nimi przywitały.
-
Przypomniało mi się, że mam brata do odebrania – powiedziałam szybko i wstałam
z miejsca ruszając do wyjścia.
-
Hej Julia, wiesz, że jesteś piękna? - usłyszałam od Harry'ego, który znikąd
pojawił się naprzeciwko mnie, hamując mi drogę do wyjścia. Lekko się
zarumieniłam na dźwięk jego komplementu - nie wiem jak Zayn mógł zapomnieć taką
ładną twarz - kontynuował.
-
Dzięki stary - powiedział wspomniany wcześniej chłopak.
-
Wiesz.. kiedyś byłam obrzydliwą i natrętną przyjaciółką - wytłumaczyłam mu
patrząc się na bruneta.
-
Nie prawda - zaprzeczył.
-
Jesteś pewny? Bo ta wizja prześladowała mnie od kilku lat, a jedynym jej
zaprzeczeniem mógł być ten cholerny telefon od Ciebie, na który tak długo
czekałam, ale wiesz co? - przerwałam, żeby otrzeć łzę spływającą po moim
policzku - nigdy się go nie doczekałam, a moja wizja stała się tylko
potwierdzeniem - odpowiedziałam mu płacząc.
-
Przepraszam.. - oznajmił z bólem w głosie.
-
Nie chcę Twojego durnego 'przepraszam', Zayn - powiedziałam podnosząc głos -
Wiem, że ja nie jestem też w tym wszystkim aniołkiem, ale ja przynajmniej po
mojej wyprowadzce, starałam się codziennie do Ciebie pisać, a potem gdy nie
pojawiały się odpowiedzi, po prostu zrezygnowałam, tak jak ty wcześniej -
przypomniałam mu i poczułam kolejną łzę, ale tym razem pozwoliłam jej powolnie
spłynąć po moim policzku, nie przejmując się czy właśnie rozmazał mi się
makijaż i wyglądam jak potwór, czy tym, że właśnie wszyscy nas słuchali i
poznawali jeszcze większe szczegóły naszej kłótni. Nic się teraz nie liczyło.
Chciałam tylko mieć to w końcu z głowy. Już nigdy do tego nie wracać. Nigdy
więcej już na niego nie patrzeć.
Ruszyłam
w stronę drzwi, wymijając Styles'a, który tym razem nie stawiał oporu. Już
dochodziłam do drzwi, kiedy znowu usłyszałam jego głos.
-
Yesterday... All my troubles seemed so far away; now it looks as
though they’re here to stay. Oh, I believe in yesterday - zaśpiewał swoim melodyjnym głosem, a
ja zamarłam - Suddenly... I’m not half the man I used to be, there’s a shadow
hanging over me. Oh, yesterday came suddenly - śpiewał dalej, a ja nie wiedziałam co
mam robić. Stałam przed drzwiami jak głupia, zastanawiając się nad kolejnym
krokiem, nad tym co naprawdę się dzieję. Odwróciłam się i zobaczyłam jego
brązowe oczy wpatrujące się w moje, a z jego ust nadal wydobywały się słowa
piosenki. Z tymi znajdował się Horan, który grał melodię na swojej gitarze, a
reszta pozostała za łukiem, w którym był salon.
Malik dokończył piosenkę po czym jeszcze bliżej do mnie podszedł.
-
Błagam, Julia. Zacznijmy od początku - powiedział smutno.
-
Przychodzisz tutaj, psując mi wieczór, do tego śpiewasz piosenkę mojego
ulubionego zespołu z czasu przedszkola, a teraz prosisz o wybaczenie, a ja nie
wiem jak mam postąpić - oznajmiłam ścierając łzę spływającą po moim policzku.
-
Obiecuję, że tym razem Cię nie zawiodę - rzekł i zobaczyłam jak mu samemu szklą
się oczy. Nie wiedziałam czy z bezsilności, czy może przez moją upartość.
