sobota, 13 kwietnia 2013

epilog



Drogi Zayn’ie,
W zasadzie to nie wiem od czego powinnam zacząć. Przez dobre dwie godziny trzymałam otwarty zeszyt i zastanawiałam się, co chcę Ci napisać. Biorę do ręki otwartą obok mnie butelkę Jack’a Daniels’a, bo mam nadzieję, że z każdym kolejnym łykiem będę wiedziała więcej. Mam nadzieję, że się otworzę i powiem to, co naprawdę powinnam, a nie to co chcę.
Może powinnam zacząć od przeprosin? Tak, chociaż nie wiem czy głupie ‘Przepraszam’ jest w stanie naprawić to, jak wiele błędów popełniłam. Na początku powinnam Cię przeprosić za zniszczenie Twojego ulubionego dinozaura za czasów przedszkola. Pamiętasz, kiedy przypadkowo nadepnęłam na jego głowę, a ty gniewałeś się na mnie przez kilka dni? Dopiero kiedy razem z babcią upiekłyśmy babeczki i zaprosiliśmy Cię do naszego domu, ty potrafiłeś mi wybaczyć. I wiesz co? Wtedy tak naprawdę kogoś przeprosiłam, tak szczerze. Wtedy po raz pierwszy użyłam słowa ‘Przepraszam’ i żałowałam swojego błędu.
Następnym zdarzeniem jest mój wyjazd. Chociaż wiem, że w dużej części to przez moich rodziców, ale to ja nie sprzeciwiałam się, nie walczyłam tylko pozwoliłam im na to. Może byłam zbyt młoda, żeby zrozumieć, że nasza przyjaźń tego nie przetrwa, ale wiem, że już wtedy czułam coś więcej, bo przecież codzienne łzy z tego powodu, że nie mogę Cię zobaczyć to nie jest coś normalnego czy sprawdzanie co 10 minut skrzynki mailowej w celu zobaczenia czy czegoś nie napisałeś, prawda? Nigdy Ci tego nie mówiłam, może dlatego, że się bałam, że weźmiesz mnie za idiotkę? Chociaż wiem, że taki nie jesteś, bałam się odrzucenia przez Ciebie.
Jest kilka innych spraw, których bardzo żałuję, ale chyba najbardziej powinnam Cię przeprosić za to, co ma miejsce teraz. Powinnam Cię przeprosić za to, że nie umiem stanąć z Tobą twarzą w twarz i tak po prostu Ci powiedzieć, że jesteś dla mnie cholernie ważny. Byłeś w moim sercu od bardzo dawna, mimo tego, że mieliśmy swoje wzloty i upadki, ja nie potrafiłam o Tobie zapomnieć. Dziękuje za to, że zawsze potrafiłeś być dla mnie oparciem, że potrafiłeś mnie znosić, że przy mnie byłeś. Może i mówiłam, że Cię nienawidzę. Może udawałam, że nic nie czuję, ale to nieprawda. Okłamywałam Ciebie, przyjaciół, rodzinę i samą siebie, bo tak naprawdę kiedy słyszałam Twoje imię, czy o Tobie myślałam, miałam motylki w brzuchu. Czułam jak rośnie we mnie gniew, kiedy ktoś o Tobie mówi, ale wiesz dlaczego? Bo nie potrafiłam po prostu przyznać się do tego, że Cię kocham. Denerwowałam się, bo te słowa tak trudno mi przechodziły przez gardło. Zakochałam się w najlepszym przyjacielu, nie brzmi żałośnie? Dopiero kiedy TY wykonałeś pierwszy krok, zrozumiałam, że nie ma się czego wstydzić i nie żałuję, że dałam Ci szansę.
Ale wszystko ma swój umiar. Nie wiem czy potrafiłabym Ci tak samo zaufać. Przyznajmy, nie tylko ja jestem winna temu wszystkiemu. Może ty nie zawiniłeś tak samo jak ja, bo to nieprawda, że obwiniałam Cię za śmierć Jake’a. Mówiłam tak, bo nie potrafiłam się przyznać, że to ja, Julia Moon zabiłam swojego młodszego brata. Próbowałam obwiniać wszystkich dookoła, żeby tylko nie wierzyć w to, co naprawdę miało miejsce i tego również żałuję.
Widzisz? Moje życie to ciągła monotonia. Ciągle czegoś żałuję, po czym popełniam te same błędy. Wszyscy dookoła mają tego dość i wiem, że w głębi duszy ty również, mimo tego, że właśnie sobie myślisz, że to nieprawda. Czas z tym wszystkim skończyć, tak będzie po prostu lepiej. Nie ma tu już dla mnie miejsca. Szkoda tylko, że Jake musiał za to zapłacić swoim krótkim życiem, zanim ja to zdążyłam pojąć.
Nie ważne gdzie będę, czy tutaj na Ziemi, czy tam, gdzieś do góry, zawsze będę Cię kochać. Byłam okropna i wiem, że taką mnie zapamiętacie, jednak mam chociaż cień nadziei, że będziecie pamiętać też te wszystkie dobre chwile. Zwłaszcza TY, bo wiedz, że ja zawsze pamiętałam o tych z Tobą. One zamieszkały w moim sercu i na zawsze tam pozostały, tak samo jak moja miłość do Ciebie.
Twoja Julia. 

_______________________________________________

wow, nie wierzę, że to już koniec. pisałam ten epilog ze łzami w oczach, jednak nie 
ze względu na smutną atmosferę, a przez to, że po raz ostatni pisałam coś na tego
bloga. 
chciałam Wam podziękować za to, że ze mną byliście. każdemu z Was. tym, którzy
za każdym razem zostawiali swoje opinie w komentarzu i tym, którzy tego nie robili.
tym, którzy przeczytali tylko jeden rozdział i tym, którzy byli od początku, aż do 
teraz. JESTEŚCIE WSZYSCY CUDOWNI. dzięki Wam pisanie ma sens i dzięki
Wam miałam do tego motywację. to było wspaniałe móc dzielić się z Wami tą historią
i cieszę się, że tak wieloma osobom ona przypadła do gustu :) 
chciałam też przeprosić, że czasami zawodziłam rozdziałami czy że musieliście
na nie tak długo czekać. wiem, że moje pisanie nie jest idealne i dużo mi jeszcze brakuje,
ale właśnie dzięki Waszym opiniom mogłam zobaczyć w czym jestem
dobra, a nad czym muszę jeszcze popracować, dlatego tak ważne było dla mnie,
abyście zostawiali komentarze pod rozdziałami i dziękuje każdemu, kto nie
bał się pisać prawdy i nie pisał miłych słów, żeby tylko mnie nie zranić, bo jestem
otwarta na krytykę :) 
+ dziękuje bardzo Ani za to, że tak bardzo mi pomagała w tym opowiadaniu. 
doradzała mi, podpowiadała mi jeśli chodzi o niektóre pomysły i pomogła mi stworzyć
to opowiadanie. kocham Cię <3  

mimo tego, że ta historia się skończyła, ja nie skończyłam z pisaniem, więc jeśli ktoś
jest zainteresowany, zapraszam do strony mojego profilu, gdzie znajdziecie moje inne
historie i mam nadzieje, że niektórym z Was przypadną tak samo do gustu jak ta historia :) 

KOCHAM WAS!
 
