poniedziałek, 13 sierpnia 2012

rozdział czwarty


            Zajadałam się przepyszną rybą, którą przygotowała moja mama, a w tle słyszałam jakąś nowość muzyczną, która była przedstawiana w radiu.
- Julia, co tam u Zayn’a? – usłyszałam od mojej mamy, a ja omal nie wyplułam swojego posiłku z ust.
- Że co?! – spytałam zdziwiona ocierając usta białą chusteczką.
- Zayn? Ten z Bradford? – dopytywał się tata.
- Tak, dzwonił do mnie wczoraj i poprosił o adres – wytłumaczyła mi brunetka, a ja poczułam jak się we mnie wszystko gotuje.
- Po co mu go dawałaś? – spytałam oschle.
- Julia, nie takim tonem – uspokajał mnie tata.
- Poprosił, więc mu go dałam. Pomyślałam, że możecie co nieco odnowić – oznajmiła mi spokojnie, po czym wzięła do buzi kawałek ryby.
- A pomyślałaś, że może ja tego nie chcę? – zapytałam zdenerwowana.
- Dlaczego nie? Byliście najlepszymi przyjaciółmi – przypomniał mi tata, a ja na niego gniewnie spojrzałam.
- To było kilkanaście lat temu! – uniosłam swój ton.
- To że straciliście ze sobą kontakt, to nie znaczy, że nie można go odbudować – doradziła mi mama.
- Zapomnij o tym – odpowiedziałam jej i wstałam od stołu – na mnie już czas – pożegnałam się, po czym ruszyłam w stronę swojego pokoju. Wzięłam z niego swoją czarną torebkę, pakując do niej telefon, kluczyki, pamiętnik i kilka innych drobiazgów, po czym jeszcze szybko spryskałam się swoimi perfumami i ruszyłam schodami w dół.
- Hej! Zawieziesz mnie do Kurt’a? – spytał mój młodszy brat.
- Nie ma sprawy – odpowiedziałam z uśmiechem. Nie lubiłam się przy nim kłócić z rodzicami, bo za każdym razem kiedy to robiłam, on płakał. Był młody i nie rozumiał jeszcze niektórych rzeczy, a ja nie chciałam go niczym zadręczać i nie chciałam, żeby i on przy tym cierpiał. Pewnego razu, kiedy pokłóciłam się z rodzicami o jakąś imprezę, on przyszedł do mnie w nocy zapłakany i powiedział, że się boi. O mnie, o rodziców, o naszą rodzinę. Uspokajałam go, że to nic takiego i że nie ma się o co martwić. Tamtego wieczoru, kiedy widziałam jak on cierpi, łamało mi się serce, bo był za młody na zamartwianie się, a zwłaszcza o coś, co nie ma sensu, dlatego od tamtego czasu nie podnosiłam swojego głosu przy rodzicach, kiedy on był w pobliżu, aż do dzisiaj.
Podeszłam do lustra przy wejściu i ułożyłam starannie włosy, układając je na ramionach. Miałam na sobie jasnomorską koszulę bez rękawków, która miała różowe ozdobienie w postaci paska, który przechodził przez guziki, a także tego samego koloru kołnierz. Do tego nałożyłam na siebie dżinsowe spodenki z jedną nogawką w srebrnym brokacie, a na nogach miałam czarne baleriny ze świecącą wstążką.
Nim się obejrzałam mój brat był już na dole, żegnając się z rodzicami.