-
Już raz się zawiodłam na Twojej obietnicy - przypomniałam mu, a po jego
policzku spłynęła łza, której dał powoli opaść. Było mi go szkoda, bo teraz to
ja go raniłam i pomimo tego, że tego pragnęłam, przez te wszystkie lata płaczu,
nie chciałam go widzieć w takim stanie. Podeszłam do niego i mocno go do siebie
przytuliłam. Poczułam jak niepewnie odwzajemnia uścisk, nie wiedząc jak ma
zareagować. Woń jego mocnych perfum sprawiała, że mogłabym już nigdy go nie
wypuszczać z objęć, a ciepło bijące z jego ciała sprawiało, że czułam się
szczęśliwa, bo zrobiłam coś czego nikt się nie spodziewał. Wybaczyłam mu. Ta
uparta Julia, która tak bardzo go nienawidziła jeszcze godzinę temu, teraz
naprawdę czuła, że jej go brakowało. Jej przyjaciela z przedszkola, który
wyrządził jej tyle krzywdy poprzez wspomnienia i sam sposób bycia, teraz był
obok niej.
-
Dziękuje - usłyszałam za sobą szczęśliwy ton jego głosu, a ja się uśmiechnęłam
i poczułam jak on jeszcze bardziej mnie do siebie przytula.
-
I wszyscy szczęśliwi - zobaczyłam Liam'a, który stał teraz naprzeciwko nas.
Uśmiechnęłam się do niego, po czym oderwałam się od mojego przyjaciela. Na jego
twarzy pojawił się uśmiech, a mi na sam jego widok robiło się ciepło na sercu,
bo odzyskałam to, na czym najbardziej mi kiedyś zależało. Odzyskałam swojego
przyjaciela.
___________________________________________
Ta dam! Witam z nowym, czwartym już rozdziałem :) Mam nadzieję, że
Wam się podoba końcówka, bo ona mi sprawiła najwięcej kłopotów do
napisania, ponieważ sama nie wiedziałam jak to wszystko ująć w całość,
ale chyba nie jest najgorsze, jak sądzicie? :3
OUTFIT : KLIK
odświeżyłam trochę wygląd, bo tamten pewnie nie jednej mi
się znudził, jak Wam się podoba? <3
postaram się dodać piąty rozdział za tydzień :)
Do napisania, xoxo.
jsdiojvguidfhuivs oplułam się przy Yesterday, omfg, umarłam dosłownie. kocham Cię za ten rozdział, dziewczyno! szybko dodawaj następny, błagam :oo
OdpowiedzUsuńO mój boże. Cudowny rozdział. W końcu mu wybaczyła. Czkam na nn <3
OdpowiedzUsuńzakochałam się w tym opowiadaniu na zawsze <3
OdpowiedzUsuńczekam na wiecej :**
buuu! za tydzień ? dodaj szybciej ;)
OdpowiedzUsuńłaaaa, cudowne! nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! ♥_♥
OdpowiedzUsuńFajnie :) Przyjaźń jest bardzo ważna! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na opowiadanie o tajemniczej anielicy, która fascynuje młodego studenta. Z każdym rozdziałem wyjawia się coraz więcej prawd. Zawsze staram się pisać, tak, aby każdą chwilę sprawić magiczną. Mam nadzieję, że odwiedzisz mój blog wkrótce i pozostawisz swoją opinię :)
http://secondheartbeat.uchwycone-chwile.pl/
O mój boże, kocham twoje opowiadanie! Historia mnie cholernie intryguje! Jutro jak dorwę lapka to przeczytam każdy rozdział bardzo dokładnie!
OdpowiedzUsuńI chcę Cię zaprosić do siebie, historia także o Maliku, trochę inna niż wszystkie (tak mi się wydaje XD)
http://is-breathing-for-this-moment.blogspot.com/
Pozdrawiam i życzę weny.
ps. możesz mnie informować na moim blogu :)