 

sobota, 23 marca 2013

rozdział szesnasty



                Po spędzeniu kilku godzin na uczelni, w końcu na moim zegarku wybiła ta upragniona godzina. Szybko wzięłam swoje rzeczy, wrzucając długopis do torebki i wyminęłam swojego profesora, który dopowiadał ostatnie słowa o wcześniej wspomnianym projekcie.
            Kiedy znalazłam się na zewnątrz budynku, poczułam ciepłe promienie słoneczne na swojej skórze i mimowolnie na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Założyłam swoje słoneczne okulary na nos i ruszyłam w kierunku naszego domu, który znajdował się niedaleko uczelni.
            Wiedziałam, że będą tam czekać na nas nasi przyjaciele, co sprawiało, że tym szybciej chciałam się tam znaleźć. Potrzebowałam ich obecności. Potrzebowałam ich opieki, jednak martwiło mnie spotkanie z Zayn’em. Nie miałam ochoty dłużej walczyć ze swoimi myślami na jego temat, a za każdym razem one pogłębiały się jeszcze bardziej.
            Jego uśmiech. Jego oczy przepełnione bólem wpatrujące się w moje. Jego czułe gesty, które czułam za każdym razem, kiedy miałam go przed oczami. Ciepło jego ciała, które czułam, kiedy byliśmy blisko siebie i ten charakterystyczny głos, który szeptał mi czułe słówka do ucha.
            Nagle przed moimi oczami miałam nasze pierwsze spotkanie w przedszkolu. Nasza pierwsza zabawa dinozaurami, którymi się ze mną podzielił. Przyjaźń rosnąca z dnia na dzień. Każdy pieprzony dzień spędzony w jego towarzystwie przyprawiał mnie o falę smutku i cierpienia. Potem mój wyjazd i kolejne cierpienie. Musiałam się pożegnać z osobą, która była dla mnie jak brat. Musiałam mu powiedzieć do widzenia, chociaż tak bardzo chciałam tego uniknąć. I pierwsza złamana obietnica. Przysięgaliśmy sobie, że nie zapomnimy, że będziemy rozmawiać, ale on tego słowa nie dotrzymał. Nagle wszystko znowu zaczęło się sypiać.
            Pustka, bezsilność, tęsknota, cierpienie. Nic innego nie odczuwałam tylko te puste uczucia. Nie umiałam się podnieść. Był dla mnie zbyt ważny, znaczył dla mnie zbyt wiele, żeby tak po prostu odszedł w niepamięć. Straciłam go i nie umiałam się z tym pogodzić. Płakałam po nocach, jakby to miało mi pomóc, a rano zakładałam na twarz sztuczny uśmiech, aby ukryć przed światem tą bolącą prawdę. Wstydziłam się przyznać, że straciłam tak kogoś dla mnie bliskiego, bo bałam się, że przez to nikt więcej nie będzie chciał nawiązać ze mną kontaktu. Bałam się, że pomyślą sobie, iż jestem tą niefajną osobą, która odpycha od siebie osoby i nie zdawałam sobie sprawy, że tylko i wyłącznie przez tą postawę, ludzie właśnie tak myśleli.
            A kiedy już zdążyłam się ogarnąć. Kiedy się podniosłam, znalazłam prawdziwych przyjaciół, ty pojawiasz się na nagłówkach gazet jako ‘przegrany zwycięzca’. I znowu to ukłucie w sercu, że coś Ci się udało, kiedy ja tkwiłam w miejscu. Ta zazdrość, ale zarazem smutek, bo nie mogłam Ci towarzyszyć w tej niezwykłej dla Ciebie chwili. Spełniałeś swoje marzenia, a ja stałam obok płacząc, że Cię już nie ma ze mną. Byłam egoistką? Tak. Ale zależało mi na Tobie. Zależało mi na tej więzi między nami, którą ty niestety zepsułeś. Wtedy zaczęłam Cię nienawidzić, że zepsułeś tak wiele miesięcy mojego życia. Zaczęłam wszystkiego żałować. Że Cię poznałam, że Ci zaufałam, że po prostu byłeś. Płakałam jeszcze mocniej, że pozwoliłam Ci wejść do mojego świata, z którego potem sam uciekłeś.
            Otarłam pojedynczą łzę spływającą po moim policzku, która nawet nie wiem kiedy się tam znalazła i ruszyłam dalszą drogą z głupimi wspomnieniami, których nie potrafiłam się pozbyć.
- Julia! – nagle jakiś samochód zatrzymał się obok mnie, co sprawiło, że moje serce podskoczyło do góry, jednak kiedy odwróciłam wzrok i za kierownicą ujrzałam Zayn’a, znowu coś we mnie pękło. – Podwiozę Cię.
- Nie, dzięki. Wolę się przejść niż spędzić chociażby sekundę w Twoim towarzystwie – odpowiedziałam oschle, nie zatrzymując się, a wręcz przyspieszając kroku.
- Proszę, kiedyś będziemy musieli porozmawiać – usłyszałam niemal błaganie w jego głosie, ale nadal nie ulegałam tylko starałam się powstrzymać gromadzące się łzy w moim oczach.
- Nic nie musimy – szybko zareagowałam. – Poza tym nie wybieram się domu – skłamałam szybko, a może raczej szybko zmieniłam swoje plany pod wpływem impulsu.
- Julia, proszę – usłyszałam jeszcze, ale ja skręciłam szybko w najbliższą uliczkę, która doskonale wiedziałam gdzie prowadzi i wiedziałam, że teraz jestem bezpieczna, że tutaj mnie nie znajdzie, a ja mogę ponownie oddać się bólowi i cierpieniu, które nie odstępowały mnie chociaż na sekundę. 

