poniedziałek, 20 sierpnia 2012

rozdział piąty


- Powiedziałam im prawdę – oznajmiłam mojemu przyjacielowi, który spacerował obok mnie, w ręce trzymając wysoki, papierowy kubek ze Starbucksa.
- I jak? – spytał spoglądając na mnie.
- Myślałam, że będzie gorzej – odpowiedziałam z delikatnym śmiechem – nie wkurzyły się, były zdziwione, a potem – urwałam i upiłam łyka swojej mrożonej kawy – przyszli chłopacy – dokończyłam i zobaczyłam kątem oka, że go zdziwiłam tą odpowiedzią.
- Czekaj, czekaj. Spotkałaś się z One Direction? – chciał się upewnić.
- Jak najbardziej – oznajmiłam – i pogodziłam się z Zayn’em – sprzedałam mu kolejną nowinę, a on aż się zatrzymał z wrażenia.
- Jestem z Ciebie dumny – powiedział po chwili i mocno mnie do siebie przytulił. Odwzajemniłam uścisk z uśmiechem, po czym ruszyliśmy przed siebie spacerując Piccadilly.
Z mojej twarzy nie znikał uśmiech. Byłam szczęśliwa, bo powiedziałam swoim przyjaciołom o swojej bolącej przeszłości, a zarazem odzyskałam swojego najlepszego przyjaciela z dzieciństwa, z którym spędziłam w tym tygodniu dużo czasu. Miło było znowu z nim porozmawiać, ponarabiać zaległości, usłyszeć jego niesamowity śmiech. Brakowało mi go i dopiero teraz to zrozumiałam, dopiero teraz, kiedy się z nim pogodziłam. Wcześniej to uczucie przysłaniała cała nienawiść do niego skierowana. Nienawidziłam go, wiedziałam, że zapomniał, przy okazji mnie tym raniąc, ale może tak naprawdę tylko ukrywałam tęsknotę do niego, udawając jak bardzo go nienawidzę. Może tylko bałam się przyznać samej sobie, jak bardzo mi go brakuje, jak bardzo za nim tęsknię. Może..
- Mam pytanie, a może raczej taką małą prośbę – przerwał moje myślenie Paul. Odwróciłam głowę w jego stronę, a on wpatrywał się w chodnik, jednak po krótkim czasie przeniósł wzrok na mnie – co robisz w tą sobotę? – spytał.
- Idziemy z Zayn’em do kina – odpowiedziałam szybko, a on tak jakby posmutniał – dlaczego pytasz? – zapytałam.
- Idę na ślub mojej kuzynki, ale muszę zabrać ze sobą osobę towarzyszącą i myślałem, że może zechciałabyś ze mną iść jako przyjaciółka – wyjaśnił.
- Przepraszam, ale nie mogę – powiedziałam wiedząc, że go zawiodłam, bo nie mogłam mu pomóc. Po raz pierwszy mu odmówiłam i nie chciałam żeby czuł się odrzucony, był dla mnie zbyt ważny.
- Nic się nie stało – uśmiechnął się delikatnie, a ja pomyślałam o jednej osobie, która mogła mi w tym momencie pomóc.
- Ale wiem kto może Ci dotrzymać towarzystwa – szybko podzieliłam się z nim swoim pomysłem, a on zrobił pytającą minę domagając się więcej szczegółów, a ja wyciągnęłam z torebki telefon. Ja mu nie mogłam pomóc, ale znam jedną osobę, która nie miała żadnych planów na weekend, a narzekała, że będzie się sama nudzić domu.
- Tak? – usłyszałam głos przyjaciółki po drugiej stronie słuchawki.
- Zrobiłabyś coś dla mnie? – spytałam błagalnym tonem, nie owijając w bawełnę.
- Dla Ciebie wszystko, Jules – odpowiedziała radośnie.
- Dziękuje, wytłumaczę Ci wszystko u chłopaków – zaśmiałam się. Uwielbiałam ją lekko wkurzać i jeszcze bardziej niecierpliwić.
- No wiesz co! – usłyszałam tylko.
- Do zobaczenia – pożegnałam się i schowałam telefon do torebki. – Załatwione – powiedziałam do Paul’a, a ten się tylko zaśmiał.
- Czy ty właśnie zaprosiłaś jakąś dziewczynę, która nie wiem jak się nazywa, na wesele mojej kuzynki? – spytał niedowierzając, a ja kiwnęłam głową.
- Nie masz się o co martwić – pocieszyłam go i poklepałam Paul’a lekko po ramieniu, po czym ruszyliśmy w stronę jego auta. Następny przystanek – dom chłopaków. Mały odpoczynek nad ich basenem w towarzystwie Zayn’a, a potem dobry film z resztą ekipy. Życie potrafi się zmienić. W ciągu jednej sekundy potrafi się obrócić o 180 stopni, ale to od nas zależy czy zaakceptujemy tę zmianę, czy będziemy chcieli powrócić do dawnego stylu życia, którym żyliśmy jeszcze przed zmianą. Ja wybrałam wersję pierwszą, bo dzięki niej odnalazłam swoje szczęście. Szczęście, które znikło w moim życiu na długo, ale teraz ponownie wróciło, tyle że z większą siłą.

