sobota, 26 stycznia 2013

rozdział trzynasty


            Otworzyłam oczy przerażona, a przed moimi oczami od razu pojawiła się scena wypadku. Moje łzy, jeden samochód, krzyk i ciemność. Poczułam jak z moich oczu wypływają łzy bezsilności i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie jestem sama.
Obok mnie stało dwóch sanitariuszy, którzy mnie obserwowali każdy mój ruch, a zarazem jeden z nich szukał czegoś w swojej kieszeni, a kiedy znalazł w niej małą latarkę, zaczął mi ją świecić po oczach.
- Gdzie on jest? – spytałam przerażona, mrużąc oczy pod wpływem światła. Kiedy skończył przeglądać mój wzrok, usiadł obok mnie, a ja nie odrywałam wzroku z przestrzeni przede mną. Mrugające czerwono-niebieskie światła, których było naprawdę wiele, kilku ludzi zebranych dookoła, a wśród nich moich rodziców, którzy kłócili się z policjantami. Na twarzy mamy widziałam panikę połączoną ze łzami, a tata był zły, niemal wściekły. Szybko zebrałam się na nogi, ignorując krzyki lekarzy, którzy mnie wołali, abym wróciła i szybko podbiegłam do rodziców.
- Julia! – krzyknęła moja mama, kiedy mnie zobaczyła, a ja się w nią wtuliłam, wybuchając jeszcze większym płaczem. Poczułam jak tata również mnie obejmuje, ale po mojej głowie szalało tylko jedno pytanie. – Gdzie jest Jake? – spytałam odchylając się od nich.
- Pani prowadziła samochód? – zapytał mnie funkcjonariusz stojący za mną. Kiwnęłam tylko głową potwierdzając jego wypowiedź, a on spuścił głowę, po czym ponownie na mnie spojrzał. W jego oczach widziałam współczucie i smutek. Tak jakby ktoś go zmusił do powiedzenia słów, które przed chwilą miał ogłosić. Tak jakby bał się tego zrobić, a jednak wiedział, że taki jest mus w tej pracy, którą wykonywał. – On nie żyje – poinformował mnie, a ja myślałam, że żartuje. Nie mogłam w to uwierzyć. Nie potrafiłam tego przyjąć do wiadomości.
- Przecież.. to nie może być prawda – zaczęłam niemal szeptem. – Proszę, to nie może być prawda – podniosłam swój ton, niemal krzycząc i poczułam na sobie wzrok wszystkich ludzi tutaj zebranych, ale nie obchodziło mnie to. Mama mocno przytuliła mnie do siebie, tak że poczułam jej słodkie perfumy, które dostała od taty na urodziny. – Zabiłam swojego własnego brata. To moja wina, że go tutaj nie ma – powiedziałam i z moich oczu poleciało jeszcze więcej tych łez, a najgorsze w tym wszystkim było to, że nie słyszałam słów pocieszenia, że nie słyszałam chociażby tego głupiego ‘Nieprawda’. Nie zaprzeczyli, zgadzali się tym. Obwiniali mnie za to, czego ja sama się brzydziłam.
Odchyliłam się od nich i tak po prostu uciekłam. Nie wiedząc gdzie, biegłam przez siebie, aż nie znalazłam się w dużej zaległości od tamtego zdarzenia. Wbiegłam do jakiejś ślepej, ciemnej uliczki i pierwsze co zrobiłam to zsunęłam się pod zimnym murem i wybuchłam głośnym płaczem.
Był za młody na śmierć. Miał przed sobą całe życie. Nie doświadczył jeszcze pierwszej miłości, prawdziwej zabawy czy tego wspaniałego okresu dojrzewania, gdzie wszystko staje się jasne czy wyraźne. Nie przeżył tego okresu buntu, gdzie na wszystko miałeś po prostu wylane i nigdy już tego nie doświadczy. Przeze mnie. Zabiłam go. Zabiłam swojego młodszego brata, który na to nie zasłużył. Byłam potworem.
Upadłam na sam dół i nie mogłam się podnieść. Myślałam, że potrafię latać. Myślałam, że mogę się sprzeciwić losowi i z nim wygrać, ale jakaś część mnie po drodze po prostu zaginęła. Byłam zbyt pełna siebie, aby nie zauważyć, że ginę pośród tłumu. Nie próbowałam się z niego wydostać, tylko spacerowałam dalej pośród pomyłek, które krzyczały moje imię. Które kazały mi się cofnąć i uciekać. Nie, ja zawsze byłam rozsądniejsza, prawda? I teraz mam swoją karę. Najgorszą, na jaką mogłam zasłużyć.
- Proszę, wybacz mi – szepnęłam bezsilnie i szlochałam jeszcze głośniej. – To nie ty powinieneś się tam znaleźć, ale ja. Ja na to zasłużyłam, nie ty – ciągnęłam, aby poczuć się lepiej, jednak to nie przyniosło ulgi, wręcz przeciwnie. Poczułam wyrzuty sumienia połączone z bezsilnością. Strach połączony z cierpieniem.
Krzyczałam, ale nikt mnie nie słyszał. Wołałam jego imię chcąc, aby tutaj przybiegł ze swoim radosnym uśmiechem i powiedział, że to tylko głupi żart, głupi sen, ale teraz.. wszystko stawało się głupią, szarą rzeczywistością, z której ja nie potrafiłam się uwolnić. Moje słowa obijały się jak głupie echo, a moje problemy stały się moim cieniem, które wszędzie za mną podążały. Moim własnym, niechcianym obiektem, który zjawiał się nawet w pochmurne dni.