/ MELANIE /

            Leżałam na wielkim łóżku w naszym pokoju, a w uszach miałam słuchawki, w którym rozbrzmiewała właśnie jedna z piosenek Lifehouse.
            Moje myśli były skupione tylko i wyłącznie wokół Niall’a i nas, o ile nadal w ogóle wciąż mogłam tak mówić. Po moim policzku stoczyła się łza, za którą powędrowały kolejne, a ja odczuwałam tęsknotę, chociaż miałam go na wyciągnięcie ręki.
            Jedyne czego teraz chciałam to jego obecność. Chciałam, aby tutaj był, aby mnie przytulił i obiecał, że to się nigdy nie powtórzy. Pragnęłam, aby wypowiedział to jego jedno zdanie, które zawsze trzymało mnie przy życiu: ‘Będę przy Tobie, kiedy cała nadzieja umrze’. Szkoda tylko, że teraz kiedy ja umierałam z tęsknoty do niego, on zniknął zabierając ze sobą moje szczęście, którym to on był. Znał mnie lepiej niż ja znałam samą siebie. Na początku był dla mnie idolem i już wtedy robił dla mnie naprawdę wiele, a potem kiedy spełnił moje marzenie, czułam się dzięki niemu jak w siódmym niebie.
            Zerwałam się szybko z łózka i spuściłam nogi z niego. Zawahałam się nad daną decyzją, ale po chwili bez dłuższego zastanowienia, wyciągnęłam walizkę spod łóżka i rzuciłam ją na miękki materac.
            Szybko wyciągnęłam z szafy wszystkie swoje rzeczy i niedbale rzuciłam je do czarnego sprzętu. Wyciągnęłam także z łazienki wszystkie kosmetyki i zrobiłam z nimi to samo. Kiedy wracałam do pokoju, aby wziąć wszystkie swoje drobiazgi, drzwi od naszego pokoju się otworzyły, a ja kontynuowałam swoją czynność pomimo śmiejącego się Niall’a w drzwiach, który mówił do kogoś ostatnie słowa na korytarzu i jak poznałam po głosie, był to Liam.
Po kilku sekundach blondyn odwrócił się w moją stronę i zamarł, kiedy zobaczył co robię. Jego mina wyglądała jakby właśnie zobaczył ducha, a pierwsze łzy zaczęły gromadzić się w moich oczach.
- Mela.. – zaczął zamykając za sobą drzwi i szybko do mnie podszedł, po czym złapał mnie za nadgarstki i spojrzał na mnie, a pierwsza łza spłynęła po moim policzku.
- Nie umiem tak, Niall. Ja.. kocham Cię, ale nie umiem żyć ze świadomością, że możesz mnie skrzywdzić jak za poprzednim razem. Po prostu.. – zająkałam się wiedząc, że będę tego żałować, a wzrok nadal miałam spuszczony, bojąc się spojrzeć w jego lazurowe oczy. – Po prostu lepiej będzie jeśli wyjadę, a my.. – czułam jak te słowa nie mogą przejść mi przez gardło – a my po prostu się pożegnamy, na zawsze.
Jego oczy się zaszkliły i nadal trzymał mnie w uścisku.
- Proszę, nie rób mi tego. Przepraszam – słyszałam jak załamuje mu się głos – Przepraszam, że tak bardzo Cię zraniłem, nie chciałem tego, wiesz o tym – powiedział błagalnie, po czym puścił moje nadgarstki i złapał się za głowę. – Jestem takim idiotą!
- Nie, nie jesteś. My po prostu nie powinniśmy tego zaczynać. Od początku było wiadomo, że nic z tego nie wyjdzie – oznajmiłam zgodnie z prawdą, a on ponownie na mnie spojrzał.
- Przecież.. przecież było tak idealnie, co się stało?
- Nadszedł moment, że po prostu przestaliśmy o to wszystko dbać. Robiliśmy rzeczy jak na co dzień, a nie zauważyliśmy, że one stają się tą cholerną monotonnością, która wkrótce i tak wszystko by zepsuła. Zaczęliśmy żałować i popełniać błędy. Uświadamiać sobie rzeczy, których nie powinniśmy i poznawać w sobie jeszcze więcej wad i wiesz co? To zabolało mnie najmocniej – spojrzałam na niego po raz pierwszy, a w jego oczach znowu pojawiły się łzy.
- Nie rób tego. Proszę, zostań ze mną. Kocham Cię, Melanie.
- Na to już za późno. Wybacz mi, Niall – powiedziałam i nie chcąc dłużej się męczyć, wzięłam swoją walizkę w jedną dłoń, a swoją torbę w drugą i ruszyłam w kierunku wyjścia.
- Mela.. – zawołał mnie i na chwilę zatrzymałam się, ale wiedząc, że jeśli się odwrócę, mogę zmienić zdanie, więc wzięłam głęboki oddech, pozwoliłam łzie spłynął po moim policzku i nacisnęłam na klamkę, opuszczając nasz pokój.
Kiedy znalazłam się poza jego zasięgiem, z moich oczu poleciały litry łez.
Cudowna bajka właśnie dobiegła końca. Nie skończyła się happy end’em, jak to we wszystkich Disneyowskich produkcjach, a skończyła się koszmarem i cierpieniem. Skończyła się tak, jak to było zaplanowane od początku. Ból, cierpienie, łzy. Czy żałowałam? Tak. Gdyby to wszystko się nie zaczęło, teraz byłoby całkiem inaczej. Pozostalibyśmy przyjaciółmi, jak nie zwykłymi znajomymi i to całe cierpienie nie miałoby miejsca. Nie musiałabym patrzeć jak on przeze mnie płaczę, jak ja pękam w środku, bo czułam, że zrobiłam błąd, ale nie potrafiłam się cofnąć i to zmienić. Zamiast tego ruszyłam przed siebie, dopóki nie znalazłam się na zewnątrz i nie zamówiłam taksówki, która zaprowadzi mnie na lotnisko.
Uciekam od problemów? Możliwe. Zawsze byłam tą odważną. Tą pewną siebie dziewczyną, która potrafiła walczyć do końca, ale ten chłopak.. On był moją słabością. Przy nim po prostu zapominałam o swojej sile, a stawałam się kruchą, delikatną dziewczyną, która prosiła o to, aby to on zadbał o jej bezpieczeństwo, o jej ochronę, ale chyba się przeliczyła. Zaufała mu, a on to wykorzystał. Wierzyła mu, oddała się mu, a on ją zranił. Była pięknym, ozdobnym szkłem, a on z każdym czynem czy słowem pozostawiał na nim jedną ryskę, aż w końcu ta miłość stała się zaślepiona, tak samo jak ja i prędzej czy później, szkło pękło na miliony kawałków, jak moje serce.