* * *

Opalałam się przy basenie w domu One Direction, leżąc na białym leżaku i sądząc colę z lodem. Mój przyjaciel znajdował się dwa metry przede mną, pływając w dużym basenie. W głowie nuciłam jedną z ich piosenek, którą ostatnio zaczęłam słuchać, a nosiła ona tytuł ‘I Want’ i w tym samym momencie zobaczyłam jak ktoś staję przede mną. Otworzyłam oczy i ujrzałam nikogo innego jak Zayn’a.
- Może mała kąpiel? – zaproponował, a po jego wyrzeźbionym ciele spływały krople wody.
- Nie mam ochoty – powiedziałam leniwie i odłożyłam swoje czarne Ray-bany na jasne płytki. Kiedy już miałam się odwracać  na brzuch, poczułam mokre, silne dłonie na swoim ciele.
- To nie było pytanie – oznajmił zadziornie i wziął mnie na ręce. Jedną ręka podtrzymywał mnie pod kolanami, a drugą trzymał na mojej talii.
- Nawet o tym nie myśl – zagroziłam mu i próbowałam się wyrwać, ale brunet był zbyt silny. Zdążyłam tylko wstrzymać oddech i poczułam jak fala zimnej wody rozchodzi się po całym moim ciele.
Po kilku sekundach mój przyjaciel wypłynął na powietrznię, nadal mnie trzymając w taki sam sposób.
- Ty idioto! – krzyknęłam przecierając oczy, które po chwili otworzyłam i zobaczyłam jak Malik się dumnie uśmiech. Zrobiłam lekki łuk na wodzie swoją lewą ręką, tak aby przezroczysta ciecz dotknęła mojego przyjaciela, co mi się akurat udało. Cała zawartość wylądowała na jego twarzy, jak i włosach. On tylko machnął teatralnie głową, ponieważ ręce miał zajęte, nadal mnie trzymając, po czym na mnie spojrzał. Nasze spojrzenia się spotkały, a ja zagłębiłam się w jego dużych, czekoladowych oczach. Na swoich plecach nadal czułam jego dłoń, a w tym momencie poczułam także jego usta na swoich. Jego wargi lekko musnęły moje, a ja odpowiedziałam tym samym. Wplotłam dłonie w jego ciemne, gęste włosy, a on nie puszczał mnie ze swoich objęć, wręcz przeciwnie. Przyciągał mnie jeszcze bliżej do siebie, tak że czułam teraz jak mój brzuch ociera się z jego, a nasze języki razem tańczyły, odszukując siebie wzajemnie.
Nie myślałam nawet nad tym, aby to przerwać, nie chciałam, chociaż wiem, że powinnam. Jego ciepłe wargi, które dotykały moich sprawiały, że motylki w moich brzuchu zaczęły radośnie tańczyć, a w moim sercu poczułam ogromnie ciepło przepełnione nieznanym mi uczuciem. Obydwoje zdawaliśmy sobie sprawę, że właśnie przekraczamy granicę przyjaźni, że właśnie robimy coś co nie można było zaliczyć do rzeczy, które robi się z przyjaciółmi, jednak pomimo tego, żadne z nas nie postanowiło tego przerwać. Sprawiał, że czułam się inaczej. Może dlatego, że tak długo był dla mnie kimś naprawdę bliskim, a teraz po raz pierwszy spróbowaliśmy czegoś nowego. Czegoś nieznanego.
- Nie widzieliście może tych nowych chipsów, które wcz.. – usłyszałam głos Niallera i jak oparzona osunęłam się od Malik’a, który wystraszony puścił mnie delikatnie z jego uścisku – oj, przepraszam – powiedział blondyn zdziwiony widokiem, który właśnie zobaczył.
- Pomogę Ci ich szukać – zaproponowałam szybko nie patrząc w stronę Zayn’a i szybko opuściłam basen. Narzuciłam na siebie biały ręcznik i ruszyłam za Horanem. Po drodze otarłam delikatnie każdą odsłoniętą część mojego ciała i zarzuciłam ręcznik na szyję. Weszliśmy do jasnej kuchni przez tylne drzwi i zaczęliśmy szukać przysmaku naszego łakomczucha.
- Nie chcę być wścibski, ale moim zdaniem tak się nie zachowują przyjaciele – oznajmił Niall, a ja poczułam jak moje wyrzuty sumienia zaczynają dawać o sobie znać.
- Wiem, ale jak on zaczął mnie całować, ja po prostu.. – zaczęłam zamykając jedną z szafek, gdzie nie znalazłam przekąski, ale blondyn mi przerwał.
- Podejrzewałbym wiele dziewczyn, które Zayn może pocałować, ale na pewno nie Ciebie – odpowiedział spoglądając na mnie.
- Ach tak, pan który nie lubi trzymać rączek przy sobie – zaśmiałam się, tak samo jak mój towarzysz, ale po chwili spoważnieliśmy – Może on po prostu myślał, że się zakrztusiłam? – rozważałam.
- Tak, i językiem chciał Ci przekazać powietrze – odpowiedział szybko i znowu się zaśmialiśmy.
- Wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? – Horan spojrzał w moją stronę. – że mi się to naprawdę podobało. Kiedy mnie całował, poczułam jakby nasza przyjaźń była tylko przykrywką tego, co naprawdę skrywamy, że on zrobił to do czego obydwoje baliśmy się posunąć w przeszłości. Kiedyś nie mieliśmy pojęcia co to miłość, może dlatego staliśmy tylko w miejscu, a dzisiaj było inaczej – wytłumaczyłam mu szczerze.
- W takim razie dlaczego mu o tym nie powiesz? – spytał, a ja zaczęłam znowu przeglądać szafki.
- Bo boję się odrzucenia – odpowiedziałam smutno.
- Zayn zaczął Cię całować, czyli coś w tym jest. Zrobił krok, teraz czas na Ciebie – doradził mi.
- Czyli czas na szczerą rozmowę – odpowiedziałam po zastanowieniu.
- Rozmowę z kim? – przerwała nam Effy, a ja podskoczyłam przestraszona. Za nią weszła reszta moich przyjaciółek, razem z chłopakami i Danielle.
- Z Zayn’em – oznajmiłam.
- O czym? – kolejne pytanie tym razem z ust Melanie.
- Opowiem wam jak będzie po wszystkim – uśmiechnęłam się błagalnie.
- Wy i te Wasze tajemnice – powiedziała Mela, a ja odpowiedziałam lekkim śmiechem. Nie bałam się z nim porozmawiać, bałam się jego odpowiedzi. To było moja jedyna obawa, mój jedyny strach, który zaczął mi towarzyszyć. Dopiero go odzyskałam, a nie chciałam go ponownie stracić. Za wiele dla mnie znaczył.

* * *

Oglądaliśmy wszyscy ostatnią część Batmana w naszej domowej, wielkiej sali kinowej. Każdy był uważnie wpatrzony w ekran, oprócz mnie. Mój wzrok dyskretnie lądował na długonogiej brunetce o pięknych, brązowych oczach, która siedziała pomiędzy Melanie, a Hazzą. Kiedyś była mnie najlepszą przyjaciółką, która zawsze mi dobrze radziła, a dzisiaj zacząłem darzyć ją nowym uczuciem, którego wcześniej nie znałem. Kiedy nasze usta złączyły się w jednym pocałunku, poczułem że właśnie z tym co się wtedy działo, rodzi się coś nowego, przestajemy być przyjaciółmi, a ruszamy dalej nieznaną nam do tej pory ścieżką. Bałem się, że ona szybko mnie od siebie odsunie, po czym dostanę od niej z otwartej dłoni, ale stało się inaczej. Stało się coś, co sprawiło, że ja chciałem to jeszcze bardziej pogłębić. Może przez to bym ją ponownie stracił, ale w końcu żyję się tylko raz. Odważyłem się, żeby pokazał jej swoje prawdziwe uczucia, o których nie miałem pojęcia, aż do dziś.
Brunetka zorientowała się, że ją obserwuję, odwracając głowę w moją stronę, więc mój wzrok szybko powędrował na Nialla, który siedział obok Melanie, żebym tylko nie został przyłapany na gorącym uczynku. Widziałem jak mój przyjaciel zajada wcześniej poszukiwane chipsy, w tym momencie podsunął dużą miskę do Melanie. Ona się zawstydziła, po czum wzięła plasterek cienkiego ziemniaka i włożyła go do buzi, natomiast mój przyjaciel odłożył miskę na bok. Albo było ze mną coś nie tak i miałem głupie przewidzenia, albo mój przyjaciel właśnie oddał swojego ostatniego chipsa swojej towarzyszce. Każdy wiedział jakie to miało znaczenie. Kiedy Niall oddawał Ci ostatniego chipsa, musiałeś być dla niego wyjątkowy. Nie musiałem zagłębiać się w dalsze pytania, by stwierdzić, że temu małemu żarłokowi podoba się siedząca obok niego Mela.
Uśmiechnąłem się lekko, po czym wstałem z wygodnej, czerwonej skóry.
- Pójdę po więcej chipsów – zaproponowałem i wziąłem ciemną miskę w jedną dłoń.
- Pomogę Ci – zaoferowała Julia, na co odpowiedziałem delikatnym uśmiechem.
- Ominie Was najlepszy moment – usłyszałem głos Liama, który otulał ramieniem swoją dziewczynę.
- Byliśmy na tym w kinie – skłamała moja przyjaciółka, za co byłem jej ogromnie wdzięczny, po czym ruszyliśmy w stronę drzwi. Przepuściłem ją, aby przeszła pierwsza, więc ona mnie wyminęła, po czym udaliśmy się w stronę kuchni.
Pomiędzy nami panowała krępująca cisza i obydwoje znaliśmy jej przyczynę. Każdy z nas chciał zacząć rozmowę, widziałem jak brunetka się wahała, ale żadne słowo nie zostało wypowiedziane ani przeze mnie, ani przez Julię.
Poszliśmy do kuchni i od razu wyciągnąłem z jednej z szafek paczkę serowych chipsów, po czym wysypałem zawartość do miski. Wywaliłem pusty papierek do kosza pod zlewem i wyciągnąłem jeszcze z lodówki dwie puszki coli. Jedną podałem brunetce, która odpowiedziała mi uśmiechem, a drugą pozostawiłem sobie.
- Julia – zacząłem otwierając puszkę i po chwili usłyszałem charakterystyczny dźwięk dla tej czynności. Już miałem kontynuować swoją wypowiedź, kiedy do pokoju wparował Lou.
- Nie dręcz już tej dziewczyny, Zayn – powiedział, a ja właśnie miałem ochotę się na niego rzucić z pięściami za jego idealne wyczucie czasu.
- Film się już skończył? – zapytałem tylko.
- Podobno byłeś na nim w kinie – dogryzł mi uśmiechając się zadziornie i wziął z miski jednego chipsa cisnąc go od razu do buzi. – Niall się cierpliwi – dokończył, kiedy przegryzł zawartość w swojej buzi.
- Właśnie mieliśmy iść – odezwała się Julia z uśmiechem, przez który moje usta same powędrowały ku górze. Ta niezwykła dziewczyna sprawiała, że każdy dzień mógł być lepszy, gdy tylko czułem jej obecność, czy czarowała mnie swoją urodą. 

