- Gotowa? - usłyszałam za sobą głos Effie. Odwróciłam się i
zauważyłam swoją przyjaciółkę w drzwiach mojego pokoju, który już nie wyglądał
tak jak kiedyś. Na szafkach leżały tylko pojedyncze przedmioty. Reszta została
wywalona lub spakowana do jednego z kartonów. Na łóżku znajdowała się kołdra i
poduszka bez poszewki, które były starannie ułożone, w razie gdyby jeszcze
kiedyś ktoś chciałby z nich skorzystać, jednak wiedziałam, że to nie będę ja. Potrzebowałam
stąd uciec, zwłaszcza teraz, zwłaszcza po tym co się stało.
- Jak nigdy - odpowiedziałam i wzięłam swoją walizkę oraz czarną
torebkę pod rękę i ruszyłam za moją przyjaciółka. Kiedy znalazłyśmy się na
zewnątrz, wpakowałam swoją walizkę w wolne miejsce w bagażniku, który już był
zapełniony. Zrobiłam to samo z bagażem Effie, a w tym samym momencie podeszli
do nas moi rodzice. Sytuacja między nami nie uległa zmianie. Czułam się jeszcze
bardziej winna, kiedy oni patrzyli na mnie tym samym wzrokiem, jak w dzień
wypadku. Przez nich wcale nie czułam się lepiej, wręcz przeciwnie. To wszystko
męczyło mnie jeszcze bardziej. A najgorsze w tym wszystkim było to, że im wierzyłam
i nie byłam na nich zła, tylko winiłam siebie jeszcze bardziej.
- Trzymajcie się – usłyszałam od mamy, która nawet nie płakała,
kiedy wiedziała, że tak szybko mnie nie zobaczy. Przytuliłam się do niej mocno,
a z jej strony poczułam jedynie lekki uścisk, co sprawiło, że kolejne łzy
zebrały się w moich oczach. Nie chciałam ich ukrywać, bo miałam chociaż cień
nadziei, że oni mnie pocieszą i powiedzą, że są ze mną, ale czego ja się mogłam
spodziewać. Nigdy nie wierzyłam w cuda, teraz też nie będę sobie robić
niepotrzebnej nadziei, kiedy wiem, że to nie nastanie.
Odchyliłam się od niej i z tatą postąpiłam tak samo, po czym
spojrzałam jeszcze raz na okno pokoju mojego brata i pojedyncza łza spłynęła po
moim policzku.
Tęskniłam za jego śmiechem, za naszym wspólnym oglądaniu jego
ulubionych bajek, czy tego, że pomagałam mu w lekcjach, kiedy tego potrzebował.
Brakowało mi tej opieki nad nim i tej pozytywnej energii, która od niego
płynęła. Tęsknię za moim młodszym bratem, który przeze mnie zniknął z tego niesprawiedliwego
świata. To powinnam być ja. Na tym świecie nie powinno być mnie, Julii
Moon, nie jego. Nie tego niewinnego, młodego chłopca, przed którym
malowało się jeszcze całe życie.
Razem z Effy zajęłyśmy miejsca w moim aucie, zapięłyśmy pasy i
ruszyłam przed siebie. O dziwo, nie zabrano mi prawo jazdy. Nie prowadziłam pod
wpływem alkoholu. Wypadek był z mojej winy, bo to ja wjechałam na inny pas, ale
władze nie prosili o moje prawo jazdy, tylko wypełnili jedną kartkę, która była
mandatem i wpisali mi moje pierwsze punkty karne, które nie miały dla mnie
znaczenia. W tym momencie nic innego nie miało sensu, a w mojej głowie szalały
tylko myśli związane z Jake’iem.
Dojechałam do
danego miejsca spotkania i zaczęłam szukać wolnego miejsca parkingowego przy
głównej ulicy. Kiedy takie się znalazło, wpasowałam w nieduży prostokąt swoje
auto i zamknęłam je na automatycznym kluczem, kiedy obie z niego wysiedliśmy.
Effy posłała mi delikatny uśmiech, aby mnie wesprzeć, ale ja nie odpowiedziałam
jej tym samym, tylko weszłam do ciepłej kawiarni i od razu ruszyłam w kierunku
okrągłego stołu, gdzie siedzieli nasi przyjaciele. Na ich twarzy nie widniał
uśmiech. Rose, Mela, Paul, Niall i Harry siedzieli w ciszy nad kubkami swoich
kaw, a ich kąciki ust były skierowane ku dole.