/ ZAYN /

- Gdzie ona jest do cholery?! – wpadłem do salonu dziewczyn, gdzie siedziała Effy i Rose, które spojrzały na mnie nie wiedząc o co chodzi.
- Julia? – spytała Rose odstawiając swój kubek herbaty na stół.
- Nie, kurwa, pani za rogiem, która sprzedała mi dziś na rogu pączki – zakpiłem zdenerwowany.
- Zayn, spokojnie.. – Effy próbowała mnie uspokoić, ale nie potrafiłem być w takim momencie spokojny.
- Tylko mi powiedzcie gdzie ona do jasnej cholery jest! – powtórzyłem.
- Nie wiem, nie trafiła po wykładach do domu, nie pisała.. – powiedziała Rose, a po chwili jej mina zrzekła. – T0 nie wróży nic dobrego – skomentowała, a Effy spojrzała na nią wymownie.
- Jeśli nie ma jej tutaj, a wnioskuję, że jest tego powód – spojrzała na mnie, ale siedziałem cicho wiedząc, że ma rację. – Kojarzysz ten wysoki blok na skrzyżowaniu przy naszej uczelni? – kiwnąłem głową, przywołując w myślach wizję, kiedy go dzisiaj mijałem. – Masz swoją odpowiedź.
Nawet nie podziękowałem, czy nic nie powiedziałem tylko szybko wyszedłem z domu i niemal biegiem ruszyłem do swojego auta. Zapaliłem szybko silnik i ruszyłem z piskiem opon.
Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś jej się stało. Kochałem ją. Wciąż była w moim sercu i zamierzałem walczyć do końca, nawet jeśli za każdym razem będę słyszał od niej ‘Nie’. Wiedziałem, że nigdy nie znajdę kogoś takiego jak ona. Wiedziałem, że to coś więcej niż zauroczenie, czy przyjaźń sprzed lat. Była moim światem, moim aniołem, moim bohaterem z tej czarnej pułapki, którą zwykle określałem życiem. Wybaczyła mi, pomimo tak wielkiego bólu, jaki jej zadałem i wierzyłem, że teraz też będzie, a w końcu wiara czyni cuda.
Dojechałem do danego miejsca, łamiąc przy tych wszystkie możliwe zakazy drogowe i zaparkowałem niedaleko, znajdując jedyne wolne miejsce. Wybiegłem z samochodu, nie dbając o to czy je dobrze zamknąłem i wbiegłem do klatki, gdzie od razu skierowałem się na ostatnie piętro.
Kiedy się tam znalazłem, ujrzałem małą drabinę, więc bez zastanowień, wszedłem po niej i kiedy pchnąłem rdzenną blachę, poczułem ciepłe i świeże powietrze. Stanąłem na równej powietrzni i kiedy zamknąłem za sobą ‘wejście’, rozejrzałem się szukając Julii.
Nie miałem z tym problemu, bo brunetka stała na jednym z murków, które znajdowały się na końcu wieżowca, a które kończyły daną powierzchnie.
- Julia! – krzyknąłem, a ona momentalnie odwróciła się w moją stronę lekko się przy tym chwiejąc, co mnie jeszcze bardziej wystraszyło, ponieważ dziewczyna jedną nogą zatoczyła koło nad pustką powierzchnią, a drugą płynnie odwróciła się w moją stronę. Na jej ustach widniał szeroki uśmiech, a w jednej ręce trzymała prawie już pustą butelkę po Jack’u Daniels’ie. – Proszę, zejdź stąd. Porozmawiajmy – poprosiłem wyciągając w jej kierunku rękę.
Ona pokręciła przecząco głową i wzięła kolejny łyk gorzkiego napoju, a ja niemal poczułem jak strach przejmuje kontrolę nad moim ciałem.
- Przepraszam – wyszeptałem przez łzy zbierające się w moim oczach. – Przepraszam za wszystko co Ci zrobiłem, nie powinienem. Kocham Cię i proszę, wybacz mi i zejdź stamtąd. – powiedziałem szczerze, ale ona tylko wpatrywała się we mnie z głupim uśmiechem na twarzy i zaśmiała się cicho.
- Głupku, wybaczyłam Ci – powiedziała i nachyliła się nade mną, palcem wskazującym dotykając mojego nosa, po czym wróciła do poprzedniej pozycji. Poczułem natychmiastową ulgę, która szybko ustała, kiedy tylko widziałem, że dziewczyna wciąż jest na krawędzi. Dziewczyna, którą bezgranicznie kochałem, była o krok przed śmiercią, a ja nie potrafiłem jej uratować.
- W takim razie proszę. Zrób to dla mnie i zejdź..
- Nie, Zayn.. – szybko mi przerwała kręcąc przede mną palcem wskazującym. Jej ton głosu się łamał, a ona sama co chwilę gubiła się we własnych słowach. – Wszyscy mnie nienawidzą – wykrzyczała. – Moi rodzice, moi przyjaciele, chłopacy pewnie też..
- Ja Cię kocham – tym razem to ja jej przerwałem, a ona się głośno zaśmiała.
- Nie, kochany. Wiem, że w głębi serca również mnie nienawidzisz. Spieprzyłam Ci tak wiele lat Twojego cennego życia i teraz nie zasłużyłam na nic innego jak na śmierć. Powinnam dołączyć do Jake’a – na wspomnienie o jej bracie, z jej policzków zaczęły się toczył łzy. – Powinnam już umrzeć w tamtym wypadku. To powinnam być ja, nie on – jej ton znowu się zwiększył, a po moich policzkach poleciały łzy.
- To moja wina, Julia. To ja Cię zraniłem. Byłem pod wpływem impulsu, sam nie wiedziałem co robię i wiem, że ty też nie wiesz. Jesteś w takiej samej sytuacji jak ja tamtego wieczoru. Nie działasz zgodnie z tym, co sądzisz. Mówisz rzeczy jakie Ci tylko ślina przyniesie, a Twoje myśli..
- Są jak najbardziej szczere, Zayn. Teraz mogę zdobyć wystarczająco siły, aby po prostu z tym wszystkim skończyć. Z bólem, z ranieniem wszystkich dookoła.
- Julia, obiecuję, że wszystko się zmieni. Obiecuję, że wszystko będzie dobrze, że sam wszystko naprawię, tylko chodź do mnie.
- Nie – powiedziała stanowczo, jednak słabym tonem. – Kocham Cię, Zayn. Kocham Cię jak nikogo innego. Ty jedyny pozostałeś w moim sercu. Wszyscy inni się ode mnie odwrócili, nawet moi rodzice, a ty jedyny tam zostałeś, bo nie mogłam tak po prostu zapomnieć, ale nie umiem Ci znowu zaufać, dlatego nie chcę Cię kolejny raz ranić – każde jej słowo było przepełnione bólem. Zbliżyła się do mnie ponownie i lekko musnęła moje usta, a ja mogłem zatrzymać tą chwilę, aby nikt, ani nic nie mogło nam tego przerwać. Znów poczułem to cudowne uczucie. Znów poczułem tą bliskość, jej czułość, jej namiętność, ale zanim zdążyłem ją złapać, ona się ode mnie odsunęła i wróciła do swojej pozycji. – Obiecaj mi coś.
- Julia.. – chciałem ją złapać, ale ona się cofnęła, stojąc na krawędzi.
- Przeczytaj ten list – pokazała palcem na białą kopertę leżącą kilka metrów od moich stóp, a ja na nią spojrzałem, tracąc ją z pola widzenia, a kiedy podniosłem wzrok, jej już nie było.
- Julia! – krzyknąłem i podbiegłem do krawędzi. Widziałem tylko dziewczynę, która spadała na sam dół, a ja poczułam jak we mnie coś pęka, jak ja sam pękam. Jak wszystkie uczucia znikają, jak pozostaje tylko pustka. Usiadłem pod zimnym murem i podkurczyłem kolana pod brodę, chowając głowę.
Mogłem ją powstrzymać, próbowałem. Mogłem ją złapać, nie pozwolić jej na to, a znowu czułem wyrzuty sumienia, że tego nie zrobiłem. Poddałem się, a powinienem walczyć. Przecież mówiłem sobie, że chociażby było tak źle, będę się starał o nią po raz kolejny. Będę błagał, przepraszał i robił wszystko co w mojej mocy, aby ona wróciła, a zamiast tego, ona odeszła.
Nie czułem nic. Wszystko się skończyło. Kiedy nie było jej, nie było już nic. Wciąż czułem jej czułe usta na swoich i kiedy je oblizałem, czułem jej malinowy błyszczyk, który należał do jej ulubionych. Czułem jej dotyk, jej wzrok na sobie, a temu wszystkiego towarzyszyła pustka i ogromny ból. Byłem w pułapce, z której nie widziałem wyjścia. Ona odeszła i zabrała ze mną mnie. Zabrała ze sobą tą miłość, która trzymała mnie przy życiu, a teraz.. teraz już nic nie miało sensu. Jakby właśnie wszystko się skończyło, a czas zatrzymał się w miejscu.
Wybuchnąłem głośnym płaczem, jakby to miało mi pomóc, ale to sprawiło, że poczułem się tylko gorzej. Myślałem o naszym pierwszym spotkaniu, o dniach spędzonych z nią w Bradford, a potem o tej miłości, która narastała każdego dnia. O naszym pierwszym pocałunku, naszych wspólnych wieczorach, jej cudownym, melodyjnym śmiechu. Wszystko siedziało w mojej głowie, sprawiając, że wyrzuty sumienia rosły. Straciłem ją na zawsze. Straciłem ją, straciłem wszystko. 