____________________________________________

Witam przy piątym już rozdziale :) Mała zmiana akcji, hah. Mam nadzieję, że 
się Wam podoba i nie zabijecie mnie za to, że znowu kilka spraw skomplikowałam :P
Czekam na szczere opinie <3 

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO DLA SILNEJ I WSPANIAŁEJ DEMI!
taka moja robota : KLIK :) 

Do napisania, xx. 

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

rozdział czwarty


            Zajadałam się przepyszną rybą, którą przygotowała moja mama, a w tle słyszałam jakąś nowość muzyczną, która była przedstawiana w radiu.
- Julia, co tam u Zayn’a? – usłyszałam od mojej mamy, a ja omal nie wyplułam swojego posiłku z ust.
- Że co?! – spytałam zdziwiona ocierając usta białą chusteczką.
- Zayn? Ten z Bradford? – dopytywał się tata.
- Tak, dzwonił do mnie wczoraj i poprosił o adres – wytłumaczyła mi brunetka, a ja poczułam jak się we mnie wszystko gotuje.
- Po co mu go dawałaś? – spytałam oschle.
- Julia, nie takim tonem – uspokajał mnie tata.
- Poprosił, więc mu go dałam. Pomyślałam, że możecie co nieco odnowić – oznajmiła mi spokojnie, po czym wzięła do buzi kawałek ryby.
- A pomyślałaś, że może ja tego nie chcę? – zapytałam zdenerwowana.
- Dlaczego nie? Byliście najlepszymi przyjaciółmi – przypomniał mi tata, a ja na niego gniewnie spojrzałam.
- To było kilkanaście lat temu! – uniosłam swój ton.
- To że straciliście ze sobą kontakt, to nie znaczy, że nie można go odbudować – doradziła mi mama.
- Zapomnij o tym – odpowiedziałam jej i wstałam od stołu – na mnie już czas – pożegnałam się, po czym ruszyłam w stronę swojego pokoju. Wzięłam z niego swoją czarną torebkę, pakując do niej telefon, kluczyki, pamiętnik i kilka innych drobiazgów, po czym jeszcze szybko spryskałam się swoimi perfumami i ruszyłam schodami w dół.
- Hej! Zawieziesz mnie do Kurt’a? – spytał mój młodszy brat.
- Nie ma sprawy – odpowiedziałam z uśmiechem. Nie lubiłam się przy nim kłócić z rodzicami, bo za każdym razem kiedy to robiłam, on płakał. Był młody i nie rozumiał jeszcze niektórych rzeczy, a ja nie chciałam go niczym zadręczać i nie chciałam, żeby i on przy tym cierpiał. Pewnego razu, kiedy pokłóciłam się z rodzicami o jakąś imprezę, on przyszedł do mnie w nocy zapłakany i powiedział, że się boi. O mnie, o rodziców, o naszą rodzinę. Uspokajałam go, że to nic takiego i że nie ma się o co martwić. Tamtego wieczoru, kiedy widziałam jak on cierpi, łamało mi się serce, bo był za młody na zamartwianie się, a zwłaszcza o coś, co nie ma sensu, dlatego od tamtego czasu nie podnosiłam swojego głosu przy rodzicach, kiedy on był w pobliżu, aż do dzisiaj.
Podeszłam do lustra przy wejściu i ułożyłam starannie włosy, układając je na ramionach. Miałam na sobie jasnomorską koszulę bez rękawków, która miała różowe ozdobienie w postaci paska, który przechodził przez guziki, a także tego samego koloru kołnierz. Do tego nałożyłam na siebie dżinsowe spodenki z jedną nogawką w srebrnym brokacie, a na nogach miałam czarne baleriny ze świecącą wstążką.
Nim się obejrzałam mój brat był już na dole, żegnając się z rodzicami.
- Miłego dnia – usłyszałam od taty, ale ja tylko złapałam za klamkę i wyszłam na zewnątrz. Było dzisiaj wyjątkowo ciepło, co mnie ogromnie cieszyło, bo mogłam chociaż na chwilę odłożyć luźne swetry i długie dżinsy, a zamienić je na coś letniego, jak to w tą porę roku wypada.
Podeszłam do swojego auta, które stało naprzeciwko wejścia, a mój brat szedł od razu za mną. Zajęłam miejsce kierowcy, natomiast Jake miejsce pasażera, zapięliśmy pasy i ruszyłam w stronę domu przyjaciela mojego brata.
- Znowu się na nich gniewasz – usłyszałam po chwili, a ja zesmutniałam z tego powodu, że znowu był świadkiem takiej rozmowy.
- Po prostu.. trochę mnie zdenerwowali, ale nie masz się o co martwić – pocieszyłam go na koniec się uśmiechając po czym odwróciłam na chwilę wzrok od drogi, a przeniosłam go na niego. Bawił się zamkiem w swojej bluzie, a wzrok miał spuszczony w dół. Swoją lewą ręką potargałam mu lekko włosy i wróciłam wzrokiem na jezdnie, a kątem oka zobaczyłam jak Jake się lekko uśmiecha.
- Zayn to Twój chłopak? – spytał ostrożnie, a ja się lekko zaśmiałam.
- Nie, coś ty. To.. dawny przyjaciel. Kiedy mieszkaliśmy w Bradford chodziłam z nim do przedszkola, a potem po przeprowadzce do Londynu, nasz kontakt się urwał i teraz mama myślała, że robi dobrze, ale niestety się myliła – wytłumaczyłam mu.
- Jeśli on jest Twoim przyjacielem, to dlaczego nie chcesz z nim porozmawiać? – zadał kolejne pytanie.
- Bo mnie zranił – odpowiedziałam bojąc się czy dobrze robię, opowiadając mu o tym, ale on tylko spojrzał na mnie z troską i znowu posmutniał.
- W takim razie nie może się nazywać Twoim przyjacielem – powiedział swoim melodyjnym głosem.
- Dokładnie – przyznałam mu rację z uśmiechem i podjechałam pod brązowy dom szeregowy, który należał do Kurt’a.
- Baw się dobrze – pożegnał się ze mną, opinając pasy.
- Dziękuje i wzajemnie – odpowiedziałam z uśmiechem, po czym mój brat wyszedł z auta, pomachał mi jeszcze na pożegnanie i podbiegł do dużych drzwi. Ruszyłam z miejsca i skierowałam się do domu Rose.
Z każdym kolejnym metrem, czułam coraz większy stres. Miałam obawy, czy robię dobrze, mówiąc im o całej sprawie. Za kilkanaście minut miały poznać całą moją historię, która była połączona z przeszłością ich idola. Jak zareagują? Będą na mnie złe, czy może po prostu lekko się uśmiechną i powiedzą, że mnie rozumieją? Nie, zdecydowanie stawiam na wersję A. W końcu ukrywałam to przed nimi przez kilka lat, a teraz rozważam czy mi wybaczą. Pewnie wyjdę stamtąd w niecałą godzinę, rozpłakana, bo stracę je wszystkie, a zostaną mi po nich tylko pamiątki i wspomnienia. Znowu stracę bliskie dla siebie osoby. Deja vu, które tak cholernie będzie mnie bolało i raniło na każdym kroku. Taka mała powtórka z rozrywki, bo przecież los nigdy nie był po mojej stronie, prawda? Bo po co uszczęśliwiać taką Julię Moon, skoro można cały czas tylko przyprawiać ją o łzy. Przecież takie jest jej przeznaczenie.