* * *

Znajdowałam się we własnym łóżku, gdzie leżałam na mokrej poduszce od łez, a dookoła mnie leżało kilka zużytych chusteczek higienicznych.
Nie potrafiłam zasnąć, nie potrafiłam nic innego robić jak po prostu obwiniać się za tą całą sytuację. Czułam tą winę, która na mnie ciążyła. Czułam te spojrzenia rodziców, którzy są na mnie źli, bo to przeze mnie stracili swojego ukochanego syna. Czułam się jak potwór, który zniszczył jego życie. Chciałam odejść. Miałam takie myśli podczas tej nocy. Aby po prostu do niego dołączyć i zapłacić tym samym. Śmiercią. Ale czy to nie byłoby zbyt łatwe? Przecież teraz musiałam pocierpieć, aby odpłacić za to. Aby poczuć ból i codziennie mnie to prześladowało, do końca swojego beznadziejnego życia. Abym codziennie budziła się z poczuciem winy i czuła jego obecność. Czuła jego zimny oddech i jego szept, który będzie wywoływał moje imię i obwiniał mnie za to, czego on nie może spróbować.
Spojrzałam na zegarek. 9:12. Na zewnątrz padał deszcz, uderzając o moje wielkie okno, a londyńska pogoda idealnie pasowała do mojego nastroju. Nie miałam ochoty się stąd ruszać i nie miałam takiego zamiaru, gdyby nie pukanie do drzwi.
Nie odwracałam się, nie miałam ochoty na rozmowy, czy jakiekolwiek towarzystwo, więc nie ruszałam się z miejsca. Kilka sekund później przed moimi oczami zobaczyłam nikogo innego jak Zayn’a, który patrzył na mnie z troską i usiadł na końcu łóżka, po czym chciał mnie do siebie przytulić, ale ja się oddaliłam.
- Odejdź – powiedziałam szorstkim tonem.
- Julia, wiem, że jest Ci ciężko. Wiem, że powinienem być tam wczoraj z Tobą..
- Zayn, nie rozumiesz? Doprowadziłam do tego wypadku, bo płakałam, a co było powodem mojego płaczu? Ty – nasiliłam ostatnie słowo zdenerwowana.
- O czym ty mówisz? – spytał udając niewiniątko, co sprawiło, że ja prychnęłam.
- Serio jesteś taki głupi czy tylko takiego udajesz? – odpowiedziałam mu. – To jak obściskiwałeś się z jakąś blondynką w klubie też Ci umknęło? – na samo wspomnienie o tej czynności w moich oczach zebrało się jeszcze więcej łez, które spłynęły po moim policzku.
- Byłaś w klubie? – spytał niedowierzając.
- Nie, kurwa, jestem jasnowidzem – zadrwiłam z niego. – Sam mi napisałeś smsa, abym się tam zjawiła. Chciałeś mnie zranić? Proszę, czemu nie zrobiłeś tego mówiąc mi, że chcesz ze mną zerwać prosto w twarz, a nie kosztem moich bliskich? – wykrzyczałam zdenerwowana.
- Julia, przepraszam, nie chciałem – chciał mnie złapać za dłoń, ale ja ją szybko cofnęłam.
- Twoje głupie przepraszam nie przywróci mu życia – na wspomnienie o nim w moich oczach zebrało się jeszcze więcej łez, których nie mogłam powstrzymać.
- Ale.. kocham Cię. Chcę być przy Tobie, kiedy wiem, że tego potrzebujesz. Chcę Cię przytulić i powiedzieć, że będzie dobrze, że nie masz się czego bać, bo jestem obok. Proszę, daj mi szansę. Sama mówiłaś, że powinno się wybaczać wszystko, pamiętasz?
- A ja chcę, abyś stąd poszedł i nigdy więcej nie wracał. Idź do swojej nowej dziewczyny, bo ja na pewno już nią nie jestem i nie zarzucaj mi, że to moja wina, a podziękuj sobie, przyjacielu – nacisnęłam na ostatnie słowo, tak jak on to zrobił poprzedniego wieczoru i niemal zobaczyłam jak w jego oczach zbierają się łzy.
- Byłem pijany, Jules. Byłem głupi – próbował się usprawiedliwić.
- To już nie mój problem – odpowiedziałam szybko.
- Proszę.. – powiedział niemal szeptem.
- Wyjdź – odpowiedziałam stanowczo, ale on się nie ruszał z miejsca, co przypomniało mi naszą dawną rozmowę, kiedy przyszedł do mnie z moja lalką. Zachowywał się identycznie. Błagał o wybaczenie, chociaż wiedział, że go nie dostanie. Był uparty, chociaż ja mu nie uległam. – Spierdalaj, rozumiesz? Nie chcę Cię znać, nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego! – wykrzyczałam, a on zareagował dopiero po chwili i ze łzami w oczach opuścił mój pokój, wcześniej wypowiadając ciche ‘Kocham Cię’, jednak ja nie mogłam odpowiedzieć mu tym samym. W tym momencie go nienawidziłam, jednak nie potrafiłam go obwinić za śmierć mojego brata. Brał w tym udział, jednak to ja prowadziłam ten cholerny samochód. To ja powinnam się bardziej skupić na jeździe, a nie na myśleniu o nim. To ja zawiniłam, kiedy najbardziej potrzebowałam skupienia. Zawiodłam samą siebie i wszystkich dookoła.  

/ MELANIE /

            Obudziłam się w silnych ramionach swojego chłopaka i od razu poczułam jego rękę owiniętą wokół mojej talii, co sprawiło, że na moją twarz wkroczył delikatny uśmiech. Odwróciłam się w jego kierunku i pierwsze co zobaczyłam to jego lazurowe tęczówki wpatrujące się we mnie.
- Dzień dobry, kochanie – przywitał się zachrypniętym głosem.
- Dzień dobry – odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem i chwilę się w siebie wpatrywaliśmy. Wczorajszy wieczór nie wyglądał tak, jak wygląda. Oglądaliśmy razem film w jego łóżku, wcześniej urządzając sobie małą walkę na popcorn, a potem po prostu zasnęłam w jego ramionach. Dlatego miałam na sobie swoje wcześniejsze ciuchy, a słony popcorn wbijał mi się w plecy.
- Pójdę zrobić śniadanie – powiedziałam do niego przerywając ciszę i cmoknęłam go w policzek. Zrzuciłam z siebie cienką kołdrę i opuściłam jego jasny pokój.
Kiedy zeszłam po schodach i dotarłam do kuchni, zobaczyłam pod drzwiami skulonego Zayn’a, który miał podwinięte kolana pod brodę, a z jego ust wydobywał się szloch.
Zawahałam się szybko czy powinnam się wrócić, czy do niego podejść, ale wybrałam drugą opcję, wiedząc że nie mogę go zostawić, kiedy on potrzebuje obecności drugiej osoby.
- Zayn, co się stało? – spytałam ostrożnie i usiadłam obok niego na podłodze. – Pokłóciłeś się z Julią czy..
- Ja.. zrobiłem coś okropnego, Mela. Tym razem ona nie zdoła mi tego wybaczyć. Tym razem.. – załamał mu się głos – jej nie odzyskam.
- Znam swoją przyjaciółkę bardzo długo i wiem, że potrafi wybaczyć wszystko, zwłaszcza osobom, które są dla niej ważne – pocieszyłam go zgodnie z prawdą.  
- Już nie. Jestem dla niej skreślony, już na zawsze – powiedział bezsilnie, a ja mocno przytuliłam go do siebie.
- Opowiedz mi o tym – poprosiłam.
- Czekaj, to ty nie wiesz? – podniósł głowę i spojrzał na mnie z niedowiedzeniem, a ja nie wiedziałam o czym on mówi. Cały wieczór spędziłam z Horan’em, nie sądząc, że coś mnie może ominąć. Zwłaszcza coś, co rozdzieliło dwójkę tych kochających się wzajemnie osób. – Jake nie żyje – kiedy to usłyszałam niemal poczułam jak moje oczy rosną do rozmiarów orbit i zaczęłam się zastanawiać czy to nie głupi żart, ale nic na to nie wskazywało.
- Jak.. to.. nie.. żyje? – ledwo mogłam wypowiedzieć te słowa.
- Mieli wypadek samochodowy, kiedy Julia wracała z klubu. Była zapłakana, przeze mnie – wytłumaczył i po jego policzku spłynęły kolejne łzy, a ja poczułam jak w moich oczach również zbierają się łzy. Nie mogłam uwierzyć, że Jake.. że on.. przecież był taki młody, za młody na śmierć. Zawsze uśmiechnięty zarażał wszystkich swoją pozytywną energią i rozśmieszał wszystkich dookoła. Był mądry jak na swój wiek i wiedział jak wywiązać się z kłopotów, czy pomóc rodzicom w obowiązkach domowych. Był młody, ale wiele rozumiał, a teraz..
- Hej, czemu tutaj taka smętna atmosfera? – usłyszałam głos Niall’a, który właśnie zszedł po schodach. – Co się stało? – spytał i do mnie podszedł, a ja się w niego mocno wtuliłam.
- Julia.. jej brat.. – wydukałam. – Muszę do niej iść, ona nas teraz potrzebuje – powiedziałam panikując.
- Dobrze, idź – powiedział do mnie Horan i złożył na moich ustach krótki pocałunek, aby mnie uspokoić, jednak tym razem jego słodkie usta i ciepły dotyk nie pomagały. Tym razem nic innego do mnie nie trafiało, jak ta jedna informacja, która ciągle mi krążyła po głowie.