- Miłego dnia – usłyszałam od taty, ale ja tylko złapałam za klamkę i wyszłam na zewnątrz. Było dzisiaj wyjątkowo ciepło, co mnie ogromnie cieszyło, bo mogłam chociaż na chwilę odłożyć luźne swetry i długie dżinsy, a zamienić je na coś letniego, jak to w tą porę roku wypada.
Podeszłam do swojego auta, które stało naprzeciwko wejścia, a mój brat szedł od razu za mną. Zajęłam miejsce kierowcy, natomiast Jake miejsce pasażera, zapięliśmy pasy i ruszyłam w stronę domu przyjaciela mojego brata.
- Znowu się na nich gniewasz – usłyszałam po chwili, a ja zesmutniałam z tego powodu, że znowu był świadkiem takiej rozmowy.
- Po prostu.. trochę mnie zdenerwowali, ale nie masz się o co martwić – pocieszyłam go na koniec się uśmiechając po czym odwróciłam na chwilę wzrok od drogi, a przeniosłam go na niego. Bawił się zamkiem w swojej bluzie, a wzrok miał spuszczony w dół. Swoją lewą ręką potargałam mu lekko włosy i wróciłam wzrokiem na jezdnie, a kątem oka zobaczyłam jak Jake się lekko uśmiecha.
- Zayn to Twój chłopak? – spytał ostrożnie, a ja się lekko zaśmiałam.
- Nie, coś ty. To.. dawny przyjaciel. Kiedy mieszkaliśmy w Bradford chodziłam z nim do przedszkola, a potem po przeprowadzce do Londynu, nasz kontakt się urwał i teraz mama myślała, że robi dobrze, ale niestety się myliła – wytłumaczyłam mu.
- Jeśli on jest Twoim przyjacielem, to dlaczego nie chcesz z nim porozmawiać? – zadał kolejne pytanie.
- Bo mnie zranił – odpowiedziałam bojąc się czy dobrze robię, opowiadając mu o tym, ale on tylko spojrzał na mnie z troską i znowu posmutniał.
- W takim razie nie może się nazywać Twoim przyjacielem – powiedział swoim melodyjnym głosem.
- Dokładnie – przyznałam mu rację z uśmiechem i podjechałam pod brązowy dom szeregowy, który należał do Kurt’a.
- Baw się dobrze – pożegnał się ze mną, opinając pasy.
- Dziękuje i wzajemnie – odpowiedziałam z uśmiechem, po czym mój brat wyszedł z auta, pomachał mi jeszcze na pożegnanie i podbiegł do dużych drzwi. Ruszyłam z miejsca i skierowałam się do domu Rose.
Z każdym kolejnym metrem, czułam coraz większy stres. Miałam obawy, czy robię dobrze, mówiąc im o całej sprawie. Za kilkanaście minut miały poznać całą moją historię, która była połączona z przeszłością ich idola. Jak zareagują? Będą na mnie złe, czy może po prostu lekko się uśmiechną i powiedzą, że mnie rozumieją? Nie, zdecydowanie stawiam na wersję A. W końcu ukrywałam to przed nimi przez kilka lat, a teraz rozważam czy mi wybaczą. Pewnie wyjdę stamtąd w niecałą godzinę, rozpłakana, bo stracę je wszystkie, a zostaną mi po nich tylko pamiątki i wspomnienia. Znowu stracę bliskie dla siebie osoby. Deja vu, które tak cholernie będzie mnie bolało i raniło na każdym kroku. Taka mała powtórka z rozrywki, bo przecież los nigdy nie był po mojej stronie, prawda? Bo po co uszczęśliwiać taką Julię Moon, skoro można cały czas tylko przyprawiać ją o łzy. Przecież takie jest jej przeznaczenie.

            Przejechałam kilka ulic, przy okazji zaliczając kilka krótkich korków ulicznych, aż w końcu dojechałam do bliźniaka, w którym mieszkała moja przyjaciółka. Znalazłam jakieś puste miejsce w pobliżu ruchliwej ulicy, aż w końcu udało mi się wynaleźć jakiś mały prostokąt, w który wpasowałam swoje auto. Wzięłam torebkę i wyszłam na zewnątrz, zamykając za sobą auto automatem, po czym ruszyłam w stronę brązowego, cegielnego domu.
Rose mieszkała najdalej od nas wszystkich, ale pomimo tego to u niej najczęściej się spotykałyśmy. Jej rodziców często nie było w domu, a czasami miałyśmy okazję, żeby naprawdę zaszaleć, czy coś świętować, dlatego to jej dom jest najczęściej wybieranym miejscem spotkań, a poza tym za każdym razem kiedy do niej przyjeżdżałyśmy, ona witała nas swoim przepysznym spaghetti, które po prostu rozpływało się w ustach.
Zapukałam lekko do drzwi i już po kilku sekundach zobaczyłam jak się one otwierają, a ja zobaczyłam swoją przyjaciółkę. Miała na sobie krótkie, czarne spodenki, które odsłaniały jej zgrabne nogi, a do tego luźną, białą bluzkę na ramiączkach z małą kieszonką po lewej stronie.
- Hej – przywitałam się z uśmiechem, po czym szybko ją do siebie przytuliłam.
- Hej – odpowiedziała mi i odwzajemniła uścisk, po czym zaprosiła mnie do środka. Korytarz był tutaj wąski i w kolorze brązu. Po mojej lewej stronie znajdował się mały łuk prowadzący do przestronnej kuchni, a po mojej prawej kolejne małe półkole, tym razem trochę większe, prowadzące do salonu, z którego słyszałam głosy. Skierowałam się w tamtą stronę i zobaczyłam dwie pozostałe przyjaciółki siedzące na czarnej skórze przy szklanej ławie.
Salon był w kolorze jasnego fioletu. Naprzeciwko wejścia były dwie sofy z czarnej skóry, a naprzeciwko nich znajdował się średniej wielkości szklany stolik. Bardziej po prawo znajdował się wielki telewizor plazmowy oraz różne kolorowe rzeźby, a na ścianie obok mnie wielki portret ilustrujący moją przyjaciółkę z rodzicami.
Przywitałam się szybko z Effy oraz Melą, po czym zajęłam miejsce obok Rose, siadając obok niej na sofie, znajdującej się naprzeciwko dziewczyn.
- Skoro wszyscy już są, to ja przyniosę moje specjalne danie – oznajmiła Rose z uśmiechem na twarzy i skierowała się w stronę kuchni.
- Zapowiada się dzisiaj popołudnie zwierzeń. Nie dosyć, że Mela ma nam coś do powiedzenia, to Rose powiedziała, że ty również, Julia – powiedziała Effy.
-  Tak, tylko boję się, że Wam się to nie spodoba – wyznałam szczerze i zesmutniałam na samo wspomnienie moich rozmyśleń, przeprowadzonych w samochodzie.
- Znamy się już tyle lat, że nie tak łatwo nas złamać – pocieszyła mnie Mela z delikatnym uśmiechem.
- Uwierz, że to akurat może zniszczyć wszystko – odpowiedziałam jej i zobaczyłam jak w jej oczach pojawia się iskierka ciekawości, ale także bólu, tak jakby sama się bała usłyszeć tego co im miałam do powiedzenia.
- Chyba nie jesteś w ciąży z Paul’em? Albo nie wyprowadzasz się gdzieś do Norwegii, gdzie Twoi rodzice będą pracować przy hodowli reniferów, a Ty z Twoim bratem będziesz im pomagać, aż w końcu tak Was to pochłonie, że zaczniecie je nazywać.. – spytała z niepokojem, ale ja tylko wybuchłam śmiechem.
- Mel, spokojnie – przerwałam jej – ani wersja A, ani B nie wchodzi w rachubę – odpowiedziałam, a ona odetchnęła z ulgą. Chciałam już im zdradzić, czego dotyczy moje wyznanie, ale w tym momencie wróciła do nas Rose z czterema talerzami pysznego spaghetti, które było posypane odrobiną parmezanu. Postawiła wszystkim talerz przed nosem, a ja poczułam ciepłą woń wydobywającą się z dania naprzeciwko. Brunetka zajęła miejsce obok mnie i wszystkie wzięłyśmy się za zajadanie przepysznego dania.

- Jak zawsze pyszne – pochwaliłam wracając z kuchni, gdzie odniosłam brudne talerze po zjedzonym przez nas spaghetti.
- Dziękuje – odpowiedziała Rose z uśmiechem, a ja zajęłam miejsce obok niej.
- To teraz czekamy na Wasze zwierzenia – powiedziała z ekscytacja w głosie Effy, a wzrok wszystkich dziewczyn został skierowany w moją stronę.
Wzięłam głęboki oddech i przygotowałam się na najgorsze.
- Chodzi o Zayn’a – zaczęłam nie owijając w bawełnę.
- Wiedziałam! – krzyknęła Mela, a ja się do niej lekko uśmiechnęłam.
- Nie, on mi się nie podoba, żaden z nich nie wpadł mi w oko – wytłumaczyłam szybko – chodzi o jego przeszłość, a raczej naszą – wytłumaczyłam, a one jeszcze bardziej się zainteresowały, jak i zdziwiły – jak wiecie, kiedyś mieszkałam w Bradford i… chodziłam z Malikiem do przedszkola. On był starszy, więc chodził do innej grupy, ale to i tak nie przeszkadzało nam w tym, żebyśmy się przyjaźnili. Zaczęło się od tego, że ja chciałam się pobawić jedną lalką, ale inna dziewczyna mi ją wyrwała z rąk, więc się rozpłakałam, a on do mnie podszedł. Powiedział, że mogę się z nim pobawić w co innego. Na początku stawiałam opór, ale po chwili zaryzykowałam. Potem spotykaliśmy się codziennie, a z dnia na dzień rodziła się coraz większa przyjaźń. Jak się okazało, on mieszkał niedaleko, więc spotykaliśmy się także poza przedszkolem. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, nigdzie się bez siebie nie ruszaliśmy. Mogliśmy sobie wszystko powiedzieć, w każdej sprawie sobie doradzić, a także potrafiliśmy rozśmieszyć się do łez. Jednak wszystko co dobre szybko się kończy. Wyprowadziłam się do Londynu i na początku do siebie pisaliśmy, ale potem kontakt się urwał, a nasza przyjaźń dobiegła końca – opowiedziałam z bólem w głosie i poczułam jak łzy gromadzą się w moich oczach, ale nie pozwalałam żadnej z nich wypłynąć. Zobaczyłam, że dziewczyny są zdziwione moją wypowiedzią, a ja bałam się ich odpowiedzi.
- Czyli kiedyś przyjaźniłaś się z Zayn’em? – spytała Effy, żeby się upewnić. Kiwnęłam tylko głową na znak odpowiedzi, a pomiędzy nami zapanowała niezręczna cisza.
- Dlaczego nam nie powiedziałaś wcześniej? – kolejne pytanie, tym razem skierowane ze strony Meli.
- Nie chciałam o tym rozmawiać, bo to za bardzo mnie bolało. Przez niego cierpiałam, bo obiecaliśmy sobie, że nigdy o sobie nie zapomnimy, a on.. tak po prostu wymazał mnie ze swojej pamięci. Wiem, że stał się sławny, że miał nowe obowiązki, ale byliśmy ze sobą naprawdę blisko, a jego strata była dla mnie jak wbicie ostrego noża w serce – odpowiedziałam.
- To dla tego ich teraz nie lubisz – oznajmiła cicho Rose.
- Nie, to do niego mam uraz, nie do nich – wytłumaczyłam szybko i w tym momencie usłyszałam pukanie do drzwi. Na mojej twarzy pojawił się znak zapytania i szybko spojrzałam na Rose, która wstała z miejsca. Miała niewinną minę, ale zarazem mogłam z niej wyczytać, że za coś przeprasza. Nie pytałam o co chodzi, tylko czekałam, sama nie wiem na co.
Usłyszałam głośne przywitania na holu i szybko odwróciłam głowę w tamtą stronę. Nikogo nie widziałam, tylko kilka cieni, a po chwili moim oczu ukazała się piątka chłopaków. Bardzo dobrze mi znanych. Pierwszego ujrzałam Niall’a, który szybko nam pomachał na dzień dobry. Po nim wszedł Liam, Harry, Louis i na końcu Zayn, którego wzrok powędrował od razu na mnie.
- Witam panie – przywitał się z nami Louis, a dziewczyny do nich podbiegły i szybko się z nimi przywitały.
- Przypomniało mi się, że mam brata do odebrania – powiedziałam szybko i wstałam z miejsca ruszając do wyjścia.
- Hej Julia, wiesz, że jesteś piękna? - usłyszałam od Harry'ego, który znikąd pojawił się naprzeciwko mnie, hamując mi drogę do wyjścia. Lekko się zarumieniłam na dźwięk jego komplementu - nie wiem jak Zayn mógł zapomnieć taką ładną twarz - kontynuował.
- Dzięki stary - powiedział wspomniany wcześniej chłopak.
- Wiesz.. kiedyś byłam obrzydliwą i natrętną przyjaciółką - wytłumaczyłam mu patrząc się na bruneta.
- Nie prawda - zaprzeczył.
- Jesteś pewny? Bo ta wizja prześladowała mnie od kilku lat, a jedynym jej zaprzeczeniem mógł być ten cholerny telefon od Ciebie, na który tak długo czekałam, ale wiesz co? - przerwałam, żeby otrzeć łzę spływającą po moim policzku - nigdy się go nie doczekałam, a moja wizja stała się tylko potwierdzeniem - odpowiedziałam mu płacząc.
- Przepraszam.. - oznajmił z bólem w głosie.
- Nie chcę Twojego durnego 'przepraszam', Zayn - powiedziałam podnosząc głos - Wiem, że ja nie jestem też w tym wszystkim aniołkiem, ale ja przynajmniej po mojej wyprowadzce, starałam się codziennie do Ciebie pisać, a potem gdy nie pojawiały się odpowiedzi, po prostu zrezygnowałam, tak jak ty wcześniej - przypomniałam mu i poczułam kolejną łzę, ale tym razem pozwoliłam jej powolnie spłynąć po moim policzku, nie przejmując się czy właśnie rozmazał mi się makijaż i wyglądam jak potwór, czy tym, że właśnie wszyscy nas słuchali i poznawali jeszcze większe szczegóły naszej kłótni. Nic się teraz nie liczyło. Chciałam tylko mieć to w końcu z głowy. Już nigdy do tego nie wracać. Nigdy więcej już na niego nie patrzeć.
Ruszyłam w stronę drzwi, wymijając Styles'a, który tym razem nie stawiał oporu. Już dochodziłam do drzwi, kiedy znowu usłyszałam jego głos.
- Yesterday... All my troubles seemed so far away; now it looks as though they’re here to stay. Oh, I believe in yesterday - zaśpiewał swoim melodyjnym głosem, a ja zamarłam - Suddenly... I’m not half the man I used to be, there’s a shadow hanging over me. Oh, yesterday came suddenly - śpiewał dalej, a ja nie wiedziałam co mam robić. Stałam przed drzwiami jak głupia, zastanawiając się nad kolejnym krokiem, nad tym co naprawdę się dzieję. Odwróciłam się i zobaczyłam jego brązowe oczy wpatrujące się w moje, a z jego ust nadal wydobywały się słowa piosenki. Z tymi znajdował się Horan, który grał melodię na swojej gitarze, a reszta pozostała za łukiem, w którym był salon.
Malik dokończył piosenkę po czym jeszcze bliżej do mnie podszedł.
- Błagam, Julia. Zacznijmy od początku - powiedział smutno.
- Przychodzisz tutaj, psując mi wieczór, do tego śpiewasz piosenkę mojego ulubionego zespołu z czasu przedszkola, a teraz prosisz o wybaczenie, a ja nie wiem jak mam postąpić - oznajmiłam ścierając łzę spływającą po moim policzku.
- Obiecuję, że tym razem Cię nie zawiodę - rzekł i zobaczyłam jak mu samemu szklą się oczy. Nie wiedziałam czy z bezsilności, czy może przez moją upartość.
- Już raz się zawiodłam na Twojej obietnicy - przypomniałam mu, a po jego policzku spłynęła łza, której dał powoli opaść. Było mi go szkoda, bo teraz to ja go raniłam i pomimo tego, że tego pragnęłam, przez te wszystkie lata płaczu, nie chciałam go widzieć w takim stanie. Podeszłam do niego i mocno go do siebie przytuliłam. Poczułam jak niepewnie odwzajemnia uścisk, nie wiedząc jak ma zareagować. Woń jego mocnych perfum sprawiała, że mogłabym już nigdy go nie wypuszczać z objęć, a ciepło bijące z jego ciała sprawiało, że czułam się szczęśliwa, bo zrobiłam coś czego nikt się nie spodziewał. Wybaczyłam mu. Ta uparta Julia, która tak bardzo go nienawidziła jeszcze godzinę temu, teraz naprawdę czuła, że jej go brakowało. Jej przyjaciela z przedszkola, który wyrządził jej tyle krzywdy poprzez wspomnienia i sam sposób bycia, teraz był obok niej.
- Dziękuje - usłyszałam za sobą szczęśliwy ton jego głosu, a ja się uśmiechnęłam i poczułam jak on jeszcze bardziej mnie do siebie przytula.
- I wszyscy szczęśliwi - zobaczyłam Liam'a, który stał teraz naprzeciwko nas. Uśmiechnęłam się do niego, po czym oderwałam się od mojego przyjaciela. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, a mi na sam jego widok robiło się ciepło na sercu, bo odzyskałam to, na czym najbardziej mi kiedyś zależało. Odzyskałam swojego przyjaciela.

___________________________________________

Ta dam! Witam z nowym, czwartym już rozdziałem :) Mam nadzieję, że 
Wam się podoba końcówka, bo ona mi sprawiła najwięcej kłopotów do
napisania, ponieważ sama nie wiedziałam jak to wszystko ująć w całość,
ale chyba nie jest najgorsze, jak sądzicie? :3 

OUTFIT : KLIK

odświeżyłam trochę wygląd, bo tamten pewnie nie jednej mi
się znudził, jak Wam się podoba? <3

postaram się dodać piąty rozdział za tydzień :)

Do napisania, xoxo. 



7 komentarzy:

  1. jsdiojvguidfhuivs oplułam się przy Yesterday, omfg, umarłam dosłownie. kocham Cię za ten rozdział, dziewczyno! szybko dodawaj następny, błagam :oo

    OdpowiedzUsuń
  2. O mój boże. Cudowny rozdział. W końcu mu wybaczyła. Czkam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  3. zakochałam się w tym opowiadaniu na zawsze <3
    czekam na wiecej :**

    OdpowiedzUsuń
  4. buuu! za tydzień ? dodaj szybciej ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. łaaaa, cudowne! nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! ♥_♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie :) Przyjaźń jest bardzo ważna! :)


    Zapraszam do siebie na opowiadanie o tajemniczej anielicy, która fascynuje młodego studenta. Z każdym rozdziałem wyjawia się coraz więcej prawd. Zawsze staram się pisać, tak, aby każdą chwilę sprawić magiczną. Mam nadzieję, że odwiedzisz mój blog wkrótce i pozostawisz swoją opinię :)

    http://secondheartbeat.uchwycone-chwile.pl/

    OdpowiedzUsuń
  7. O mój boże, kocham twoje opowiadanie! Historia mnie cholernie intryguje! Jutro jak dorwę lapka to przeczytam każdy rozdział bardzo dokładnie!
    I chcę Cię zaprosić do siebie, historia także o Maliku, trochę inna niż wszystkie (tak mi się wydaje XD)
    http://is-breathing-for-this-moment.blogspot.com/
    Pozdrawiam i życzę weny.
    ps. możesz mnie informować na moim blogu :)

    OdpowiedzUsuń