            Przejechałam kilka ulic, przy okazji zaliczając kilka krótkich korków ulicznych, aż w końcu dojechałam do bliźniaka, w którym mieszkała moja przyjaciółka. Znalazłam jakieś puste miejsce w pobliżu ruchliwej ulicy, aż w końcu udało mi się wynaleźć jakiś mały prostokąt, w który wpasowałam swoje auto. Wzięłam torebkę i wyszłam na zewnątrz, zamykając za sobą auto automatem, po czym ruszyłam w stronę brązowego, cegielnego domu.
Rose mieszkała najdalej od nas wszystkich, ale pomimo tego to u niej najczęściej się spotykałyśmy. Jej rodziców często nie było w domu, a czasami miałyśmy okazję, żeby naprawdę zaszaleć, czy coś świętować, dlatego to jej dom jest najczęściej wybieranym miejscem spotkań, a poza tym za każdym razem kiedy do niej przyjeżdżałyśmy, ona witała nas swoim przepysznym spaghetti, które po prostu rozpływało się w ustach.
Zapukałam lekko do drzwi i już po kilku sekundach zobaczyłam jak się one otwierają, a ja zobaczyłam swoją przyjaciółkę. Miała na sobie krótkie, czarne spodenki, które odsłaniały jej zgrabne nogi, a do tego luźną, białą bluzkę na ramiączkach z małą kieszonką po lewej stronie.
- Hej – przywitałam się z uśmiechem, po czym szybko ją do siebie przytuliłam.
- Hej – odpowiedziała mi i odwzajemniła uścisk, po czym zaprosiła mnie do środka. Korytarz był tutaj wąski i w kolorze brązu. Po mojej lewej stronie znajdował się mały łuk prowadzący do przestronnej kuchni, a po mojej prawej kolejne małe półkole, tym razem trochę większe, prowadzące do salonu, z którego słyszałam głosy. Skierowałam się w tamtą stronę i zobaczyłam dwie pozostałe przyjaciółki siedzące na czarnej skórze przy szklanej ławie.
Salon był w kolorze jasnego fioletu. Naprzeciwko wejścia były dwie sofy z czarnej skóry, a naprzeciwko nich znajdował się średniej wielkości szklany stolik. Bardziej po prawo znajdował się wielki telewizor plazmowy oraz różne kolorowe rzeźby, a na ścianie obok mnie wielki portret ilustrujący moją przyjaciółkę z rodzicami.
Przywitałam się szybko z Effy oraz Melą, po czym zajęłam miejsce obok Rose, siadając obok niej na sofie, znajdującej się naprzeciwko dziewczyn.
- Skoro wszyscy już są, to ja przyniosę moje specjalne danie – oznajmiła Rose z uśmiechem na twarzy i skierowała się w stronę kuchni.
- Zapowiada się dzisiaj popołudnie zwierzeń. Nie dosyć, że Mela ma nam coś do powiedzenia, to Rose powiedziała, że ty również, Julia – powiedziała Effy.
-  Tak, tylko boję się, że Wam się to nie spodoba – wyznałam szczerze i zesmutniałam na samo wspomnienie moich rozmyśleń, przeprowadzonych w samochodzie.
- Znamy się już tyle lat, że nie tak łatwo nas złamać – pocieszyła mnie Mela z delikatnym uśmiechem.
- Uwierz, że to akurat może zniszczyć wszystko – odpowiedziałam jej i zobaczyłam jak w jej oczach pojawia się iskierka ciekawości, ale także bólu, tak jakby sama się bała usłyszeć tego co im miałam do powiedzenia.
- Chyba nie jesteś w ciąży z Paul’em? Albo nie wyprowadzasz się gdzieś do Norwegii, gdzie Twoi rodzice będą pracować przy hodowli reniferów, a Ty z Twoim bratem będziesz im pomagać, aż w końcu tak Was to pochłonie, że zaczniecie je nazywać.. – spytała z niepokojem, ale ja tylko wybuchłam śmiechem.
- Mel, spokojnie – przerwałam jej – ani wersja A, ani B nie wchodzi w rachubę – odpowiedziałam, a ona odetchnęła z ulgą. Chciałam już im zdradzić, czego dotyczy moje wyznanie, ale w tym momencie wróciła do nas Rose z czterema talerzami pysznego spaghetti, które było posypane odrobiną parmezanu. Postawiła wszystkim talerz przed nosem, a ja poczułam ciepłą woń wydobywającą się z dania naprzeciwko. Brunetka zajęła miejsce obok mnie i wszystkie wzięłyśmy się za zajadanie przepysznego dania.