/ JULIA /

- Mam Ci wyjaśnić słowo ‘spierdalaj’? – spytałam agresywnie słysząc kolejne pukanie do drzwi.
- Jules, to ja – usłyszałam ten melodyjny głos swojej przyjaciółki, co sprawiło, że szybko wstałam z łóżka i do niej podbiegłam, wtulając się w nią. Melanie szybko odwzajemniła uścisk, głaszcząc mnie po głowie.
- Dlaczego? Przecież on nie zasłużył – zaczęłam szlochając.
- Wiem, był za młody, jednak los chciał inaczej. Przychodzą momenty, kiedy musimy się z niektóry pożegnać wiedząc, że jest to pożegnanie na zawsze, a my nie jesteśmy po prostu na to gotowi, ale życie spisuje nam inny scenariusz – oznajmiła smutno.
- To moja wina. Gdybym była ostrożniejsza, on dzisiaj obudziłby mnie swoim radosnym uśmiechem opowiadając o wczorajszym meczu, a tak.. – znowu załamał mi się głos, a Melanie odchyliła się ode mnie i na mnie spojrzała.
- Jest teraz w lepszym miejscu. Tam, gdzie nic mu nie grozi, gdzie zaopiekują się nim cudowne stworzenia, o których my nie mamy pojęcia – próbowała mnie pocieszyć, co sprawiło, że przed oczami pojawił mi się przedstawiany przez nią obraz. Jake skaczący pomiędzy chmurkami, a za nim jakieś wesołe anioły. Na twarzy mojego brata widnieje wielki uśmiech. Właśnie taki, jaki zapamiętałam, a jego dłuższe, kręcone włosy unoszą się do góry z każdym jego kolejnym skokiem. Z jego twarzy bije energia, a promienie słonecznie oświetlają jego delikatną skórę, która teraz lśni. Wygląda szczęśliwie, jak każdego dnia na Ziemi. Nie nudzi się, nie krzyczy, nie płacze. Jest szczęśliwy.
Ale przecież to tylko jej wyobraźnia, nie rzeczywistość. Z mojej twarzy lecą kolejne łzy, a ja jedyne co teraz potrzebowałam to uścisku przyjaciółki i jej wsparcia. 

_______________________________________________

korzystam z ferii, które właściwie już dobiegają końca i dodaję rozdziały :D
kiedy następny? nie tak prędko, bo szkoła się zaczyna, a ja muszę się
wziąć za parę przedmiotów :) chciałam również poinformować, że jak się 
pewnie domyślacie, opowiadanie niedługo dobiegnie końca. przewiduje
jeszcze z 3,4 rozdziały? sama dokładnie nie wiem, ale na razie nie będę
tym zakrzątała głowy, tylko ZAPRASZAM DO CZYTANIA I PROSZĘ
O SZCZERE OPINIE NA TEMAT TEGO ROZDZIAŁU <3

ZAŁOŻYŁAM ASK'A, GDZIE MOŻECIE ZADAWAĆ MI PYTANIA, ALE
TAKŻE PYTAĆ BOHATEROM MOJEGO OPOWIADANIA, NP. TEGO. 
NAPISZCIE TYLKO PRZED PYTANIEM #HP, JEŚLI DOTYCZY TO 
BOHATERA Z TEGO OPOWIADANIA, ABYM SIĘ NIE POGUBIŁA :)
ZAPRASZAM : KLIK


czwartek, 17 stycznia 2013

rozdział dwunasty



/ ROSE /

- Co robisz? – spytał mnie Paul, który leżał na moim łóżku, w czasie kiedy ja przy swoim biurku pisałam podanie do jednej z lepszych uczelni w Londynie. Nie chciałam wyjeżdżać z tego miasta, znaczyło dla mnie zbyt wiele, aby je opuścić. Samodzielne życie, to wchodziło w grę. Nowe mieszkanie, nowi ludzie, nowa szkoła, jednak wszystko inne, pozostaje na swoim miejscu, przynajmniej miałam taką nadzieję.
- Piszę podanie – odpowiedziałam zastanawiając się nad kolejnym punktem, który chciałam w nim zawrzeć. Minęło kilka sekund, a już poczułam oddech swojego chłopaka na mojej szyi. Paul delikatnie pocałował mnie w nią, przyprawiając mnie o ciarki na całym ciele.
- Może mała przerwa? – spytał zachęcająco, a ja się delikatnie zaśmiałam i obróciłam się w jego stronę, tak że teraz byliśmy do siebie twarzą, a on patrzał głęboko w moje oczy.
- Wiesz, że muszę to skończyć do jutra, a nawet nie wiem jak mam to wszystko złożyć w jedną całość – powiedziałam do niego smutno.
- Dasz radę – odpowiedział i złożył na moich ustach krótki pocałunek. Kto by pomyślał, że kiedykolwiek on znajdzie się w moim pokoju, że kiedykolwiek będę z nim tak blisko. Nikt tego nie przewidział, a gdyby ktoś kiedyś mi o tym powiedział, wyśmiałabym go, ale dzisiaj.. Dzisiaj było inaczej. Dzisiaj nazywałam go swoim chłopakiem i nie bałam się przyznać, że go kocham. Nie bałam się powiedzieć na głos, że Paul sprawia, że każdego dnia na mojej twarzy widnieje wielki uśmiech, a przez jego gesty, mam dreszcze na całym ciele.
- Kocham Cię – wyznałam w przerwie między jego pocałunkami.
- Ja Ciebie też, Rose – odpowiedział mi patrząc mi w oczy i objął mnie w talii, unosząc do góry i posadził mnie na biurku, nie przerywając pocałunków. Jego usta łączyły się razem z moimi, a potem schodziły coraz niżej. Od mojej szyi, poprzez obojczyki i mój dekolt, gdzie w tym samym momencie zabrał się za rozpinanie mojej koszuli. Owinęłam swoje nogi wokół jego ud i dałam się porwać tej chwili z chłopakiem, którego kochałam i nie żałowałam niczego, co robiliśmy wspólnie, wręcz przeciwnie. Każdą chwilę spędzoną z nim, uważałam za wyjątkową.

/ EFFIE /

Patrzyłam w swoją szafę, zastanawiając się od czego zacząć. Czarna, wielka walizka leżała na łóżku i czekała tylko, aż zacznę pakować do niej te najpotrzebniejsze rzeczy, które jadą ze mną do Irlandii, a ja tak naprawdę nie wiedziałam czy uda mi się wypełnić chociaż połowę jej zawartości. Chciałam wszystko tutaj zostawić i zacząć od kompletnego zera ze starymi znajomościami, lecz nowymi przyzwyczajeniami. Zacząć coś, przez co potem nie będę płakać, a wspominać to z uśmiechem na twarzy, jak niektóre wspomnienia związane z tym miejscem.
Zaczęłam patrzeć na swoje sweterki i spakowałam do walizki tylko niektóre z nich. Te, które najbardziej mi się przydadzą i których na pewno nie wyrzucę od razu po przylocie do nowego państwa. Tak samo zrobiłam z resztą ubrań, zostawiając ponad połowę ich na półkach.
- Znowu to robisz?! Znowu znikasz na kilka nocy i myślisz, że to przede mną ukryjesz? – usłyszałam głośny krzyk mamy, co sprawiło, że łzy automatycznie pojawiły się w moich oczach. Miała rację. Tata znowu znikł na kilka nocy, a dzisiaj rano wrócił do domu całkiem pijany, ze śladami czerwonej pomadki na koszuli i tak po prostu położył się do ich wspólnego łóżka.
Usiadłam bezsilnie na łóżku i schowałam twarz w dłoniach, pozwalając łzą swobodnie lądować na końcach mojego szarego, grubego swetra.
- To już nie mogę zaszaleć z kolegami z pracy? Chyba należy mi się trochę odpoczynku, prawda?! – tata odpowiedział jej również głośno krzycząc, a ja nie mogąc tego słuchać, przeniosłam swoje dłonie na uszy, myśląc że to w jakiś sposób pomoże, ale na marne. Z oczu leciało coraz więcej łez, a ja znowu poczułam tą pustkę w środku. Znowu nie miałam siły na cokolwiek. Na to, aby ich powstrzymać, aby ich prosić o ciszę, czy po prostu aby stąd uciec. Mogłam tylko siedzieć i płakać, bo przecież to wychodziło mi najlepiej. Nie mogłam się doczekać, kiedy tylko opuszczę próg tego domu, na zawsze. Ucieknę z tego azylu, którego kiedyś przywykłam nazywać domem.
Szybko wstałam z łóżka i podeszłam do biurka, gdzie leżał mój telefon. Spojrzałam na telefon i dochodziła godzina 8 wieczorem. Nie zawahałam się chwili dłużej i tak po prostu wybrałam numer telefonu Harry’ego.
- Tak? – usłyszałam zachrypnięty głos swojego przyjaciela po drugiej stronie słuchawki.
- Harry.. – powiedziałam łamiącym się głosem pod wpływem płaczu.
- Plac Piccadilly, za 20 minut – powiedział wiedząc co mam na myśli i nie czekając na moją reakcję, rozłączył się. Pomimo tego, że powiedziałam to wszystko dziewczynom, to czułam się najbezpieczniej, kiedy z nim o tym rozmawiałam. Może to dlatego, że on był tego świadkiem i dokładnie wiedział co przeżywam, nie musząc sobie tego wyobrażać. To dziwne. Harry Styles. Kiedyś mój idol, dzisiaj jeden z najlepszych przyjaciół, który jest dla mnie jak jeden z braci, których zyskałam.

/ MELANIE /

            Siedziałam w kinie na jednym z najnowszych horrorów, który zaproponował Horan i uważnie śledziłam losy bohaterów, a zarazem przeklinałam ich w myślach, aby nie robili tego, co właśnie planowali.
Nie idź tam, idiotko. Tylko tam nie.. myślałam, upominając główną bohaterkę, chociaż wiedziałam, że to nic nie da. Brunetka na wielkim ekranie weszła do pustego pomieszczenia. Cisza albo jakby to inni nazwali, cisza przed burzą. Otwarte okno i bum.
Podskoczyłam przestraszona i ścisnęłam mocniej dłoń Niall’a, wtulając się w niego. Poczułam jak blondyn całuje mnie w czoło przez co poczułam się jeszcze bardziej bezpiecznie.
- Jestem przy tobie – szepnął mi do ucha, a ja uśmiechnęła się pod nosem, nie chcąc się unosić do poprzedniej pozycji. Mogłam zostać w jego ramionach już do końca swojego życia, wiedząc, że jestem w nim naprawdę zakochana. Nie w Niall’u, chłopaku z One Direction, ale w Niall’u, Irlandczyku, który skradł moje serce.
Usłyszałam kolejny krzyk na ekranie, co sprawiło, że tym bardziej nie chciałam unosić wzroku na ekran, ale wtulałam się w tors swojego chłopaka, czując jego charakterystyczne perfumy, które zapamiętałam już przy pierwszym spotkaniu. Niall otulił mnie swoim ramieniem, a drugą rękę splótł nasze dłonie w całość.
- Co powiesz na małe wymknięcie się z show? – zaproponował szepcząc mi do ucha. Nic nie odpowiedziałam tylko szybko wzięłam swoje rzeczy i ruszyłam za swoim chłopakiem, który po cichu opuścił ciemną salę.
Kiedy tylnymi drzwiami opuściliśmy salę, na zewnątrz panował półmrok, a delikatny wiatr przyprawił mnie o delikatne dreszcze spowodowane zimnym powietrzem. Horan to zauważył i szybko otulił mnie swoim ramieniem, rozgrzewając mnie.
- Proponuję ciepłą herbatę – powiedziałam.
- Nie mam nic przeciwko – odpowiedział i splótł ponownie nasze dłonie w jedną całość, a ja się uśmiechnęłam pod nosem na znak jego czułości. Wtuliłam się w niego, aby tylko uchronić się przed zimnym powietrzem, co mi pomogło. Idąc obok niego czułam ciepło od niego bijące, którym chciałam, aby się ze mną podzielił.
- Nie wiem czy już ci to mówiłem, ale jesteś najlepszym co mi się ostatnio przytrafiło – wyznał patrząc na mnie swoimi lazurowymi oczami, a na mojej twarzy pojawiły się rumieńce, które nie były spowodowane temperaturą. – Dziękuje, że mi wybaczyłaś.
- Nie mogłabym ci nie wybaczyć, kocham Cię, Niall – odpowiedziałam również na niego patrząc, a on złączył nasze usta w jeden, krótki pocałunek.
- Ja Ciebie też, Mela i już nigdy nie pozwolę Ci odejść. Nigdy więcej – obiecał i cmoknął mnie w usta.
- Nigdy nie mów nigdy, pamiętasz? – przypomniałam mu słowa jego idola.
- Nie tym razem – szybko odpowiedział bez zastanowień i uśmiechnął się do mnie sprawiając, że motylki w moim brzuchu zaczęły radośnie tańczyć.

/ JULIA /

            Podjechałam pod wielką arenę, na której przed chwilą odbył się mecz koszykówki i teraz w tym tłumie wychodzących, szukałam swojego młodszego brata.
Usłyszałam dźwięk nowej wiadomości, więc z siedzenia pasażera chwyciłam swój telefon i spojrzałam na wyświetlacz.

Nadawca: Zayn
Wiadomość: Czy mogę prosić o przysługę? Klub Jacks :).

Nie wiedziałam o co chodzi, ale z tego co pamiętam, chłopacy planowali dzisiaj trochę zaszaleć. Przynajmniej Malik i Louis, więc planowałam wypełnić jego prośbę, bojąc się, że jeszcze któremuś przyjdzie do głowy, aby prowadzić samochód. Zwłaszcza, że ich imprezy nigdy nie kończyły się dobrze.
            Nawet nie zauważyłam, kiedy drzwi ze strony pasażera zaczęły się otwierać, a na to miejsca wskoczył szybko mój brat, zapinając pasy.
- Hej, jak było? – spytałam i zaczęłam odpalać silnik.
- Było świetnie! – powiedział entuzjastycznie. – Siedzieliśmy naprawdę blisko i w pewnym momencie jeden z zawodników na mnie spojrzał! – dopowiedział, a na moją twarz od razu wkroczył wielki uśmiech.
- Wow, to niesamowite – skomentowałam ciesząc się z jego szczęścia.
- Wiem. Szkoda tylko, że nie mamy autografów – oznajmił smutniejszym tonem.
- Oj tam, liczą się wspomnienia, które zostaną na zawsze – uśmiechnęłam się do niego i wjechałam na jedną z ruchliwych ulic Londynu. – Zahaczymy jeszcze o jedno miejsce, dobrze?
- Jasne – odpowiedział szybko, nie tracąc uśmiechu z twarzy. Kiedy na niego patrzyłam, kąciki moich ust samoistnie szły ku górze. Spełniło się jedno z jego marzeń, a to najlepsze co może się przytrafić w jego wieku.
Pod klubem znaleźliśmy się naprawdę szybko. Wyszłam z pojazdu, informując mojego brata, że za chwilę wracam i ruszyłam do wejścia, gdzie znajdowali się dwaj ochroniarze. Tego nie przemyślałam.
- Witam panią – przywitał mnie jeden z nich.
- Dobry wieczór – odpowiedziałam mu grzecznie z delikatnym uśmiechem na twarzy.
- 10 funtów dla pań – powiedział szybko stawkę.
- Ja tylko po znajomych, proszę – powiedziałam błagalnym tonem, mając nadzieję, że ten się zgodzi.
- A myśli pani, że mnie to obchodzi? – oznajmił groźnie, a ja się do niego zbliżyłam.
- Proszę zrobić wyjątek – szepnęłam mu do ucha, aby on zmienił zdanie.
- 5 minut – oznajmił mi i otworzył przede mną drzwi. Uśmiechnęłam się do niego wdzięcznie i przekroczyłam próg. Wszędzie panował mrok, tylko kolorowe światła wirowały po całym pomieszczeniu, robiąc przeróżne wzory na ścianach. Czułam zapach papierosów i innych środków, co od razu sprawiło, że myślałam już tylko o wyjściu z tego miejsca, ale najpierw musiałam odnaleźć Zayn’a.
Z głośników rozbrzmiewał jakiś remix najnowszej z piosenek, ale nie zastanawiałam się zbytnio nad tytułem. Spojrzałam na tańczących ludzi, ale nigdzie nie mogłam odnaleźć tej czarnej czupryny, lecz wyłapałam kogoś innego. Tommo siedzący przy barze i rozmawiający z barmanem za ladą.
Przepychałam się pomiędzy tańczącymi ludźmi, którzy ruszali się w różne strony ze swoimi osobami towarzyszącymi, aż doszłam do barku, gdzie widziałam wcześniej siedzącego Louis'a.
- Hej, Lou - przywitałam się z przyjacielem.
- Juliaaaaa, siema! - wykrzyczał, a ja nie musiałam sie długo zastanawiać, żeby stwierdzić, że ten chłopak jest już pod wpływem alkoholu.
- Gdzie jest Zayn? - spytałam, a on rozejrzał się po wielkiej sali, po czym zatrzymał wzrok i wskazał mi palcem w prawą stronę. Odwróciłam się, aby ujrzeć wskazane miejsce i zobaczyłam swojego chłopaka, który tańczy z jakąś blondynką u boku, trzymając ją w pasie. Ruszyłam w jego kierunku, lekko zdenerwowana, jednak po chwili stwierdziłam, że to normalne, że tańczy z jakąś dziewczyną. Jest na imprezie, to tylko taniec.
- Hej - powiedziałam głośno w jego kierunku.
- Julia? Co ty tutaj robisz? - odwrócił się do mnie zdziwiony.
- Robię dzisiaj za szofera - wyjaśniłam mu.
- Och, jaka dobra z Ciebie przyjaciółka - pochwalił mnie, a ja poczułam jak moje serce rozłamuje się na miliony malutkich kawałków.
- Przyjaciółka? - zapytałam ze łzami w oczach, a on kiwnął głową.
- Poznaj Brittany, jest niesamowita - wskazał na blondynkę obok, która wyciągała ku mnie rękę, jednak ja to zignorowałam, a jedna łza właśnie spłynęła po moim policzku.
- W takim razie życzę Wam szczęścia, przyjacielu - ostatnie słowo bardziej podkreśliłam, po czym płacząc, opuściłam ciemny klub. Był pijany, widziałam, a nawet słyszałam, ale nie spodziewałam się, że może mnie aż tak bardzo skrzywdzić, po raz kolejny. Dałam mu szansę, a on jej nie wykorzystał. Po raz kolejny sprawił, że cierpię. Byłam naiwna wierząc, że się zmienił. Byłam naiwna mu wybaczając. Owszem, na początku było cudownie, wręcz wspaniale, ale nie po raz pierwszy wiem, że pozory mylą, a on jest tego doskonałym przykładem. Dla nastolatek idealny, cudowny Zayn Malik, który sprawia, że one krzyczą na jego widok, a dla mnie? Zepsuty, kłamliwy dupek, który po raz drugi złamał mi serce.
Wyszłam na zewnątrz cała we łzach i nie zwracałam uwagi na ochroniarza, którzy wcześniej mnie tam wpuścił. Wolałam tam się nie pojawić i zapomnieć, ale nie mogłam. Po mojej głowie kręciły myśli co Zayn robił z tą dziewczyną, zwłaszcza, że był w stanie nieważkości. Wyzywałam go w myślach od najgorszych, a samą siebie nazywałam naiwną i głupią, że dałam się na to nabrać, że tak po prostu mu zaufałam, a on mnie zranił. Po raz kolejny się na nim zawiodłam.
Wróciłam do auta, gdzie znajdował się mój brat. Spojrzał na mnie i widziałam jak jego uśmiech zmienia się w smutny grymas, a w jego oczach widnieję troska.
- Julia, co się stało? – spytał mnie, a z moich oczu poleciało jeszcze więcej łez. – Dlaczego tutaj przyjechaliśmy, skoro to sprawiło, że płaczesz?
- Po prostu jedna osoba nie przyjęła tego, co mu podarowałam – wytłumaczyłam, nie chcąc go martwić i odpaliłam silnik. – To nic takiego – skłamałam, jednak z moich oczu poleciało jeszcze więcej łez.
Jake nie zadawał więcej pytań wiedząc, że jeśli milczę to znaczy, że nie mam ochoty o tym rozmawiać, bo to tylko pogarsza mój stan, jednak to nie uchroniło mnie przed myślami na jego temat. Cały czas przed oczami miałam jego twarz, jego szczęśliwą twarz u boku tej dziewczyny. Jego płynne ruchy w jej obecności i jego czułe gesty, które jeszcze wczoraj kierował w moją stronę. Na nikim w całym swoim życiu nie zawiodłam się tak bardzo, jak właśnie zawiodłam się na nim. Nikomu tak bardzo nie ufałam, a on to wszystko nadużył. Dla niego to wszystko było po prostu niczym, tak samo jak dla mnie teraz był zwykłym śmieciem.
Miałam ograniczone pole widzenia poprzez płacz, jednak w ostatnim momencie gwałtownie zahamowałam na czerwonym świetle wiedząc, że nie mogę pozwolić, aby przez tego idiotę, coś się stało mojemu bratu.
Wzięłam głęboki oddech, aby się uspokoić i spokojnie doprowadzić samochód pod sam dom i kiedy już miałam ruszać, bo światła zaczęły się zmieniać, nie przewidziałam jednego. Wielkiego busa po lewej strony, który jechał prosto na mojego brata, a potem usłyszałam tylko głośny huk i ciemność. 

_________________________________________

witam z nowym szablonem, bardziej pasującym do obecnej akcji, która się 
teraz będzie odgrywać. końcówka podobnej do tej na lasting-dream, wiem i 
przepraszam za to, ale pisząc dalej, za dużo bym się rozpisała, a tak rozłożę
to na więcej rozdziałów. postaram się jak najszybciej dodać następną część :) 

PROSZĘ O SZCZERE OPINIE NA TEMAT ROZDZIAŁU, TO DLA MNIE
BARDZO WAŻNE <3 

EDIT. JEŚLI ZMIENILIŚCIE LOGIN TWITTER'A, A CHCECIE BYĆ INFORMOWANI
TO PROSZĘ O PODANIE NOWEJ NAZWY, Z GÓRY DZIĘKUJE.


piątek, 4 stycznia 2013

rozdział jedenasty


- Dlaczego nam nic nie powiedziałaś? – spytałam ze smutkiem w głosie siedząc naprzeciwko Effie, która dosłownie kilka minut temu powiedziała nam o jej sytuacji w domu.
- Jesteśmy przyjaciółkami i myślałam, że nie mamy przed sobą tajemnic. Julia ostatnio otworzyła się przed nami jeśli chodzi o Zayn’a, dlaczego ty też tego nie zrobiłaś? – dorzuciła Rose, chociaż jej wypowiedź zabrzmiała bardziej jak oskarżenie, nie pocieszenie.
- Przepraszam, dziewczyny. Nie było mi łatwo. Ja.. – przerwała i jedna łza swobodnie spłynęła po jej policzku – wstydziłam się tego – dokończyła ze spuszczoną głową, bawiąc się swoją ciemną bluzką. Podeszłam do niej i mocno ją do siebie przytuliłam, razem z Rose i Melą.
- Czy to dlatego tak rzadko bywasz w domu? – spytała ostrożnie Melanie. Effie niechętnie wracała do domu i często przychodziła do mnie, Rose czy Melanie, a ostatnio także do chłopaków. Nie miałam jej tego za złe, byłyśmy przyjaciółkami, znałyśmy się bardzo długo. Nie rozumiałam tylko, dlaczego nam nic nie powiedziała, postarałybyśmy się jej pomóc. Ale wiedziałam, że nie mogę jej za nim obwiniać, też popełniłam taki sam błąd, nie mówiąc im o mojej przeszłości z Malikiem. Ukrywałam coś przed nimi, bojąc się tej prawdy, tak samo jak teraz Effie.
- Tak, wracam tam tylko na kilka minut i od razu potem wychodzę. Zdarzało się, że spałam w motelach czy hostelach, które znajdowały się obok mnie, żeby tylko się od nich uwolnić – poinformowała, a po jej policzkach spłynęło więcej łez.
- Wiesz, że mogłaś do nas zadzwonić.. – przypomniałam jej.
- I co miałam powiedzieć? ‘Czy mogłabym u was przenocować, bo boję się spać we własnym domu?’ – zapytała.
- Tak, właśnie tak – powiedziała do niej Rose i starła łzy z jej policzków.
- Przepraszam – wydukała nasza przyjaciółka przez łzy i położyła głowę na moim ramieniu.
- Rozumiem cię i wiem dlaczego to ukrywałaś, ale pamiętaj o nas następnym razem, a także o chłopakach. Jesteśmy z tobą – pocieszyłam z nią.
- Dziękuje – powiedziała cicho, a ja objęłam ją mocniej, a Rose i Mela również się w nas wtuliły, co sprawiło, że na moją twarz wtargnął delikatny uśmiech.
- Od teraz obiecujemy sobie, że mówimy sobie o wszystkim, nie ważne jak okrutna będzie ta prawda – Melanie wyciągnęła przed siebie rękę w wyciągniętym małym paluszkiem i my postąpiłyśmy tak samo, oplatając swoje małe palce wokół jej, składając obietnicę. Wszystkie delikatnie się zaśmiałyśmy, będąc szczęśliwe, że mamy siebie nawzajem.
Mówią, że przyjaciele to osoby, które odchodzą, które przyjdą na pewien okres, a potem odejdą, jak nigdy nic pozostawiając po sobie wiele blizn i wspaniałych wspomnień, ale ja miałam odmienne zdanie. Uważałam, że przyjaciele to osoby, które będą z Tobą na zawsze. W tych dobrych, jak i złych momentach. Wystarczy tylko, że znajdzie się odpowiednie osoby. Nie takie, które okażą się fałszywe i zostawią nas, kiedy najbardziej będziemy ich potrzebowali. Nie takie, które będą z Tobą tylko dla popularności, czy pieniędzy. Osoby, które będą z Tobą na dobre na złe, które będą Cię wspierać i razem z Tobą się śmiać. Ja właśnie takie miałam i byłam wielką szczęściarą, że napotkałam ich na swojej drodze.
- Niedługo wyjedziemy do Irlandii, tak jak planowałyśmy za dawnych czasów i wszystko będzie dobrze – pocieszyłam ją.
- Wszyscy wiemy, że nie pojedziesz ze mną do Irlandii – odpowiedziała, podnosząc głowę z mojego ramienia, a ja się zdziwiłam. – Nie zostawisz Zayn’a.
- Racja, zbliżyliśmy się do siebie z Zayn’em, ale obiecałam Ci to już dawno temu, a obietnica pozostaje obietnicą – uśmiechnęłam się do niej, chociaż od środka ogarnął mnie dziwny strach przed tym, co może być pomiędzy mną, a Malikiem. Związki na odległość zwykle nie kończyły się dobrze i obydwoje to wiemy poprzez sytuację z przeszłości i to mnie martwiło. Nie chciałam go po raz kolejny stracić, ale nie mogłam zawieść swojej przyjaciółki. Byłam w okropnej sytuacji i nie wiedziałam którą opcję wybrać, chociaż nie powinnam się nawet zastanawiać.