- Hej – przywitałam się ledwo wypowiadając to słowo. Melanie
szybko wstała i mocno mnie do siebie przytuliła, po niej podeszła do mnie druga
przyjaciółka i chłopacy, którzy zrobili to samo.
- Jak się czujesz? – spytała mnie Rose, kiedy ja usiadłam na
wolnym miejscu, a obok mnie miejsce zajęła Effy.
- Jak wcześniej. Męczy mnie to wszystko i chcę jak najszybciej się
stąd wydostać i zacząć od nowa, chociaż wiem, że to nie będzie łatwe –
odpowiedziałam.
- Irlandia to świetne miejsce na nowy początek. Widoki, atmosfera
i spokój to coś, co pokochacie już od pierwszego wejrzenia – oznajmił mi Niall
z delikatnym uśmiechem.
- Właśnie tego mi trzeba, ciszy i spokoju – skomentowałam zgodnie
z prawdą.
- Będziemy za Wami tęsknić – powiedział Paul smutnym tonem.
- Spokojnie, nie wyjeżdżamy na Arktykę tylko do Irlandii. Będziemy
rozmawiać, odwiedzać Was, ale też zapraszać Was do siebie – odpowiedziała mu
Effy, która się do niego uśmiechnęła.
- No wiesz, chyba że będziecie chcieli zacząć całkowicie od nowa i
o starych przyjaciołach również zapomnicie – wtrącił Loczek.
- O was nie można zapomnieć – odpowiedziała mu szybko Effy, a
przed moimi oczami od razu stanął Zayn, co sprawiło, że kolejne łzy zgromadziły
się w moich oczach. Nienawidziłam go, bo przez niego prowadziłam w takim
stanie. Nienawidziłam go, że znowu mnie zranił, że znowu doprowadził mnie do
płaczu i tak po prostu zawiódł.
- Możemy już jechać? Im szybciej wyjedziemy, tym szybciej dotrzemy
na miejsce – powiedziałam nie chcąc dłużej ciągnąć tego tematu, jak i rozmowy.
Wszyscy domyślili się o co chodzi i nie pytali o nic więcej, więc wstałam ze
swojego miejsca i z wszystkimi ponownie się mocno przytuliłam.
- Dzwoń, pisz, przyjeżdżaj. Zawsze będę Twoją przyjaciółką,
pamiętaj o tym – powiedziała do mnie Mela niemal przez łzy.
- Wiem, dziękuje. Kocham Cię – odpowiedziałam jej i mocniej się w
nią wtuliłam.
- Ja Ciebie też – wyznała i usłyszałam jak ciągnie nosem, co
oznaczało, że pierwsze łzy już opuściły jej brązowe oczy i opadały na moją
czarną skórę, co mi całkowicie nie przeszkadzało.
- Do zobaczenia, siostro – pożegnała się ze mną Rose i również
mocno się we mnie wtuliła. Zaraz po niej podszedł do mnie Harry, Paul, a na
końcu Niall.
- Pożegnasz ode mnie Liam’a i Louis’a? – spytałam wtulając się w blondyna,
ale on milczał i odsunął się ode mnie.
- Jesteś pewna, że nie chcesz się z nim zobaczyć? – zapytał
smutnym tonem.
- Nie, Niall. Nie przekonuj mnie, żebym zmieniła do niego zdanie..
- Nie chcę tego – przerwał mi. – Obydwoje jesteście dla mnie ważni
i nie chcę się wtrącać, ale wiedz, że mu jest przykro. Chcę, żebyś wiedziała,
że on sobie zdaje sprawę, że zrobił źle.
- Ale to nie zmieni mojego zdania co do niego. Zawiódł i tym samym
stracił swoją ostatnią nadzieję na naszą przyjaźń, czy coś więcej. Nie chcę
mieć z nim dłużej czegoś wspólnego. Tęsknię za nim, za jego uśmiechem, ale
jeszcze bardziej tęsknię za swoim, który przez niego tak długo się nie pojawia
– wyjaśniłam mu, a on ponownie się we mnie wtulił.
- Dbaj o siebie – pożegnał się.
Kiedy Effy przestała się żegnać z Harry’m, spojrzałam jeszcze na
swoich przyjaciół nie wiedząc kiedy znowu będę mogła ich zobaczyć i razem z
brunetką, opuściłyśmy ciepłe pomieszczenie wychodząc na chłodny wiatr.