- Jak zawsze pyszne – pochwaliłam wracając z kuchni, gdzie odniosłam brudne talerze po zjedzonym przez nas spaghetti.
- Dziękuje – odpowiedziała Rose z uśmiechem, a ja zajęłam miejsce obok niej.
- To teraz czekamy na Wasze zwierzenia – powiedziała z ekscytacja w głosie Effy, a wzrok wszystkich dziewczyn został skierowany w moją stronę.
Wzięłam głęboki oddech i przygotowałam się na najgorsze.
- Chodzi o Zayn’a – zaczęłam nie owijając w bawełnę.
- Wiedziałam! – krzyknęła Mela, a ja się do niej lekko uśmiechnęłam.
- Nie, on mi się nie podoba, żaden z nich nie wpadł mi w oko – wytłumaczyłam szybko – chodzi o jego przeszłość, a raczej naszą – wytłumaczyłam, a one jeszcze bardziej się zainteresowały, jak i zdziwiły – jak wiecie, kiedyś mieszkałam w Bradford i… chodziłam z Malikiem do przedszkola. On był starszy, więc chodził do innej grupy, ale to i tak nie przeszkadzało nam w tym, żebyśmy się przyjaźnili. Zaczęło się od tego, że ja chciałam się pobawić jedną lalką, ale inna dziewczyna mi ją wyrwała z rąk, więc się rozpłakałam, a on do mnie podszedł. Powiedział, że mogę się z nim pobawić w co innego. Na początku stawiałam opór, ale po chwili zaryzykowałam. Potem spotykaliśmy się codziennie, a z dnia na dzień rodziła się coraz większa przyjaźń. Jak się okazało, on mieszkał niedaleko, więc spotykaliśmy się także poza przedszkolem. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, nigdzie się bez siebie nie ruszaliśmy. Mogliśmy sobie wszystko powiedzieć, w każdej sprawie sobie doradzić, a także potrafiliśmy rozśmieszyć się do łez. Jednak wszystko co dobre szybko się kończy. Wyprowadziłam się do Londynu i na początku do siebie pisaliśmy, ale potem kontakt się urwał, a nasza przyjaźń dobiegła końca – opowiedziałam z bólem w głosie i poczułam jak łzy gromadzą się w moich oczach, ale nie pozwalałam żadnej z nich wypłynąć. Zobaczyłam, że dziewczyny są zdziwione moją wypowiedzią, a ja bałam się ich odpowiedzi.
- Czyli kiedyś przyjaźniłaś się z Zayn’em? – spytała Effy, żeby się upewnić. Kiwnęłam tylko głową na znak odpowiedzi, a pomiędzy nami zapanowała niezręczna cisza.
- Dlaczego nam nie powiedziałaś wcześniej? – kolejne pytanie, tym razem skierowane ze strony Meli.
- Nie chciałam o tym rozmawiać, bo to za bardzo mnie bolało. Przez niego cierpiałam, bo obiecaliśmy sobie, że nigdy o sobie nie zapomnimy, a on.. tak po prostu wymazał mnie ze swojej pamięci. Wiem, że stał się sławny, że miał nowe obowiązki, ale byliśmy ze sobą naprawdę blisko, a jego strata była dla mnie jak wbicie ostrego noża w serce – odpowiedziałam.
- To dla tego ich teraz nie lubisz – oznajmiła cicho Rose.
- Nie, to do niego mam uraz, nie do nich – wytłumaczyłam szybko i w tym momencie usłyszałam pukanie do drzwi. Na mojej twarzy pojawił się znak zapytania i szybko spojrzałam na Rose, która wstała z miejsca. Miała niewinną minę, ale zarazem mogłam z niej wyczytać, że za coś przeprasza. Nie pytałam o co chodzi, tylko czekałam, sama nie wiem na co.
Usłyszałam głośne przywitania na holu i szybko odwróciłam głowę w tamtą stronę. Nikogo nie widziałam, tylko kilka cieni, a po chwili moim oczu ukazała się piątka chłopaków. Bardzo dobrze mi znanych. Pierwszego ujrzałam Niall’a, który szybko nam pomachał na dzień dobry. Po nim wszedł Liam, Harry, Louis i na końcu Zayn, którego wzrok powędrował od razu na mnie.
- Witam panie – przywitał się z nami Louis, a dziewczyny do nich podbiegły i szybko się z nimi przywitały.
- Przypomniało mi się, że mam brata do odebrania – powiedziałam szybko i wstałam z miejsca ruszając do wyjścia.
- Hej Julia, wiesz, że jesteś piękna? - usłyszałam od Harry'ego, który znikąd pojawił się naprzeciwko mnie, hamując mi drogę do wyjścia. Lekko się zarumieniłam na dźwięk jego komplementu - nie wiem jak Zayn mógł zapomnieć taką ładną twarz - kontynuował.
- Dzięki stary - powiedział wspomniany wcześniej chłopak.
- Wiesz.. kiedyś byłam obrzydliwą i natrętną przyjaciółką - wytłumaczyłam mu patrząc się na bruneta.
- Nie prawda - zaprzeczył.
- Jesteś pewny? Bo ta wizja prześladowała mnie od kilku lat, a jedynym jej zaprzeczeniem mógł być ten cholerny telefon od Ciebie, na który tak długo czekałam, ale wiesz co? - przerwałam, żeby otrzeć łzę spływającą po moim policzku - nigdy się go nie doczekałam, a moja wizja stała się tylko potwierdzeniem - odpowiedziałam mu płacząc.
- Przepraszam.. - oznajmił z bólem w głosie.
- Nie chcę Twojego durnego 'przepraszam', Zayn - powiedziałam podnosząc głos - Wiem, że ja nie jestem też w tym wszystkim aniołkiem, ale ja przynajmniej po mojej wyprowadzce, starałam się codziennie do Ciebie pisać, a potem gdy nie pojawiały się odpowiedzi, po prostu zrezygnowałam, tak jak ty wcześniej - przypomniałam mu i poczułam kolejną łzę, ale tym razem pozwoliłam jej powolnie spłynąć po moim policzku, nie przejmując się czy właśnie rozmazał mi się makijaż i wyglądam jak potwór, czy tym, że właśnie wszyscy nas słuchali i poznawali jeszcze większe szczegóły naszej kłótni. Nic się teraz nie liczyło. Chciałam tylko mieć to w końcu z głowy. Już nigdy do tego nie wracać. Nigdy więcej już na niego nie patrzeć.
Ruszyłam w stronę drzwi, wymijając Styles'a, który tym razem nie stawiał oporu. Już dochodziłam do drzwi, kiedy znowu usłyszałam jego głos.
- Yesterday... All my troubles seemed so far away; now it looks as though they’re here to stay. Oh, I believe in yesterday - zaśpiewał swoim melodyjnym głosem, a ja zamarłam - Suddenly... I’m not half the man I used to be, there’s a shadow hanging over me. Oh, yesterday came suddenly - śpiewał dalej, a ja nie wiedziałam co mam robić. Stałam przed drzwiami jak głupia, zastanawiając się nad kolejnym krokiem, nad tym co naprawdę się dzieję. Odwróciłam się i zobaczyłam jego brązowe oczy wpatrujące się w moje, a z jego ust nadal wydobywały się słowa piosenki. Z tymi znajdował się Horan, który grał melodię na swojej gitarze, a reszta pozostała za łukiem, w którym był salon.
Malik dokończył piosenkę po czym jeszcze bliżej do mnie podszedł.
- Błagam, Julia. Zacznijmy od początku - powiedział smutno.
- Przychodzisz tutaj, psując mi wieczór, do tego śpiewasz piosenkę mojego ulubionego zespołu z czasu przedszkola, a teraz prosisz o wybaczenie, a ja nie wiem jak mam postąpić - oznajmiłam ścierając łzę spływającą po moim policzku.
- Obiecuję, że tym razem Cię nie zawiodę - rzekł i zobaczyłam jak mu samemu szklą się oczy. Nie wiedziałam czy z bezsilności, czy może przez moją upartość.
- Już raz się zawiodłam na Twojej obietnicy - przypomniałam mu, a po jego policzku spłynęła łza, której dał powoli opaść. Było mi go szkoda, bo teraz to ja go raniłam i pomimo tego, że tego pragnęłam, przez te wszystkie lata płaczu, nie chciałam go widzieć w takim stanie. Podeszłam do niego i mocno go do siebie przytuliłam. Poczułam jak niepewnie odwzajemnia uścisk, nie wiedząc jak ma zareagować. Woń jego mocnych perfum sprawiała, że mogłabym już nigdy go nie wypuszczać z objęć, a ciepło bijące z jego ciała sprawiało, że czułam się szczęśliwa, bo zrobiłam coś czego nikt się nie spodziewał. Wybaczyłam mu. Ta uparta Julia, która tak bardzo go nienawidziła jeszcze godzinę temu, teraz naprawdę czuła, że jej go brakowało. Jej przyjaciela z przedszkola, który wyrządził jej tyle krzywdy poprzez wspomnienia i sam sposób bycia, teraz był obok niej.
- Dziękuje - usłyszałam za sobą szczęśliwy ton jego głosu, a ja się uśmiechnęłam i poczułam jak on jeszcze bardziej mnie do siebie przytula.
- I wszyscy szczęśliwi - zobaczyłam Liam'a, który stał teraz naprzeciwko nas. Uśmiechnęłam się do niego, po czym oderwałam się od mojego przyjaciela. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, a mi na sam jego widok robiło się ciepło na sercu, bo odzyskałam to, na czym najbardziej mi kiedyś zależało. Odzyskałam swojego przyjaciela.