/ MELANIE /

Znajdowałam się na lotnisku, gdzie czekałam na najbliższy lot, kiedy usłyszałam dźwięk swojego telefonu. Nie miałam ochoty go szukać w swojej torebce, ale dźwięk stawał się jeszcze bardzie irytujący z każdą sekundą, więc szybko go wyciągnęłam z bocznej kieszeni i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Mela.. – usłyszałam zachrypnięty, łamiący się głos Zayn’a i od razu w mojej głowie pojawiły się czarne scenariusze. Chłopak zwykle nie dzwonił do mnie, kiedy miał jakiś problem, bo wolał zostać z tym całkiem sam i nie wiedziałam co się mogło zmienić, ale cisza po drugiej stronie jeszcze bardziej mnie niepokoiła, jednak słowa utkwiły mi w gardle. Nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. – Ona odeszła. Na zawsze.
Łzy zaczęły spływać z moich oczu, a ja nie umiałam z siebie nic wyksztusić. Nic powiedzieć. Szok przejął kontrolę nad moim ciałem, a potem dołączyła do niego złość, jak i ból. Nie mogłam w to uwierzyć, a może nie chciałam tego robić.
Miałam do niej zadzwonić, poprosić o radę, poprosić o wybaczenie, że ostatnio byłam taką egoistką, ale nie zdążyłam. Nie zdążyłam jej wszystkiego powiedzieć, przeprosić. Wszystko we mnie pękło. Miałam ochotę wykrzyczeć na cały głos, jak bardzo siebie nienawidzę, jak bardzo nienawidzę życia za to, że zabiera mi najważniejsze osoby w moim życiu, ale zamiast tego wybuchłam jeszcze głośniejszym płaczem.
Wszystko miało być teraz lepiej. Miało się zacząć wszystko od nowa. Ja swoje nowe życie w Londynie, ona swój nowy początek z Zayn’em, a zamiast tego wszystko stawało się jeszcze gorsze, kiedy myśleliśmy, że gorzej już być  nie może. 

________________________________________________

 pewnie nikt nie spodziewał się takiego zakończenia. przyznam, że Wasze 
komentarze pod ostatnim rozdziałem wprowadziły mnie w małe zakłopotanie,
jednak już od dłuższego czasu planowałam takie zakończenie, więc zdania nie
zmieniłam i mam nadzieję, że się Wam spodoba <3 
to już ostatni rozdział tego opowiadania, do zobaczenia przy epilogu! :) 

co sądzicie o tym jak postąpiła Julia jak i Melanie?  


niedziela, 3 marca 2013

rozdział piętnasty


            Spacerowałam ulicą swojego nowego miasta i zachwycałam się widokiem i spokojem, które tutaj panowały. Właśnie tego potrzebowałam w ostatnim czasie. Ciszy i ucieczki, gdzieś, gdzie na spokojnie będę mogła pomyśleć i wyłączyć wszystkie emocje, a zająć się po prostu nowym życiem, ale czy było to łatwe? Nie, wręcz przeciwnie. Codziennie rano budziłam się z wyrzutami sumienia, że on zginął przeze mnie. Codziennie rano budziłam się z krzykiem i łzami w oczach, że go już nie ma, a ja odebrałam mu życie. Codziennie rano myślałam o nim, o rodzicach, którzy się ode mnie odsunęli przez tą sytuację, a zdarzało się, że nawet o Zayn’ie. Nie powinnam, jednak nie potrafiłam wymazać go z pamięci. Był moim przyjacielem, moim chłopakiem, moją pierwszą, prawdziwą miłością i nie mogłam o nim zapomnieć. Zranił mnie, doprowadził do płaczu i utraty ukochanej osoby, a ja nie potrafiłam go przez to znienawidzić.
            Wybrałam numer do swojego przyjaciela, który obchodził dzisiaj swoje urodziny i już po dwóch sygnałach usłyszałam jego uroczy głos.
- Halo? – powiedział z pełną buzią, co przyprawiło mnie o lekki chichot i nagłą poprawę humoru. Wystarczyło usłyszeć jego głos, a on już sprawiał, że uśmiech wkraczał na Twoją twarz.
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! – oznajmiłam entuzjastycznym, głośniejszym tonem i niemal usłyszałam jak blondyn się uśmiecha. – Dużo szczęścia, szczególnie u boku mojej przyjaciółki. Mam nadzieję, że już nic nie będzie w stanie stanąć na waszej drodze. Życzę Ci także dalszych sukcesów w karierze oraz spełniania jak największej ilości marzeń.
- Dziękuje bardzo za tak wspaniałe życzenia – odpowiedział mi, co sprawiło uśmiech na mojej twarzy. – Nie spodziewałem się, że zadzwonisz.
- Wiem, że może kiedyś należałam do tych osób, które niezbyt za Wami przepadały, ale zmieniłam się i cieszę się, że mogliśmy się zaprzyjaźnić. Nie żałuję tego – powiedziałam zgodnie z prawdą i spacerowałam dalszą ulicą, po której nie jeździło zbyt wiele aut, a ja mogłam spokojnie spacerować środkiem drogi, nie przejmując się niczym i rozkoszując się piękną pogodą i lekkim wiatrem.
- Ja również – znowu sprawił uśmiech na mojej twarzy. – Jak się czujesz?
- Mówiąc, że jest lepiej, skłamałabym. Staram się zapomnieć, dać sobie radę, ale to nie jest łatwe – mój humor momentalnie zmienił się z pozytywnego na negatywny, a do moich oczu napłynęły łzy na samo wspomnienie o moim bracie.
- Wierzymy w Ciebie, Juls. Nie ma co, ale wybrałaś idealne miejsce na nowy start. Irlandia to magiczne miejsce i trzymam kciuki, aby było jak najlepiej, a nie wręcz przeciwnie.
- Dziękuje, Niall. Naprawdę – odpowiedziałam, a kąciki moich ust powędrowały delikatnie ku górze.
- Nie masz za co. Do zobaczenia wkrótce – pożegnał się, a na mojej twarzy od razu pojawił się znak zapytania, jednak nie zdążyłam o nic zapytać, bo on już się rozłączył.
Schowałam telefon z powrotem do kieszeni swoich spodni i rozkoszowałam się dalej tym miejscem. Spoglądałam w niebo, zastanawiając się nad miejscem, gdzie jest mój brat. Gdzie jest ten mój mały anioł, którego kochałam nad życie.
- Kocham Cię – wyszeptałam przez łzy patrząc w jasnoniebieską przestrzeń.