/ MELANIE /

Siedziałam na łóżku, razem z Horan’em, który miał w ręce swoją akustyczną gitarę, z której co chwilę wydobywały się krótkie dźwięki. Nie znałam tej melodii albo po prostu trudno mi było ją zidentyfikować po tak krótkich dźwiękach.
- Co to za piosenka? – spytałam mając ugięte kolana i bawiąc się swoimi włosami.
- Nazywa się ‘Little Things’ – odpowiedział i ponownie zagrał jej krótkie dźwięki na swoim instrumencie.
- A coś więcej? – spytałam zaciekawiona.
- Dowiesz się w listopadzie, kiedy będzie na płycie – odpowiedział zadziornie i uśmiechnął się triumfalnie. Wzięłam pobliską poduszkę i rzuciłam ją w jego stronę. Na moją twarz wtargnął wielki uśmiech, kiedy jasna poduszka uderzyła prosto w głowę Horana.
- Tak się traktuje swojego chłopaka? – spytał groźnie, chociaż każdy wiedział, że temu słodkiego Irlandczykowi to nie wychodziło przez jego wrażliwą osobowość. Oparł swoją gitarę o ramę mojego łóżka i powolnym krokiem do mnie podszedł.
- Mam się bać? – spytałam.
- Powinnaś – odpowiedział i wszedł obok mnie na łóżko. Zbliżył się do mnie i spojrzał na mnie swoimi lazurowymi oczami, w których ponownie mogłam się zanurzyć i już kiedy chciałam spleść nasze usta w całość, on zaczął mnie łaskotać z triumfalnym uśmiechem na twarzy. Śmiałam się głośno, prosząc o to, żeby przestał, jednak on nasilał swoje ruchy jeszcze bardziej.
- Niall! – krzyknęłam głośno przez śmiech, próbując się bronić. Nie kontrolowałam tego, gdzie się teraz znajdowałam i zanim się zorientowałam, byłam na krawędzi łóżka. Jeden ruch, jedna sekunda i razem z moim chłopakiem wylądowaliśmy na podłodze, głośno się śmiejąc. Horan znajdował się nade mną, wpatrując się we mnie.
- Mówiłem – przypomniał mi i zbliżył się do mnie, całując mnie namiętnie. Poczułam jak łagodzi mój policzek, ja natomiast wplotłam ręce w jego włosy i dopiero po chwili, oderwaliśmy się od siebie z uśmiechem.
- Wariat – skomentowałam wciąż się w niego wpatrując.
- Wariat, który mocno Cię kocha – dodał i ponownie cmoknął mnie w usta, po czym wstał i wyciągnął w moim kierunku rękę. Chwyciłam ją i po chwili, wróciliśmy do swoich pozycji.
Zastanawiałam się czy dobrze robię. W zasadzie od naszego powrotu do siebie, po mojej głowie krążą same pytania tego rodzaju i za każdym razem nie znałam odpowiedzi. Fanki już zaczęły mnie atakować, jak i Niall’a za to, że jest nieodpowiedzialny i głupio wpatrzony w dziewczynę, której sam nie zna. Tak komentują nasz związek i pomimo tego, że nie powinnam się przejmować, nie umiem. Wiem, że to nie jest zwykłe zauroczenie. Wiem, że to coś silniejszego, inaczej nie byłoby drugiej szansy, ale czy dobrze przy tym wyjdziemy? Czy nie krzywdzimy się wzajemnie przez ten związek? On ma karierę, miliony dziewczyn na świecie za nim szaleją, a ja.. ja mam przyszłość, studia, pracę i nie mogę się rozpraszać miłością, jednak wiem, że on mnie dopełnia, że pomiędzy nami naprawdę coś istnieje. Boję się tylko, że przez tą miłość oboje ucierpimy.
- Co z nami będzie? – spytałam ostrożnie.
- A co ma być? – wciąż bawił się dźwiękami na swojej gitarze, co chwilę wydając ciche akordy.
- Mam studia, a ty karierę – oznajmiłam mu.
- To nam nie przeszkodzi – uniósł głowę i spojrzał na mnie z uśmiechem, jednak kiedy zauważył, że się waham, podszedł do mnie i usiadł obok mnie, łapiąc mnie za dłoń. – Kocham Cię i nie pozwolę by cokolwiek to zmieniło, by ktokolwiek czy cokolwiek stanęło nam na drodze, nie tym razem – oznajmił i ponownie złączył nasze usta w jedną całość.
- Też Cię kocham – odpowiedziałam, odrywając się od niego na chwilę. Uśmiechnął się i wykonał po raz kolejny przerwaną czynność, która przyprawiała mnie o tańczące motylki w brzuchu.