___________________________________________

Ta dam! Witam z nowym, czwartym już rozdziałem :) Mam nadzieję, że 
Wam się podoba końcówka, bo ona mi sprawiła najwięcej kłopotów do
napisania, ponieważ sama nie wiedziałam jak to wszystko ująć w całość,
ale chyba nie jest najgorsze, jak sądzicie? :3 

OUTFIT : KLIK

odświeżyłam trochę wygląd, bo tamten pewnie nie jednej mi
się znudził, jak Wam się podoba? <3

postaram się dodać piąty rozdział za tydzień :)

Do napisania, xoxo. 



sobota, 4 sierpnia 2012

rozdział trzeci

- Zayn, wstawaj! - usłyszałem głośny krzyk Payne'a.
- Jeszcze 5 minut - odpowiedziałem leniwie po czym przewróciłem się na drugi bok.
- Jest po dwunastej, więc łaskawie rusz ten swój leniwy tyłek i wstawaj - oznajmił niższym tonem, ale nadal nie swoim naturalnym. Zignorowałem jego słowa i smacznie wtuliłem się w swoją poduszkę. Po chwili poczułem jak chłopak schodzi z łóżka, a ja powoli wracałem do swoich dalekich snów, kiedy poczułem mokrą ciecz, którą ktoś mi pryskał w twarz.
- Liam, ty idioto! - krzyknąłem zrywając się z łóżka jak poparzony. On uśmiechnął się dumnie po czym opuścił moją sypialnie. Ściany były tutaj w kolorze bordowym. Wielkie, drewniane łóżko na którym się znajdowałem znajdowało się na środku pokoju. Obok niego miałem dwie szafeczki nocne, a naprzeciwko białe drzwi do łazienki oraz dużą, ciemną szafę, natomiast po mojej lewej stronie znajdowało się wielkie okno, prawie na całą ścianę. Przeciągnąłem się leniwie po czym ruszyłem do łazienki. Wziąłem szybki, poranny prysznic po czym zarzuciłem na siebie czarne bokserki, czarne rurki oraz zwykłą granatową bluzkę w serek, a na nogi założyłem czarne Nike za kostkę. Przeczesałem jeszcze palcami wilgotne włosy i ruszyłem schodami na dół.
Louis z Harry'm siedzieli razem na kanapie śmiejąc się z jakiegoś żałosnego talk show. Niall siedział na fotelu obok chłopaków i grzebał coś w swoim notebooku, natomiast Liam piścił coś w kuchni.
- Witam - przywitałem się luźno.
- Dzień dobry - odpowiedział Lou z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Co na śniadanie? - spytałem naszego małego kucharza, a on na mnie spojrzał oschle.
- Tobie się nie należy Śpiąca Królewno - powiedział, a ja zrobiłem gniewną minę, na co on wybuchnął śmiechem.
- Za 3 minuty jajecznica - oznajmił po chwili, a ja się do niego uśmiechnąłem wdzięcznie, ale zarazem z ironią i podszedłem do Blondaska zaglądając mu przez ramię na ekran notebooka.
- Co tam? - spytałem zaciekawiony.
- Tweetuję - odpowiedział na czymś skupiony. Po chwili wpisał jakąś nazwę w wyznaczone na tym miejsce i wszedł w poszukiwany profil. Należał do dziewczyny, która na ikonce miała mojego przyjaciela, który szczerze się uśmiechnął po czym zaczął ją 'śledzić' i zajrzał w jej zdjęcia.
- Kto to? - zadałem kolejne krótkie pytanie, ale on nie odpowiedział. Włączył tylko pierwsze zdjęcie na którym byłem.. ja z Niall’em? Och, tak. Fanki z koncertu. Przeanalizowałem każdą osobę na zdjęciu, a moją uwagę przykuła jedna dziewczyna. Brunetka o długich, pięknych nogach i z czarującym uśmiechem. Była ładna, ale nie dlatego to ona zwróciła na mnie swoją uwagę.
- Cholera! - powiedziałem pod nosem i wyrwałem z rąk Horana jego notebooka.
- Hej! - krzyknął oburzony, ale ja tylko szybko pobiegłem do swojego pokoju. Położyłem urządzenie na łóżku po czym podszedłem do szafy. Wyciągnąłem ciemny karton z samej góry, który był nieco zakurzony, po czym otworzyłem jego wieczko. Pierwsze co rzuciło się w moje oczy to ruda lalka, którą znalazłem kiedyś w Bradford, a która należała do niej. Szperałem dalej i w końcu znalazłem. Zdjęcie z przedszkola. Ja z brunetką, która odpakowywała swój urodzinowy prezent ode mnie. Pamiętam, że wręczyłem jej wtedy wielkiego misia, przy którym miała się czuć w nocy bezpiecznie. Przyłożyłem zdjęcie do ekranu notebooka i nie mogłem uwierzyć w to co się dzieje. Uśmiech w ogóle jej się nie zmienił od tamtego czasu. Nadal idealnie czarował i przyciągał wzrok. Jedynie jej zęby były teraz prostsze, co jeszcze bardziej pogłębiało jej urodę. Jej włosy odrobinę ściemniały oraz urosły, ale nadal miała tą samą oliwkową cerę, duże brązowe oczy oraz drobną figurę, o którą niejedna dziewczyna mogła się bić. Wziąłem głęboki oddech i jeszcze raz wszystko przeanalizowałem.
Nie mogłem uwierzyć, że ja znalazłem. Julie, która w dzieciństwie znaczyła dla mnie tak wiele. Nadal tak jest. Moja najlepsza przyjaciółka z przedszkola. Jak ja mogłem jej nie poznać na Oxford czy na wczorajszym koncercie? A może ona zapomniała też o mnie? Może nie pamięta nic z czasów przedszkola i teraz żyje innym życiem ze swoimi przyjaciółmi i chłopakiem.. ale to nie znaczyło, że nie mogłem spróbować.
Odłożyłem zdjęcie na miejsce po czym zamknąłem karton w szafie. Po drodze wziąłem lalkę oraz notebooka Horana i ponownie zbiegłem na dół.
- Stary, co się dzieje? - spytał Hazza, a ja w tym momencie oddałem blondynowi notebook’a.
- Nie mam czasu, wytłumaczę jak wrócę - odpowiedziałem szybko i przeszedłem długim, jasnym korytarzem do drzwi wejściowych trzymając w mojej prawej ręce lalkę, a w lewej swojego BlackBerry.
- Po jaką cholerę Ci lalka? - usłyszałem głos Lou, ale nie odpowiedziałem. Wyszedłem tylko na zewnątrz i skierowałem się do garażu. Wsiadłem do swojego czarnego Bentleya Continental GT i powoli wyjechałem wjeżdżając na ulice. Chciałem ją spotkać, chciałem z nią porozmawiać, znów usłyszeć jej głos. Musiałem tylko wykonać jeden, krótki telefon.