- Damy sobie radę, razem – powiedziała do mnie przyjaciółka, kiedy
wsiadłyśmy do samochodu.
- Dziękuje – odpowiedziałam jej, przytulając do siebie, po czym
uruchomiłam samochód i tym razem nie miałam zamiaru się nigdzie zatrzymywać.
Kierunek: nowe życie – Irlandia.
/ ZAYN /
Kolejna smętna
piosenka w moich głośnikach, kolejne myśli, które krążyły po mojej głowie i
dotyczyły tylko jej osoby. Jestem idiotą, bo pozwoliłem jej odejść. Jestem
pieprzonym egoistą, który ją zranił i nie liczył się jej uczuciami. Mogę zwalić
winę na procenty, ale wiem, że to nic nie naprawi. Wiem, że wina leży po mojej
stronie. Wiem, że to ja zniszczyłem nas, zniszczyłem ją i zarazem zabrałem jej
brata. Ten Zayn Malik, wzór do naśladowania dla niektórych ludzi na świecie, a
sam znienawidzony przez własną osobę.
Te wszystkie
wspomnienia, które zostaną na zawsze w mojej głowie, nie dające mi zasnąć. Te
wszystkie pamiątki, które nie zostaną zastąpione nowymi, bo momenty z nią już
nie nastąpią. Zostałem skreślony przez jej osobę, już na zawsze. Nie miałem ochoty,
aby walczyć wiedząc, że tak czy tak czeka mnie przegrana. Nie miałem ochoty
błagać o wybaczenie wiedząc, że jej przecząca odpowiedź zniszczy mnie jeszcze
bardziej.
- Zayn? – usłyszałem po drugiej stronie swoich dębowych drzwi.
- Zostaw mnie w spokoju – odpowiedziałam cicho, jednak
wystarczająco głośno, aby ta osoba to usłyszała. Po chwili usłyszałem dźwięk
otwieranych drzwi i wywróciłem tylko oczami. – Czy w tym domu nie można mieć
chwili dla siebie? – spytałem odwracając się do osoby, którą okazał się być
Liam.
- Nie możesz cały dzień leżeć w łóżku, słuchając piosenek, które
tylko doprowadzają Cię do gorszego stanu – powiedział w moim kierunku i usiadł
na krześle przy biurku.
- Nikt mi tego nie zabroni – oznajmiłem szorstko i podszedłem do
okna, aby zapalić kolejnego papierosa. Wiedziałem, że nie lubił mnie ze
szlugiem w ręce, bo twierdził, że niszczę sobie życie i miał rację, jednak ja nie
miałem zamiaru go słuchać. Z kartonika wyciągnąłem jednego papierosa i po
włożeniu go do ust, odpaliłem. Zaciągnąłem się nikotynową truciznę i usiadłem
na zimnym parapecie, opierając głowę o ścianę.
- Zadręczasz się pytaniami, bo czujesz się winny, prawda?
- Nie, kurwa. Daję Ci kolejną propozycję do naszego nowego
teledysku, który może nosić tytuł ‘Real Bad Boi’ – zakpiłem, ale dopiero po
chwili zdałem sobie sprawę z tego jak cholernie mogą zaboleć go moje słowa. –
Przepraszam, Li. Ja po prostu nie daję sobie już rady.
- Rozumiem Cię i nie gniewam się. Chciałbym Ci pomóc, ale nie wiem
jak.
- Spraw, aby jej brat wrócił – powiedziałem i ponownie zaciągnąłem
się swoim lekarstwem na cięższe dni. Nie usłyszałem żadnej odpowiedzi, tylko
ciche westchnięcie, a kiedy na niego spojrzałem, przyglądał się zdjęciu moim i
Julii, które było na szafce nocnej.
- Byliście idealni. Chciałbym, abyście nadal byli i nie będę Cię
bronić mówić, że nie zawiniłeś, bo to nieprawda. Jestem po Twojej stronie, jak
zawsze i dlatego mówię Ci, abyś się nie poddawał.
- A czy ty widzisz jakąś nadzieję na to, aby było lepiej? Nie,
Liam. Bądźmy realistami, ona mi nigdy nie wybaczy, nie tego co zrobiłem.
- Nadzieja zawsze umiera ostatnia.