* * *

- Wolisz colę czy sok pomarańczowy? – spytałam swojego chłopaka, który siedział u mnie w salonie, wpatrzony w jakiś program telewizyjny.
- Colę poproszę – odpowiedział, więc wyjęłam dwie szklanki i nalałam do niego gazowego napoju, po czym wróciłam do Malika.
- Dziękuje – powiedział, kiedy wręczyłam mu wysoką szklankę, a ja sama upiłam łyka i odstawiłam ją na stolik przy kanapie, po czym położyłam się na kanapie, kładąc głowę na kolanach Zayn’a. On wyłączył telewizor i uśmiechnął się do mnie, bawiąc się moimi włosami.
- Jak twoi rodzice zareagowali na nasz związek? – spytał wpatrując się we mnie.
- Na początku byli zdziwieni, wspominając mi moje słowa na twój temat, ale po chwili zaakceptowali to i cieszyli się razem ze mną – odpowiedziałam mu z delikatnym uśmiechem na twarzy, który po chwili zniknął.
- Hej, co jest? – spytał bardziej poważnie, nie przerywając swoich ruchów na moich włosach.
- Jeszcze zanim się pogodziliśmy, obiecałam coś Effy. Przyrzekałyśmy sobie, że nieważne co, po skończeniu liceum wyjedziemy do Irlandii, gdzie wynajmiemy razem dom na obrzeżach wielkiego miasta, w którym będziemy studiować. Mieliśmy mieć ładny, mały domek z pięknym ogrodem, o którego nawzajem będziemy dbać i cieszyć się tą wolnością i piękną atmosferą w tym kraju, jednak.. boję się, że ją zawiodę – wyjaśniłam. Razem z Effy zaplanowałyśmy to już dawno temu i bałam się, że dziewczyna tak bardzo się zaangażowała, że ją zranię zmieniając swoje plany. Nie byłam jeszcze do tego planu przekonana, jednak Irlandia to jednak kawał drogi od Londynu.
- Chodzi o mnie, prawda? – domyślił się szybko, a ja tylko kiwnęłam głową – Nie przejmuj się mną. Jesteście przyjaciółkami, nie mogę stawać wam na drodze.
- Zayn, nie rozumiesz mnie. Już raz próbowaliśmy coś zdziałać pomimo dzielących nas kilometrów i sam wiesz, że nie skończyło się to happy endem. Co jeśli tym razem też tak będzie, tylko teraz stawka będzie o wiele większa? Nie jesteśmy już przyjaciółmi, jesteśmy dla siebie kimś więcej – oznajmiłam.
- Właśnie. Jesteśmy dla siebie już kimś więcej, a to coś znaczy. Ufamy sobie, zawsze możemy na siebie liczyć i kilometry tego nie zmienią. One nas nie rozdzielą, obiecuję – powiedział i cmoknął mnie delikatnie w usta, jednak ja nadal nie byłam przekonana. Nadal czułam się dziwnie na myśl o tym wszystkim, a termin składania podań zbliżał się wielkimi krokami.
- Nie chcę cię zawieść, ani Effy i czuję się zagubiona w tym wszystkim – oznajmiłam.
- Nie ma takiej potrzeby. Julia, zaufaj mi. Będziemy codziennie rozmawiać przez Skype, czy telefon, a co do wizyt to myślę, że da się załatwić jakiś raz na dwa tygodnie. Wiem, że to nie jest dużo, ale obawiam się, że Paul będzie miał pretensje, jeśli poproszę o częstsze odwiedziny. Przy okazji mógłby się z nami zabierać Niall, aby spotkać się z rodziną, czy Mela, aby spotkać się z Wami. Będzie dobrze – ponownie się do mnie uśmiechnął, utwierdzając mnie, że wcale nie robię źle.
- Może i masz rację.. dziękuje – tym razem to ja cmoknęłam go w usta i zaczęłam rozważać o swoich przyszłych planach. Nie wiedziałam jeszcze w jakim kierunku pójść ale na pierwszym miejscu było dla nas ważne miejsce zamieszkania. Musiało być tak, jak sobie wymarzyłyśmy, a to było możliwe dzięki słowom otuchy, wierze i wsparciu, które otrzymujemy od ludzi nas otaczających.
Nasz spokój przerwał nam mój brat, który właśnie wparował do salonu.
- Julia, Julia! Muszę Ci się czymś pochwalić! – zaczął entuzjastycznie i dopiero po chwili zauważył, że mam towarzysza, na którego widok posmutniał.
- Jake, to jest Zayn, mój chłopak – przedstawił go mu, chociaż wiedziałam, że doskonale go zna.
- Cześć – przywitał się nieśmiało.
- Hej, mały – odpowiedział mu Malik z uśmiechem.
- To ja Wam nie przeszkadzam – powiedział.
- Nie – uniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na niego. – Nie przeszkadzasz – uśmiechnęłam się do niego i pokazałam mu gestem dłoni, aby usiadł obok mnie, a on szybko wykonał to polecenie.
- Zostałem zaproszony razem z Bart’em na mecz koszykówki razem z jego tatą. To nasz pierwszy mecz, który zobaczymy na żywo, nieprawdopodobne, prawda? – pochwalił się, a na moją twarz wtargnął jeszcze większy uśmiech.
- Tak! Cieszę się razem z Tobą – uścisnęłam go. Marzył o tym od zeszłego roku, kiedy zaczął się naprawdę interesować tym sportem i cieszyłam się, że i jego marzenie się spełnia. Zasłużył na to. – Kiedy dokładnie jest ten mecz?
- Za tydzień, w piątek – obliczyłam szybko dni i wywnioskowałam, że jest to dokładnie za 6 dni, zważając na to, że dzisiaj mamy sobotę.
- Zaczniesz odliczać dni, prawda?
- Jasne, że tak! To będzie najlepszy wieczór w moim życiu – skomentował. Był za bardzo przewidywalny, ale cieszył się. To było jego marzenie, więc to dla niego naprawdę wiele znaczyło.
Mój brat spojrzał na Malika, co mnie trochę zaniepokoiło poprzez jego ostatnią uwagę na temat mojego chłopaka.
- Miałem o Tobie niedobre zdanie, ale widzę, że naprawdę się opiekujesz moją siostrą i sprawiasz, że jest szczęśliwa, a to najważniejsze. Zgoda? – podał w jego kierunku rękę, co mnie z lekka zaskoczyła, ale też rozśmieszyło poprzez to, że nie byli ze sobą pokłóceni, tylko mój brat nie myślał o nim zbyt dobrze.
- Zgoda – odpowiedział mu Zayn i uścisnął jego dłoń, a na moją twarz wtargnął jeszcze większy uśmiech. Ucałowałam swojego brata w czoło, a on z uśmiechem szybko pobiegł do góry.
- Wow, nawet mój brat przestał mieć o tobie krytyczne zdanie – powiedziałam do niego, opierając się o jego ramię.
- Zdziwiona? To ten urok osobisty – skomentował.
- Tak, i ta Twoja skromność – odgryzłam mu, jednak on nic nie odpowiedział, tylko złączył nasze usta w jedną całość.
- I za to mnie kochasz – dodał, kiedy się ode mnie odchylił, a ja tylko wywróciłam oczami i ponownie go pocałowałam.
Byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie i nie miałam co do tego żadnych wątpliwości. Czułam się jak w tej taniej komedii romantycznej, gdzie dziewczyna miała wszystko czego pragnęła, tylko że ja w porównaniu do niej, nie potrzebowałam świateł, idealnego makijażu czy drogich ubrań, aby poczuć się jak księżniczka. Znalazłam swojego księcia, który akceptuje mnie taką jaka jestem. Pomimo potyczek, bólu który mu sprawiłam i nieprzyjemności w przeszłości, potrafiliśmy się ponownie odnaleźć, zakochać i codziennie się uszczęśliwiać. Kochałam go, a jeszcze kilka miesięcy temu, wyśmiałabym to wyznanie kierowane w jego stronę, ale nie dziś, bo dziś, tak wiele się zmieniło od tamtych czasów. 

_________________________________________

Witam :3 Nie jestem zadowolona z tego rozdziału, ale ocenę pozostawiam Wam :) 

ZAPRASZAM NA MOJE NOWE OPOWIADANIA PISANE RAZEM Z @xAniua:

czytam = komentuję
proszę, to dla mnie bardzo ważne. ostatnio mam wrażenie, że nikt tego
nie czyta, co równa się z tym, że mam ochotę to skończyć. jeśli zależy
wam na tym opowiadaniu, to proszę, zostawcie po sobie mały ślad w 
postaci komentarza. z góry dziękuje <3