* * *

Odpisałam jednej dziewczynie na Twitterze na pytanie, które dotyczyło wczorajszego koncertu 1D. Jedno wejście za kulisy, a człowiek już staje się sławniejszy na takich portalach. Zwłaszcza, że Melanie wrzuciła zdjęcie z chłopakami z Oxford Street, a potem zza kulis koncertu, tym razem z całym zespołem. Wkurzało mnie to całe podlizywanie z ich strony, bo według nich spotkasz kogoś sławnego, jesteś fajny. Nie spotkasz, jesteś nikim. Tak samo działo się z pieniędzmi.
Już miałam odpisywać kolejnej dziewczynie, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko wstałam z krzesła i zeszłam na dół. Nie spodziewałam się gości, ale na wszelki wypadek przejrzałam się jeszcze w lustrze, poprawiając swoją luźną, ciemnoszarą bluzkę na krótki rękaw, która dobrałam do dżinsowych, poszarpanych spodenek, po czym podeszłam do drzwi wejściowych. Przekręciłam klucz po czym wolnym ruchem pociągnęłam drzwi do siebie.
Mulat, który się we mnie wpatrywał z lekkim uśmiechem na twarzy. Był niżej ode mnie z powodu kilku schodków przed drzwiami.
- Co ty tutaj robisz? - spytałam oschle.
- Chciałem porozmawiać - wyjaśnił całkowicie zbity moją odpowiedzią.
- Nie mamy o czym - powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Julia.. - usłyszałam jego głos, jak zza czasów przedszkola. Kiedy mnie przepraszał, zawsze tak słodko zaczynał od mojego imienia, ale nie mogłam się ugiąć. Nie przez to co zrobił.
- O proszę, pamiętasz moje imię. A może któryś z Twoich przyjaciół Ci podpowiedział, bo poznaliśmy się wczoraj na koncercie? - spytałam ironicznie.
- Nie, nikt mi nie musiał przypominać - wytłumaczył.
- Proszę, imię łatwo Ci się przypomniało - dogryzłam mu lekko wkurzona. Znowu tak na mnie działał. Wystarczył jego widok, a we mnie się po prostu gotowało.
- O co Ci chodzi? - spytał zdziwiony, a ja prychnęłam.
- Myślałeś, że się tutaj zjawisz, a ja Ci wskoczę w ramiona, bo szanowny pan Zayn Malik zapukał do moich drzwi? - spytałam, a on nic nie odpowiedział. Trafiłam w setno - myliłeś się. Nie chcę Cię dłużej widzieć, rozumiesz? To nieunikalne, bo przecież będziesz w czasopismach, na bilbordach, ale ja nie chcę Cię widzieć tutaj. Pod moim domem, czy na koncercie, czy po prostu spacerującego po ulicy Londynu. Nie chcę - wyjaśniłam mu, a on posmutniał.
- Dlaczego? - spytał lekko.
- Serio nie wiesz czy tylko udajesz takiego głupiego? - zdenerwowałam się i poczułam napływające łzy do moich oczu. Był zakłopotany, nie wiedział co zrobić. Zza pleców wyciągnął tylko małą postać, którą doskonale znałam. Czerwone włosy, żółta sukienka.
- Och, chcesz mnie nią przekupić? - zapytałam chamsko.
- Nie, chcę żebyś ją przyjęła, bo wiem, że należy do Ciebie - wyjaśnił.
- Dobrze, że jesteśmy przy prezentach, bo też Ci z chęcią coś wręczę - oznajmiłam i ruszyłam szybko do góry. Wkroczyłam do swojego pokoju i wyciągnęłam z szuflady w biurku zdjęcie. Dzieci z babeczkami, a z tyłu napis który tak wiele znaczył. Zbiegłam ze schodów i szybko wróciłam na swoje miejsce. Malik nadal tam stał, nie wiedząc czego ma się spodziewać.
- Proszę, przyjacielu - powiedziałam sarkastycznie po czym wręczyłam mu nasze zdjęcie - może teraz sobie coś przypomnisz - dokończyłam.
- Julia, proszę - powiedział błagalnym tonem i nie wiedziałam czy chcę drugiej szansy, czy mojego wybaczenia, chociaż to łączyło się z tym pierwszym.
- Po prostu odejdź i nigdy tutaj nie wracaj - pożegnałam się, ale on tylko błagalnie, ale zarazem ze skutkiem na mnie spojrzał. - Zayn, nie utrudniaj tego jeszcze bardziej - doradziłam mu, ale on nie drgnął. Co za nachalny człowiek. - Do jasnej cholery, wypierdalaj z mojego życia! - zdenerwowałam się, a kolejne łzy spłynęły po moim policzku. Zatrzasnęłam drzwi i z bezsilności opadłam na ziemię.
Nie interesowało mnie czy on nadal tam stał czy po prostu odszedł jak kilkanaście lat temu. Miałam go serdecznie dość. Nic nie robił, tylko w kółko utrudniał jeszcze bardziej to, o czym ja chciałam zapomnieć. Nie liczyło się dla mnie to, że sobie przypomniał, chociaż tak długo na to czekałam. Cierpiałam przez niego tyle lat, modląc się, żeby ból minął, na próżno. W przedszkolu byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Robiliśmy wszystko razem, znaliśmy o sobie każdy szczegół, a w pewnym momencie to wszystko prysło, a przecież obiecaliśmy sobie, że nigdy o sobie nie zapomnimy. Szkoda, że jedno z nas tego nie dotrzymało.
            Wstałam z miejsca i pobiegłam do swojego pokoju. Łzy nadal wylewały się z moich oczu, a ja nie mogłam ich powstrzymać, ponieważ w moich myślach wciąż miałam tylko jego obraz.
            Rzuciłam lalkę Penny na łóżko i usiadłam przed swoim czerwonym laptopem, po czym zaczęłam pisać nowy tweet.

‘Fuck!’