/ MELANIE /

Wszyscy dookoła śpiewali mojemu chłopakowi 'Sto lat' z okazji jego dzisiejszego święta, a Niall stał na środku, przy czekoladowym torcie, który był zrobiony według jego życzenia i uśmiechał się zawstydzony.
- A kto? - spytał Harry pod koniec utworu.
- Niall! - krzyknęliśmy jednocześnie i zaczęliśmy bić brawa, a on podziękował nam i wziął się za jego krojenie, czyli to na co czekał cały wieczór. Usiadłam na ich kanapie ze swoją porcją na talerzyku i wzięłam się za spożycie swojego deseru. Kiedy wszyscy już mieli za sobą dany posiłek, Harry wyciągnął z szafki butelkę czystej wódki i zaczął rozlewać ją do sześciu kieliszków, po czym nam je podał.
- Za wszystkie troski, które ostatnio miały miejsce. Rozstania - spojrzał na Zayn'a - Nowe początki i naszą przyjaźń - powiedział i stuknęliśmy wszystkie kieliszki razem, po czym jednym duszkiem wypiłam całą zawartość czując jak gorzka i mocna ciecz trafia do mojego żołądka, powodując krótkie ciepło na całym ciele.
Usiadłam obok Zayn'a, który siedział ze spuszczoną głową, trzymając pełny kieliszek w dłoni. Od zerwania z Julią minął prawie miesiąc, a on nadal nie potrafił pogodzić się, że ją stracił. Nie mógł zaakceptować jej odejścia i obwiniał za wszystko siebie.
- Zayn.. - zaczęłam.
- Jeśli chcesz mi po raz kolejny mówić, żebym się nie przejmował i pogodził się z jej stratą to nawet nie próbuj, bo to nie pomoże - powiedział w moją stronę i pomimo tego, że jego słowa zabrzmiały chamsko, wiedziałam jak się teraz czuł i nie byłam na niego zła.
- Nie, ale dzisiaj są urodziny twojego najlepszego przyjaciela. Odreaguj chociaż na chwilę - oznajmiłam cicho, błagalnym tonem.
- Melanie, on umarł przeze mnie, rozumiesz? - spojrzał na nią zdenerwowany. - Powinienem tam teraz z nią być i ją pocieszyć. Sprawić, aby znikły wyrzuty sumienia i przywołać z powrotem uśmiech na jej twarzy, a nie siedzieć tu bezczynnie i tylko o niej myśleć.
- Wiesz, że to niemożliwe, bo ona Cię odrzuciła. Znam ją trochę czasu i wiem, że ona po prostu potrzebuje czasu, żeby sobie wszystko poukładać. Sam o tym wiesz.
- Boję się, że im więcej czasu, tym będzie gorzej i nie boję się tutaj o nas, ale o nią. Wiem do czego może być zdolna - oznajmił i odłożył pełny kieliszek na stół. - Wybacz, ale muszę zapalić.
Wiedziałam, że nikotyna pomaga mu w takich momentach jak ten. Kiedy był zdenerwowany czy smutny, a w tym momencie odczuwał obydwa te uczucia, które dręczyły go już od dłuższego czasu, a nikt nie potrafił mu pomóc. Najgorsza była ta bezsilność w stosunku do problemów przyjaciela. Najgorsze było brak poczucia, że można mu pomóc i oglądanie tylko jak on jeszcze bardziej cierpi. Wstałam ze swojego miejsca i skierowałam się do kuchni, jednak zanim tam dotarłam, zatrzymały mnie silne dłonie na mojej talii.
- Kochanie - Niall szepnął mi na ucho, a ja poczułam jego ciepły oddech na swojej szyi. Nie dokończył swojej wypowiedzi tylko pociągnął mnie za sobą w stronę korytarza, gdzie opadł mnie o ścianę.
Ledwo co widziałam, bo było tutaj naprawdę ciemno, jednak widziałam cień jego postaci i czułam jego dotyk na swoim ciele. - Dziękuję za to, że mogłem Cię poznać i za to, że jesteś moją dziewczyną - wybełkotał, a ja poczułam jak z jego ust wydobywa się niemiły zapach alkoholu. - Kocham Cię - dodał niemal szeptem i złączył nasze usta w jedną całość. Odwzajemniłam pocałunek, a on przyciągnął mnie bliżej do siebie i zaczął krążyć swoją ręką po moich plecach, zjeżdżając coraz niżej.
- Niall - wyszeptałam w przerwie między pocałunkami, jednak to nie zatrzymywało go przed działaniem i tylko zwiększał siłę swoich ruchów. - Jesteś pijany - stwierdziłam, kiedy on przejechał ustami po mojej szyi i obojczykach i pomimo moich słów, wciąż nie przerywał danej czynności. - Proszę, zostaw - chciałam się od niego oderwać, ale on kurczowo trzymał mnie przy sobie. Bałam się. Ufałam mu, ale nie wiedziałam do czego może być zdolny, kiedy był pod wpływem procentów. Nie chciałam też, aby nasz, a zarazem mój pierwszy raz wyglądał tak, że on niczego nie będzie pamiętał i nie panował nad sobą.
Jego pocałunki stawały się coraz głębsze i chciałam zawołać któregoś z chłopaków, ale on tak jakby czytał mi w myślach, znów zaczął całować moje usta, żeby tylko mnie przed tym powstrzymać.
- Dość! - odepchnęłam go z całych sił zdenerwowana, co sprawiło że się ode mnie odsunął. Czułam jak do moich oczu momentalnie napływają łzy przez jego zachowanie. Patrzył na mnie ze znakiem zapytania wymalowanym na twarzy, a ja nie odpowiedziałam nic tylko uciekłam, pozwalając łzom spłynąć po moich policzkach.