- Ja już nie mam siły. Nie chcę jeszcze bardziej cierpieć, kiedy
ją zobaczę. Spieprzyłem sprawę, wiem o tym bardzo dobrze i chociażbym zrobił
wszystko co w mojej mocy, ona i tak mi nie wybaczy. Znam ją. Wiem, że straciłem
szansę, którą mi podarowała.
- Jesteś Zayn Malik. Ty się nigdy nie poddajesz, zwłaszcza jeśli
ktoś jest dla Ciebie tak bliską osobą, jak Julia. Jest Twoją przyjaciółką z
dzieciństwa, Twoją prawdziwą miłością, Twoim aniołem, który nauczył Cię być
lepszą osobą. Nie możesz tak po prostu pozwolić jej odejść – powiedział w moją
stronę i pomimo tego, że wiedziałam, iż ma rację, nie zamierzałem nic z tym
robić. Zaciągnąłem się kolejną porcją dymu, a po moim policzku spłynęły
pierwsze łzy.
- Wiem, że myślisz, że nie próbuę, ale jak staram się o tym
myśleć, wszystkie moje myśli prowadzą donikąd, bo wiem, że to wszystko jest
skończone. Nigdy nie znajdę dziewczyny jak ona i nigdy nie zdobędę od niej
wybaczenia. Nigdy nie będzie tak samo, rozumiesz? – podniosłem swój ton, ale
nie spojrzałem na swojego przyjaciela, tylko wpatrywałem się w pustką
przestrzeń za oknem.
- Jeszcze nie wszystko stracone. Daj jej czas, to najważniejsze,
ale nie dużo. Nie tak wiele, żeby ona o Tobie zapomniała i chciała ruszyć do
przodu. Daj jej czas na to, aby za Tobą zatęskniła i po tym jak ją odwiedzisz,
wybaczyła Ci – odpowiedział i na początku nie rozumiałem jego wypowiedzi i
dopiero po chwili trafiły do mnie jego słowa. Może miał rację. Sam do końca nie
wiedziałem, chociaż prędzej czy później będę musiał go
posłuchać, bo kto jak kto, ale Daddy Direction nigdy się nie mylił.
- Dziękuje, Li – wywaliłem szluga za okno i podszedłem do swojego
przyjaciela, przytulając go do siebie.
- Do usług – odpowiedział odwzajemniając uścisk i kiedy się od
niego odsunąłem, posłał mi delikatny uśmiech. Chciałem coś jeszcze powiedzieć,
ale usłyszałem z dołu rozmowy, więc oboje z Payne’m opuściliśmy mój pokój i
skierowaliśmy się do salonu, gdzie znajdowała się Melanie z Niall’em.
- Hej Wam – przywitała się Mela, a ja zauważyłem, że ma czerwone
oczy od płaczu. Nie musiałem pytać o tego powód, bo wiedziałem, że jest to
spowodowane wyjazdem jej przyjaciółek.
- Liam, Julia kazała mnie od Ciebie pożegnać – powiedział w jego
stronę blondyn nie zwracając uwagi na mnie. Na sam dźwięk jej imienia, poczułem
ukłucie w sercu. Poczułem tą cholerną tęsknotę za brunetką.
- Dzięki, potem do niej zadzwonię – odpowiedział mu Payne.
- Czy mówiła coś..
- Nie – przerwał mi szorstko, zanim ja zdążyłem dokończyć
wypowiedź.
- Jesteś na mnie zły? – spytałem ostrożnie.
- A co mam Cię chwalić? – odpowiedział pytaniem oburzony i
spojrzał na mnie złowrogo. – Jesteś dla mnie jak brat, Zayn, ale na jej miejscu
postąpiłbym tak samo.
- Sam czuję się głupio, sam nie mogę przestać o tym myśleć i wiem,
że jestem skończonym idiotą, ale to nie znaczy, że wszystko stracone.
- Żartujesz sobie?! Nigdy nie widziałem tak zranionej dziewczyny jak
ona w tym momencie, a wiesz co w tym wszystkim jest najgorsze? Że wiem, że to
przez Ciebie. Przez mojego najlepszego przyjaciela, który ją skrzywdził –
powiedział patrząc na mnie i wypowiedział to tak, jakby się mną brzydził.
- Przepraszam, Niall. I Ciebie też, Mela – spojrzałem na brunetkę.
- Nie nas powinieneś przepraszać, Zayn – odpowiedziała mi
dziewczyna smutnym tonem.
- Tylko czy jest szansa, że ona będzie chciała mnie słuchać, kiedy
ja będę chciał to zrobić w jej kierunku.
- Zawsze warto zaryzykować – uśmiechnęła się do mnie w geście
wsparcia, a ja podszedłem do niej i mocno ją do siebie przytuliłem.
- Dziękuje – wyszeptałem i poczułem jak ona odwzajemnia uścisk. Czułem
się odrobinę lepiej, dzięki słowom, które kierował do mnie Liam i teraz
Melanie. Widziałem nadzieję na lepsze jutro, na to, że ona będzie mogła mi
wybaczyć. Tak jak za pierwszym razem. Po długiej rozłące i staraniach, udało mi
się, a to dlatego, że w to uwierzyłem. Uwierzyłem w naszą przyjaźń. Wspomniałem
stare czasy, stare wspomnienia, które z nią dzieliłem, ale nie myślałem o
nowych, nie chcąc niczego zapeszyć i tym razem też się nie poddam. Nie stracę
nadziei i wiary w to, co może przynieść nam jutro.
__________________________________________
nie podoba mi się ten rozdział, jak większość, ale ocenę pozostawiam Wam, bo
to jest najważniejsze, także:
CZYTAM = KOMENTUJĘ
z góry dziękuje i do następnego, xx.
JEŚLI MACIE JAKIEŚ PYTANIA DO MNIE LUB DO BOHATERÓW TEGO OPOWIADANIA NP. DO JULII, CZY DO ZAYN'A, ZAPRASZAM TUTAJ:
TYLKO PROSZĘ, ABY PRZED PYTANIEM WPISAĆ #HP, JEŚLI DOTYCZY
ONO BOHATERA Z TEGO OPOWIADANIA. Z GÓRY DZIĘKUJE :)
no i się popłakałam, ale ty zawsze doprowadzasz mnie do takie stanu, że łzy wylewają mi się strumieniami z oczu. czuję się głupio z tym wszystkim, bo sama jestem pod jednym wielkim znakiem zapytania. co dalej z losami Julii i Zayn'a. Przecież każde z nas doskonale wie, że ta dwójka to najlepsza para na całym świecie a to wszystko nie może się tak skończyć. Powiedz mi, że to dopiero początek i Oni wrócą do siebie.. proszę.
OdpowiedzUsuńxx NANCY.
czemu Ci się nie podoba ten rozdział? ciekawy jest. co prawda nie dzieje się w nim zbyt dużo, bo tylko wyjazd Julii i słowa kierowane do Zayna, ale mimo to jest interesujący.
OdpowiedzUsuńile przewidujesz rozdziałów do końca opowiadania? mam nadzieje, że wszystko skończy się chociaż trochę bardziej szczęśliwie, bo ta część wprowadziła mnie w jakiś dziwny nastrój. czuję się przygnębiona i bez energii. wiem, dziwna jestem. zapomnij.
kopiując słowa z poprzedniego komentarza: "Powiedz mi, że to dopiero początek i Oni wrócą do siebie.. proszę."
no to do następnego! xx
pozdrawiam
@anitka_1D
http://welcome-in-tomlinsons-house.blogspot.com/
rozdziałów przewiduję 17 łącznie z epilogiem :)
UsuńPodoba mi się ! Smutny ten rozdział :/ mam nadzieję, że Zayn i Julia się pogodzą <3
OdpowiedzUsuń-Kiinia
[Spam]
OdpowiedzUsuńSilniejsza osobowość - silniejsze cierpienie, straszniejsze upadki, większa amplituda przeżyć. Być silnym - to boli.
Chciałabym zaprosić Cię na moje opowiadanie przedstawiające historię Justina Biebera oraz Ebony Crawford. Akcja rozgrywa się w Los Angeles a ich życie jest normalne – do czasu. Czeka ich wiele rozczarowań, przeżyć i wspomnień. Mam nadzieję, że będziesz chciała śledzić ich losy.
Zapraszam serdecznie :*)
www.badboymeetsdevil.blogspot.com
miałam trochę zaległości, ale bardzo cieszę się, że już nadrobiłam. świetnie piszesz, a te smutne sceny nawet mnie doprowadzają do łez, wiec brawooo :D
OdpowiedzUsuń