Otarłam policzek koniuszkiem palców, po czym zobaczyłam, że mam nowy tweet skierowany do mnie. Był od Paul’a.

‘Co się dzieje? :(’

Zastanowiłam się nad czymś, z czego jeszcze kilka dni temu bym zrezygnowała.

‘Możemy się spotkać?’

Odczekałam minutę i już pojawiła się odpowiedź od mojego przyjaciela.

‘Czekam tam gdzie zawsze :)’

Wstałam z miejsca biorąc telefon i swój czarny, mały portfel oraz kluczyki do mojego czerwonego VOLVO C30, po czym opuściłam dom zamykając za sobą drzwi na klucz. Auto stało naprzeciwko wejścia, więc szybko do niego wsiadłam, rzuciłam wszystkie drobiazgi na siedzenie pasażera, po czym ruszyłam do naszego ulubionego Starbucks’a na Baker Street.

* * *

Leżałem samotnie na swoim łóżku, a co jakiś czas spływała pojedyncza łza po moim policzku. Tak, Zayn Malik płacze. Słynny gwiazdor, który teraz miał siebie serdecznie dość. Wszystko schrzaniłem. Idioto, jak ty mogłeś jej nie pamiętać? Taki uśmiech jest wart miliony wspomnień, a ja.. tak po prostu wymazałem ją z pamięci, a przecież obiecałem. Sława, nowi ludzie, fani. Wszystko nabrało tak szybkiego tempa, a ona odeszła na drugi plan, aż w końcu znikła. Nienawidzę siebie za to. Zachowałem się jak najgorszy idiota i pewnie ona też tak uważała. Ba, jestem tego pewien.
Usłyszałem pukanie do drzwi.
- Odejdź, kimkolwiek jesteś – powiedziałem starając się przybrać naturalny ton głosu. W ręce nadal trzymałem zdjęcie, która wręczyła mi brunetka. Po chwili ktoś otworzył drzwi, a na progu zobaczyłem Horana.
- Mówiłem, żebyś odszedł – powiedziałem oschle, ale on nie zareagował. Zamknął tylko za sobą drzwi po czym usiadł na progu łóżka. Wywróciłem oczami, ale nadal nic nie powiedziałem.
- Co się dzieje? Wszedłeś bez żadnych dogryzek czy nawet się nie przejrzałeś w lustrze przy drzwiach, a zawsze to robisz – wytłumaczył, a ja nadal wpatrywałem się w zdjęcie po czym mu je wręczyłem powstrzymując się przed kolejną łzą. Niall spojrzał na nie i lekko się uśmiechnął.
- To ta brunetka, prawda? – spytał, a ja kiwnąłem głową.
- Opowiesz mi o tym? – zapytał ostrożnie.
- Chodziliśmy razem do przedszkola w Bradford. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Ba, nigdzie nie ruszaliśmy się osobno. Wspieraliśmy się nawzajem, broniliśmy się nawzajem i zawsze potrafiliśmy się nawzajem rozśmieszyć, a potem ona wyprowadziła się do Londynu, bo jej tata dostał tu pracę i nasz kontakt się urwał. Na początku do siebie pisaliśmy, a potem.. – urwałem wstydząc się dalszej wypowiedzi – ja przestałem. Jestem idiotą, Niall. Miałem ją pod ręką przez te dwa dni i tyle wystarczyło, żeby ona znienawidziła mnie jeszcze bardziej – opowiedziałem ze smutkiem.
- Jesteś pewny, że nic się nie da zrobić? – spytał z nadzieją.
- Byłem u niej, a ona mnie wywaliła. Na koncercie też była dla mnie oschła, a ja nic nie zauważyłem – odpowiedziałem.
- Może my możemy z nią porozmawiać? – zapytał po raz kolejny.
- Nie, nie chcę Was w to mieszać – oznajmiłem.
- Ale jeśli Ciebie nie wysłucha, może nas posłucha – powiedział oddając mi zdjęcie. Odebrałem je od niego i po raz kolejny na nie spojrzałem. Tęskniłem za nią.
- A co chcesz jej powiedzieć? Że ma rację, że to ja wszystko spieprzyłem? – spytałem ironicznie.
- Nie, ja.. – usłyszałem.
- Nie, Niall. Nic się nie da zrobić, rozumiesz? Jestem pieprzonym idiotą, który zapomniał o swojej najlepszej przyjaciółce, przyjmując przy tym miano ‘dupek i ‘gnojek’ w jednym – wytłumaczyłem mu, a on westchnął.
- Stary, mam pomysł.. – powiedział po chwili, a ja spojrzałem na niego pytająco, nie wiedząc czego mam się spodziewać.

* * *

- … i dlatego teraz tak bardzo mam do nich uraz – wytłumaczyłam mojemu przyjacielowi całą sytuację i otarłam słoną łzę spływającą po moim policzku.
- Gdybym tylko wiedział, bym tak na Ciebie nie naciskał, jeśli chodzi o ich koncerty i ich, jako osoby – powiedział.
- Nawet jeśli, to nie zakazałbyś całemu światu tego robić – odpowiedziałam i napiłam się swojej ulubionej, mrożonej kawy.
- Dziewczyny wiedzą? – spytał.
- Nie – oznajmiłam po chwili.
- Musisz im powiedzieć – doradził mi, a ja niego spojrzałam z wyrzutem.
- Tobie powiedziałam, to wystarczy – powiedziałam.
- Julia, ale jeśli tego nie zrobisz teraz, potem może być już tylko gorzej – oznajmił, a ja go teraz nienawidziłam, za to że miał rację. Z każdym kolejnym dniem tylko pogarszałam sprawę, nie mówiąc im prawdy. Już mogło być za późno, bo przecież właśnie miały się dowiedzieć, że ich przyjaciółka kiedyś przyjaźniła się z ich obecnym idolem. Ba, przyjaźniliśmy się to za mało. Nie ruszaliśmy się na krok bez siebie. Niektórzy nawet myśleli, że to dziecinna miłość, ale my nigdy nie przekraczaliśmy bariery przyjaźni i zawsze się jej trzymaliśmy.
Wzięłam telefon, który leżał przede mną na stoliku i wybrałam numer Rose.
- Tak? – usłyszałam po kilku sygnałach.
- Hej, Rose. Możemy się spotkać? – zapytałam.
- Nie bardzo, bo jestem właśnie z mamą na Kensington High Street, a potem muszę się opiekować młodszą kuzynką, bo jej rodzice wychodzą gdzieś z moimi – powiedziała niezadowolona – ale jutro z chęcią Was zaproszę do siebie. Przy okazji Melanie chciała nam cos ogłosić, więc będzie miała okazję – oznajmiła z ciekawością w głosie.
- W takim razie do zobaczenia jutro – pożegnałam się z nią.
- Pa – powiedziała radośnie i kliknęłam czerwoną słuchawkę na ekranie po czym zastanowiłam się nad decyzją, która miała tak wiele zmienić.

___________________________________

A co tam, dodaję już następny rozdział :) Z czwórką też postaram się jakoś niedługo
wyskoczyć, bo też już jest gotowa, heh. A co do piątki to już prawie połowa jest, LOL
szaleję nieźle, wybaczcie :) 


OUTFIT : KLIK


Miłego wypoczynku, xoxo.