/ JULIA /

            Otworzyłam leniwie oczy i od razu tego pożałowałam, ponieważ do moich tęczówek dotarły promienie słoneczne, więc aby je obronić, szybko zmrużyłam oczy. Powoli wstałam z miejsca, opuszając nogi na zimną podłogę i niemal szurając po podłodze, ruszyłam do salonu.
Z oddali usłyszałam już krótkie rozmowy i śmiechy, co mnie zastanowiło, bo nie przypominałam sobie, aby Effy mi mówiła o zaproszeniu swoich znajomych, zwłaszcza o tak wczesnej porze.
Kiedy weszłam do danego pomieszczenia, zauważyłam naszych przyjaciół, siedzących przy stole, których wzrok od razu powędrował w moją stronę. Byłam w szoku. Przetarłam oczy dla upewnienia się, ale oni wciąż tam byli. Melanie, Rose, Paul i wszyscy chłopacy, łącznie z nim, który siedział na fotelu, nawet się nie uśmiechając.
- Julia! – krzyknęła Mela i szybko do mnie przytuliła podbiegając do mnie. Z moich oczu poleciało kilka łez szczęścia.
- Co wy tutaj robicie? – spytałam wtulając się w nią.
- Rodzinny wyjazd – odpowiedziała, a ja nie musiałam pytać, aby wiedzieć, że chodzi o Niall’a i jego urodziny. Kiedy się ode mnie odsunęła, podeszła do mnie Rose z Paul’em, który obejmował ją pasie. Widok tej dwójki razem przyprawiło mnie o wielkie ciepło w środku i jeszcze większy uśmiech na mojej twarzy.
Również ich do siebie przytuliłam, stęskniona za swoimi przyjaciółmi.
- Tak się cieszę, że Was widzę razem – powiedziałam.
- Wiem, że może to dziwny widok, ale jest lepiej niż kiedykolwiek – odpowiedziała mi Rose, odsuwając się ode mnie, a Paul cmoknął ją w czoło, co sprawiło, że na jej policzkach pojawiły się rumieńce.
- Jesteście słodcy – skomentowałam z uśmiechem i ruszyłam w dalszą część salonu, gdzie siedzieli pozostali goście. Przywitałam się z każdym chłopakiem po kolei, a kiedy przyszła kolej na Zayn’a, po prostu cofnęłam się i usiadłam na oparciu kanapy obok Effie. Niemal poczułam jak atmosfera w pokoju zmienia się z radosnej na ponurą przez mój czyn i obecność nas dwóch w jednym pokoju, ale nie chciałam się tym przejmować. Nie teraz.
- Jak się czujesz? – usłyszałam zmartwiony głos Melanie.
- Pewnie gdybyś zadała mi to samo pytanie na Skype, skłamałabym, że bardzo dobrze i jest lepiej, a tak naprawdę rozrywa mnie od środka, bo nie mogę przestać o tym wszystkim myśleć – odpowiedziałam opuszając głowę i w moich oczach od razu pojawiły się łzy, a już po chwili poczułam jej ciepłe dłonie na moim ramieniu. Melanie szybko mnie do siebie przytuliła, a ja pozwoliłam łzom spłynąć po moim policzku i jej zwiewnej bluzce.
- Jesteśmy z Tobą, Julia. Wiem, że jest Ci ciężko, bardzo ciężko, ale musisz się pogodzić..
- Pogodzić się? Melanie, nienawidzę się za to co zrobiłam, rodzice też mnie nienawidzą, cały świat mnie nienawidzi, bo.. – chciałam dokończyć, ale nie chciałam jeszcze bardziej pogarszać sytuacji między mną, a Zayn’em. Tak, wszyscy nagle byli przeciwko mnie, nawet jego fani, którzy uważali, że to ja go skrzywdziłam. Obrażali mnie i wysyłali w moją stronę pogróżki o śmierci, a najgorsze było to, że ja nie potrafiłam się z tego śmiać tylko naprawdę rozważałam ich propozycje.
- Julia.. – usłyszałam ten sam męski głos, za którym tak bardzo tęskniłam. – To nie jest Twoja wina. To nie przez Ciebie w takim stanie wydarzył się ten cholerny wypadek.
- To ja prowadziłam, Zayn – podniosłam swój ton głosu, a dźwięk jego imienia w moich ustach brzmiał dziwnie, z tego powodu, że było wypowiedziane po raz pierwszy od miesiąca.
- Ale to przeze mnie płakałaś – odpowiedział, a jego oczy się zaszkliły. Spuściłam głowę, nic nie odpowiadając, bo z tym musiałam się z nim zgodzić. To przez niego byłam w takim stanie. To przez niego miałam ograniczone pole widzenia, przez niego łzy spływały po moim policzku tamtego wieczoru, kiedy ja musiałam się skupić na drodze. Byłam na niego zła, ale nie potrafiłam go za to obwiniać, bo to ja byłam za kółkiem tego cholernego samochodu. – Proszę, możemy porozmawiać?
- Pójdę wziąć prysznic – zignorowałam jego pytanie i ruszyłam do swojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i zsunęłam się w dół, wybuchając płaczem.
Płakałam nie z powodu mojego brata, nie z powodu tego, że czułam się winna, ale z tęsknoty. Nie mogłam go już przytulić. Nie mogłam go pocałować, poczuć jego ciepła, jego zapachu. Nie umiałam do niego podejść i udawać, że nic się nie stało. Nie umiem mu wybaczyć, bo pomimo tego, że to była moja wina, nie potrafiłam już spojrzeć na niego w ten sam sposób, w jaki patrzyłam jeszcze kilka dni temu. Był jak mój brat, był moim najlepszym przyjacielem, a potem także kimś więcej. Był częścią mojego życia. Tym uzupełnieniem do pełnego szczęścia. Tą częścią, której tak bardzo pragnęłam przez tak dużo czasu, a jednak.. był też tym, który potrafił zranić tak bardzo, abym mogła spojrzeć na niego całkiem inaczej. Potrafi przyprawić mnie o stan, w jakim właśnie jestem. Cierpienie, ból, tęsknota, strach, wstyd. To wszystko kierowało moim ciałem, a ja nie mogłam nad tym zapanować. Myślałam o wspólnych momentach, o jego uśmiechu, o tym, że jest za ścianą i mogę do niego podbiec, wszystko wyjaśnić, ale ja wolałam leżeć tutaj, trzęsąc się i płacząc, bo go już nie ma i nigdy nie będzie.
- Julia? – usłyszała po drugiej stronie drzwi głos swojego przyjaciela. – Proszę, wiem, że nie jesteś w łazience – wstałam z miejsca, otworzyłam drzwi i od razu wskoczyłam w ramiona Paul’a.
- Ja.. – nie umiałam się do tego przyznać, nie umiałam powiedzieć tego na głos, chociaż tak bardzo pragnęłam, aby on to usłyszał. – Ja go wciąż kocham, Paul, ale nie umiem mu wybaczyć, nie umiem do tego wrócić.
- Wiem o tym. Widzę jak na niego patrzysz, jak on patrzy na Ciebie. To wszystko między Wami wciąż nie jest skreślone, więc dlaczego nie dacie sobie kolejnej szansy? – spytał i spojrzał na mnie.
- Nie ma mowy, za bardzo się boję. Boję się, że znowu mnie zrani. Boję się, że znowu posunie się za daleko i poczuję jeszcze większy ból niż teraz, o ile jest to możliwe – odpowiedziałam, a on wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi i usiadł ze mną na łóżku.
- Zaryzykuj. Obydwoje teraz cierpicie. Wiem, że ty bardziej. Wiem, że to co zrobił to świństwo, ale to nie znaczy, że zrobił to celowo. On Cię kocha, Jules. Pytaniem powinno być czy masz wystarczająco siły, aby pokazać mu jak bardzo Ci zależy, aby mu wybaczyć i zapomnieć.
- Nie – odpowiedziałam po krótkim zastanowieniu, a on złapał mnie delikatnie za głowę i pozwolił mi ją położyć na jego kolanach. Zaczął odgarniać moje włosy z policzka i łagodził mnie delikatnie po twarzy, kiedy łzy spływały po moich policzkach, a ja cała się trzęsłam od płaczu i strachu, który kierował moim życiem.
Nie wyobrażałam sobie nas, znowu razem, ale miałam inną wizję. On tutaj, ja.. gdzieś daleko, gdzie powinnam się znaleźć już dawno temu.

