Otworzyłam oczy przerażona, a przed
moimi oczami od razu pojawiła się scena wypadku. Moje łzy, jeden samochód,
krzyk i ciemność. Poczułam jak z moich oczu wypływają łzy bezsilności i dopiero
teraz zdałam sobie sprawę, że nie jestem sama.
Obok
mnie stało dwóch sanitariuszy, którzy mnie obserwowali każdy mój ruch, a
zarazem jeden z nich szukał czegoś w swojej kieszeni, a kiedy znalazł w niej
małą latarkę, zaczął mi ją świecić po oczach.
-
Gdzie on jest? – spytałam przerażona, mrużąc oczy pod wpływem światła. Kiedy
skończył przeglądać mój wzrok, usiadł obok mnie, a ja nie odrywałam wzroku z
przestrzeni przede mną. Mrugające czerwono-niebieskie światła, których było
naprawdę wiele, kilku ludzi zebranych dookoła, a wśród nich moich rodziców,
którzy kłócili się z policjantami. Na twarzy mamy widziałam panikę połączoną ze
łzami, a tata był zły, niemal wściekły. Szybko zebrałam się na nogi, ignorując
krzyki lekarzy, którzy mnie wołali, abym wróciła i szybko podbiegłam do
rodziców.
-
Julia! – krzyknęła moja mama, kiedy mnie zobaczyła, a ja się w nią wtuliłam,
wybuchając jeszcze większym płaczem. Poczułam jak tata również mnie obejmuje,
ale po mojej głowie szalało tylko jedno pytanie. – Gdzie jest Jake? – spytałam
odchylając się od nich.
-
Pani prowadziła samochód? – zapytał mnie funkcjonariusz stojący za mną.
Kiwnęłam tylko głową potwierdzając jego wypowiedź, a on spuścił głowę, po czym
ponownie na mnie spojrzał. W jego oczach widziałam współczucie i smutek. Tak
jakby ktoś go zmusił do powiedzenia słów, które przed chwilą miał ogłosić. Tak
jakby bał się tego zrobić, a jednak wiedział, że taki jest mus w tej pracy,
którą wykonywał. – On nie żyje – poinformował mnie, a ja myślałam, że żartuje.
Nie mogłam w to uwierzyć. Nie potrafiłam tego przyjąć do wiadomości.
-
Przecież.. to nie może być prawda – zaczęłam niemal szeptem. – Proszę, to nie
może być prawda – podniosłam swój ton, niemal krzycząc i poczułam na sobie
wzrok wszystkich ludzi tutaj zebranych, ale nie obchodziło mnie to. Mama mocno
przytuliła mnie do siebie, tak że poczułam jej słodkie perfumy, które dostała
od taty na urodziny. – Zabiłam swojego własnego brata. To moja wina, że go
tutaj nie ma – powiedziałam i z moich oczu poleciało jeszcze więcej tych łez, a
najgorsze w tym wszystkim było to, że nie słyszałam słów pocieszenia, że nie
słyszałam chociażby tego głupiego ‘Nieprawda’. Nie zaprzeczyli, zgadzali się
tym. Obwiniali mnie za to, czego ja sama się brzydziłam.
Odchyliłam
się od nich i tak po prostu uciekłam. Nie wiedząc gdzie, biegłam przez siebie,
aż nie znalazłam się w dużej zaległości od tamtego zdarzenia. Wbiegłam do
jakiejś ślepej, ciemnej uliczki i pierwsze co zrobiłam to zsunęłam się pod
zimnym murem i wybuchłam głośnym płaczem.
Był
za młody na śmierć. Miał przed sobą całe życie. Nie doświadczył jeszcze
pierwszej miłości, prawdziwej zabawy czy tego wspaniałego okresu dojrzewania,
gdzie wszystko staje się jasne czy wyraźne. Nie przeżył tego okresu buntu,
gdzie na wszystko miałeś po prostu wylane i nigdy już tego nie doświadczy.
Przeze mnie. Zabiłam go. Zabiłam swojego młodszego brata, który na to nie
zasłużył. Byłam potworem.
Upadłam
na sam dół i nie mogłam się podnieść. Myślałam, że potrafię latać. Myślałam, że
mogę się sprzeciwić losowi i z nim wygrać, ale jakaś część mnie po drodze po
prostu zaginęła. Byłam zbyt pełna siebie, aby nie zauważyć, że ginę pośród
tłumu. Nie próbowałam się z niego wydostać, tylko spacerowałam dalej pośród
pomyłek, które krzyczały moje imię. Które kazały mi się cofnąć i uciekać. Nie,
ja zawsze byłam rozsądniejsza, prawda? I teraz mam swoją karę. Najgorszą, na
jaką mogłam zasłużyć.
-
Proszę, wybacz mi – szepnęłam bezsilnie i szlochałam jeszcze głośniej. – To nie
ty powinieneś się tam znaleźć, ale ja. Ja na to zasłużyłam, nie ty – ciągnęłam,
aby poczuć się lepiej, jednak to nie przyniosło ulgi, wręcz przeciwnie.
Poczułam wyrzuty sumienia połączone z bezsilnością. Strach połączony z
cierpieniem.
Krzyczałam,
ale nikt mnie nie słyszał. Wołałam jego imię chcąc, aby tutaj przybiegł ze
swoim radosnym uśmiechem i powiedział, że to tylko głupi żart, głupi sen, ale
teraz.. wszystko stawało się głupią, szarą rzeczywistością, z której ja nie
potrafiłam się uwolnić. Moje słowa obijały się jak głupie echo, a moje problemy
stały się moim cieniem, które wszędzie za mną podążały. Moim własnym,
niechcianym obiektem, który zjawiał się nawet w pochmurne dni.
* * *
Znajdowałam się we własnym łóżku, gdzie
leżałam na mokrej poduszce od łez, a dookoła mnie leżało kilka zużytych
chusteczek higienicznych.
Nie potrafiłam zasnąć, nie potrafiłam nic
innego robić jak po prostu obwiniać się za tą całą sytuację. Czułam tą winę,
która na mnie ciążyła. Czułam te spojrzenia rodziców, którzy są na mnie źli, bo
to przeze mnie stracili swojego ukochanego syna. Czułam się jak potwór, który
zniszczył jego życie. Chciałam odejść. Miałam takie myśli podczas tej nocy. Aby
po prostu do niego dołączyć i zapłacić tym samym. Śmiercią. Ale czy to nie
byłoby zbyt łatwe? Przecież teraz musiałam pocierpieć, aby odpłacić za to. Aby
poczuć ból i codziennie mnie to prześladowało, do końca swojego beznadziejnego
życia. Abym codziennie budziła się z poczuciem winy i czuła jego obecność.
Czuła jego zimny oddech i jego szept, który będzie wywoływał moje imię i
obwiniał mnie za to, czego on nie może spróbować.
Spojrzałam
na zegarek. 9:12. Na zewnątrz padał deszcz, uderzając o moje wielkie okno, a
londyńska pogoda idealnie pasowała do mojego nastroju. Nie miałam ochoty się
stąd ruszać i nie miałam takiego zamiaru, gdyby nie pukanie do drzwi.
Nie
odwracałam się, nie miałam ochoty na rozmowy, czy jakiekolwiek towarzystwo,
więc nie ruszałam się z miejsca. Kilka sekund później przed moimi oczami
zobaczyłam nikogo innego jak Zayn’a, który patrzył na mnie z troską i usiadł na
końcu łóżka, po czym chciał mnie do siebie przytulić, ale ja się oddaliłam.
-
Odejdź – powiedziałam szorstkim tonem.
-
Julia, wiem, że jest Ci ciężko. Wiem, że powinienem być tam wczoraj z Tobą..
-
Zayn, nie rozumiesz? Doprowadziłam do tego wypadku, bo płakałam, a co było
powodem mojego płaczu? Ty – nasiliłam ostatnie słowo zdenerwowana.
-
O czym ty mówisz? – spytał udając niewiniątko, co sprawiło, że ja prychnęłam.
-
Serio jesteś taki głupi czy tylko takiego udajesz? – odpowiedziałam mu. – To
jak obściskiwałeś się z jakąś blondynką w klubie też Ci umknęło? – na samo
wspomnienie o tej czynności w moich oczach zebrało się jeszcze więcej łez,
które spłynęły po moim policzku.
-
Byłaś w klubie? – spytał niedowierzając.
-
Nie, kurwa, jestem jasnowidzem – zadrwiłam z niego. – Sam mi napisałeś smsa,
abym się tam zjawiła. Chciałeś mnie zranić? Proszę, czemu nie zrobiłeś tego
mówiąc mi, że chcesz ze mną zerwać prosto w twarz, a nie kosztem moich
bliskich? – wykrzyczałam zdenerwowana.
-
Julia, przepraszam, nie chciałem – chciał mnie złapać za dłoń, ale ja ją szybko
cofnęłam.
-
Twoje głupie przepraszam nie przywróci mu życia – na wspomnienie o nim w moich
oczach zebrało się jeszcze więcej łez, których nie mogłam powstrzymać.
-
Ale.. kocham Cię. Chcę być przy Tobie, kiedy wiem, że tego potrzebujesz. Chcę
Cię przytulić i powiedzieć, że będzie dobrze, że nie masz się czego bać, bo
jestem obok. Proszę, daj mi szansę. Sama mówiłaś, że powinno się wybaczać
wszystko, pamiętasz?
-
A ja chcę, abyś stąd poszedł i nigdy więcej nie wracał. Idź do swojej nowej
dziewczyny, bo ja na pewno już nią nie jestem i nie zarzucaj mi, że to moja
wina, a podziękuj sobie, przyjacielu – nacisnęłam na ostatnie słowo, tak jak on
to zrobił poprzedniego wieczoru i niemal zobaczyłam jak w jego oczach zbierają
się łzy.
-
Byłem pijany, Jules. Byłem głupi – próbował się usprawiedliwić.
-
To już nie mój problem – odpowiedziałam szybko.
-
Proszę.. – powiedział niemal szeptem.
-
Wyjdź – odpowiedziałam stanowczo, ale on się nie ruszał z miejsca, co
przypomniało mi naszą dawną rozmowę, kiedy przyszedł do mnie z moja lalką.
Zachowywał się identycznie. Błagał o wybaczenie, chociaż wiedział, że go nie
dostanie. Był uparty, chociaż ja mu nie uległam. – Spierdalaj, rozumiesz? Nie
chcę Cię znać, nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego! – wykrzyczałam, a on
zareagował dopiero po chwili i ze łzami w oczach opuścił mój pokój, wcześniej
wypowiadając ciche ‘Kocham Cię’, jednak ja nie mogłam odpowiedzieć mu tym
samym. W tym momencie go nienawidziłam, jednak nie potrafiłam go obwinić za
śmierć mojego brata. Brał w tym udział, jednak to ja prowadziłam ten cholerny
samochód. To ja powinnam się bardziej skupić na jeździe, a nie na myśleniu o
nim. To ja zawiniłam, kiedy najbardziej potrzebowałam skupienia. Zawiodłam samą
siebie i wszystkich dookoła.
/ MELANIE /
Obudziłam się w silnych ramionach
swojego chłopaka i od razu poczułam jego rękę owiniętą wokół mojej talii,
co sprawiło, że na moją twarz wkroczył delikatny uśmiech. Odwróciłam się w jego
kierunku i pierwsze co zobaczyłam to jego lazurowe tęczówki wpatrujące się we
mnie.
- Dzień dobry, kochanie – przywitał się zachrypniętym głosem.
- Dzień dobry – odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem i chwilę się w siebie wpatrywaliśmy. Wczorajszy wieczór nie wyglądał tak, jak wygląda. Oglądaliśmy razem film w jego łóżku, wcześniej urządzając sobie małą walkę na popcorn, a potem po prostu zasnęłam w jego ramionach. Dlatego miałam na sobie swoje wcześniejsze ciuchy, a słony popcorn wbijał mi się w plecy.
-
Pójdę zrobić śniadanie – powiedziałam do niego przerywając ciszę i cmoknęłam go
w policzek. Zrzuciłam z siebie cienką kołdrę i opuściłam jego jasny pokój.
Kiedy
zeszłam po schodach i dotarłam do kuchni, zobaczyłam pod drzwiami skulonego Zayn’a,
który miał podwinięte kolana pod brodę, a z jego ust wydobywał się szloch.
Zawahałam się szybko czy powinnam się wrócić, czy do niego podejść, ale wybrałam drugą
opcję, wiedząc że nie mogę go zostawić, kiedy on potrzebuje obecności drugiej
osoby.
-
Zayn, co się stało? – spytałam ostrożnie i usiadłam obok niego na podłodze. –
Pokłóciłeś się z Julią czy..
-
Ja.. zrobiłem coś okropnego, Mela. Tym razem ona nie zdoła mi tego wybaczyć.
Tym razem.. – załamał mu się głos – jej nie odzyskam.
-
Znam swoją przyjaciółkę bardzo długo i wiem, że potrafi wybaczyć wszystko,
zwłaszcza osobom, które są dla niej ważne – pocieszyłam go zgodnie z prawdą.
-
Już nie. Jestem dla niej skreślony, już na zawsze – powiedział bezsilnie, a ja
mocno przytuliłam go do siebie.
-
Opowiedz mi o tym – poprosiłam.
-
Czekaj, to ty nie wiesz? – podniósł głowę i spojrzał na mnie z niedowiedzeniem,
a ja nie wiedziałam o czym on mówi. Cały wieczór spędziłam z Horan’em, nie
sądząc, że coś mnie może ominąć. Zwłaszcza coś, co rozdzieliło dwójkę tych
kochających się wzajemnie osób. – Jake nie żyje – kiedy to usłyszałam niemal
poczułam jak moje oczy rosną do rozmiarów orbit i zaczęłam się zastanawiać czy
to nie głupi żart, ale nic na to nie wskazywało.
-
Jak.. to.. nie.. żyje? – ledwo mogłam wypowiedzieć te słowa.
-
Mieli wypadek samochodowy, kiedy Julia wracała z klubu. Była zapłakana, przeze
mnie – wytłumaczył i po jego policzku spłynęły kolejne łzy, a ja poczułam jak w
moich oczach również zbierają się łzy. Nie mogłam uwierzyć, że Jake.. że on..
przecież był taki młody, za młody na śmierć. Zawsze uśmiechnięty zarażał
wszystkich swoją pozytywną energią i rozśmieszał wszystkich dookoła. Był mądry
jak na swój wiek i wiedział jak wywiązać się z kłopotów, czy pomóc rodzicom w
obowiązkach domowych. Był młody, ale wiele rozumiał, a teraz..
-
Hej, czemu tutaj taka smętna atmosfera? – usłyszałam głos Niall’a, który
właśnie zszedł po schodach. – Co się stało? – spytał i do mnie podszedł, a ja
się w niego mocno wtuliłam.
-
Julia.. jej brat.. – wydukałam. – Muszę do niej iść, ona nas teraz potrzebuje –
powiedziałam panikując.
-
Dobrze, idź – powiedział do mnie Horan i złożył na moich ustach krótki pocałunek,
aby mnie uspokoić, jednak tym razem jego słodkie usta i ciepły dotyk nie pomagały.
Tym razem nic innego do mnie nie trafiało, jak ta jedna informacja, która ciągle mi
krążyła po głowie.
/ JULIA /
-
Mam Ci wyjaśnić słowo ‘spierdalaj’? – spytałam agresywnie słysząc kolejne
pukanie do drzwi.
-
Jules, to ja – usłyszałam ten melodyjny głos swojej przyjaciółki, co sprawiło,
że szybko wstałam z łóżka i do niej podbiegłam, wtulając się w nią. Melanie
szybko odwzajemniła uścisk, głaszcząc mnie po głowie.
-
Dlaczego? Przecież on nie zasłużył – zaczęłam szlochając.
-
Wiem, był za młody, jednak los chciał inaczej. Przychodzą momenty, kiedy musimy
się z niektóry pożegnać wiedząc, że jest to pożegnanie na zawsze, a my nie
jesteśmy po prostu na to gotowi, ale życie spisuje nam inny scenariusz –
oznajmiła smutno.
-
To moja wina. Gdybym była ostrożniejsza, on dzisiaj obudziłby mnie swoim
radosnym uśmiechem opowiadając o wczorajszym meczu, a tak.. – znowu załamał mi
się głos, a Melanie odchyliła się ode mnie i na mnie spojrzała.
-
Jest teraz w lepszym miejscu. Tam, gdzie nic mu nie grozi, gdzie zaopiekują się
nim cudowne stworzenia, o których my nie mamy pojęcia – próbowała mnie
pocieszyć, co sprawiło, że przed oczami pojawił mi się przedstawiany przez nią
obraz. Jake skaczący pomiędzy chmurkami, a za nim jakieś wesołe anioły. Na
twarzy mojego brata widnieje wielki uśmiech. Właśnie taki, jaki zapamiętałam, a
jego dłuższe, kręcone włosy unoszą się do góry z każdym jego kolejnym skokiem.
Z jego twarzy bije energia, a promienie słonecznie oświetlają jego delikatną skórę,
która teraz lśni. Wygląda szczęśliwie, jak każdego dnia na Ziemi. Nie nudzi
się, nie krzyczy, nie płacze. Jest szczęśliwy.
Ale
przecież to tylko jej wyobraźnia, nie rzeczywistość. Z mojej twarzy lecą
kolejne łzy, a ja jedyne co teraz potrzebowałam to uścisku przyjaciółki i jej
wsparcia.
_______________________________________________
korzystam z ferii, które właściwie już dobiegają końca i dodaję rozdziały :D
kiedy następny? nie tak prędko, bo szkoła się zaczyna, a ja muszę się
wziąć za parę przedmiotów :) chciałam również poinformować, że jak się
pewnie domyślacie, opowiadanie niedługo dobiegnie końca. przewiduje
jeszcze z 3,4 rozdziały? sama dokładnie nie wiem, ale na razie nie będę
tym zakrzątała głowy, tylko ZAPRASZAM DO CZYTANIA I PROSZĘ
O SZCZERE OPINIE NA TEMAT TEGO ROZDZIAŁU <3
ZAŁOŻYŁAM ASK'A, GDZIE MOŻECIE ZADAWAĆ MI PYTANIA, ALE
TAKŻE PYTAĆ BOHATEROM MOJEGO OPOWIADANIA, NP. TEGO.
NAPISZCIE TYLKO PRZED PYTANIEM #HP, JEŚLI DOTYCZY TO
BOHATERA Z TEGO OPOWIADANIA, ABYM SIĘ NIE POGUBIŁA :)
ZAPRASZAM : KLIK