/ MELANIE /

- Wpadniemy do Was wieczorem – pożegnałam się z przyjaciółką i mocno przytuliłam ją do siebie. Ta tylko kiwnęła głową i pomachała mi na pożegnanie.
- Do zobaczenia – krzyknęła w naszym kierunku, a ja z Niall’em ruszyliśmy drogą w stronę naszego pensjonatu, gdzie się zatrzymaliśmy.
Od wczorajszego wieczoru, w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy. On wiedział, że coś źle zrobił, a ja nie miałam ochoty mu tego wyjaśniać. Sama nie wiedziałam co robiłam tutaj z nim, udając przed wszystkimi, że nic się nie stało, kiedy tak naprawdę przez niego cierpiałam. Zranił mnie, nie zdając sobie sprawy jak bardzo.
- Melanie.. – zaczął, ale ja zignorowałam jego głos. – Proszę, porozmawiaj ze mną – zatrzymał mnie, łapiąc za nadgarstek, a ja poczułam łzy w oczach. Czułam ból w miejscu, gdzie mnie trzymał, ale zarazem wewnętrzne cierpienie, bo wcale nie przypominał chłopaka, w którym się zakochałam. Wcale nie przypominał chłopaka, który był moim idolem, który nauczył mnie marzyć, który pomagał mi w ciężkich dniach, którego uśmiech powodował uśmiech na mojej twarzy. Nie przypominał tego samego Niall’a Horan’a. Był dla mnie kimś zupełnie obcym.
- Pamiętasz coś z wczorajszego wieczoru? – spytałam, co widocznie go zdziwiło.
- Trochę zaszaleliśmy, to prawda i mam trochę luk w pamięci, ale każdy z nas potrzebował takiego odreagowania od tego wszystkiego – wybronił się.
- Szkoda tylko, że zamiast odreagować dzięki Tobie poczułam się jak głupia, bezużyteczna dziwka – podniosłam swój ton patrząc na niego z obrzydzeniem, a pierwsze łzy spłynęły po moim policzku.
- Co? – spytał niedowierzając. – Mela, nie wiem co zrobiłem, nie mogę sobie przypomnieć, ale nigdy nie chciałem Cię skrzywdzić i przepraszam, jeśli coś takiego zrobiłem – spojrzał na mnie swoim lazurowym spojrzeniem, ale ja spuściłam głowę, aby tylko się mu nie oddać.
- Myślałam, że jesteś inny, ale ty pod wpływem procentów pokazałeś tą swoją prawdziwą stronę. Rozumiem, były Twoje urodziny, miałeś prawo, ale nie sądziłam, że tak mogę się na Tobie zawieść. – wyzwoliłam się z jego uścisku i odeszłam w przeciwną stronę, nie chcąc dłużej tego ciągnąć.
- Melanie, proszę.. – ponownie złapał mnie za rękę z nadzieją w głosie, ale ja szybko się wyrwałam.
- Byłam naiwna wierząc, że możesz się we mnie naprawdę zakochać. Byłam żałosna myśląc, że jesteś ze mną przez to uczucie między nami, a nie przez to, że jestem Ci potrzebna wyłącznie do zaspokojenia Twoich potrzeb. Dlaczego tak długo dawałeś mi nadzieję, co? Dlaczego od razu tak po prostu nie wskoczyłeś do mojego łóżka? Ach tak, bo najpierw musiałam zdobyć Twoje zaufanie, a potem mogłeś działać, prawda? – wypowiedziałam wszystkie swoje myśli na głos, co go widocznie zdziwiło.
- Nigdy tak nie było, Mela. Kocham Cię, naprawdę.
- Na to już za późno, Niall – spojrzałam na niego ostatni raz i tak po prostu uciekłam, nie odwracając się. 

__________________________________________

rozdział trochę o późnej porze, ale wcześniej nie miałam laptopa i pomysłu na 
dokończenie rozdziału, a teraz jakoś tak samo przyszło. chciałam powiedzieć,
że opowiadanie zbliża się do końca. został jeszcze tylko jeden rozdział i epilog,
ale to może i lepiej, bo będę mogła zacząć coś nowego. ale na to jeszcze nie czas.

PROSZĘ O SZCZERE OPINIE NA TEMAT ROZDZIAŁU, TO DLA MNIE WAŻNE.

dobranoc! (: