Po spędzeniu kilku godzin na uczelni, w
końcu na moim zegarku wybiła ta upragniona godzina. Szybko wzięłam swoje
rzeczy, wrzucając długopis do torebki i wyminęłam swojego profesora, który
dopowiadał ostatnie słowa o wcześniej wspomnianym projekcie.
Kiedy znalazłam się na zewnątrz
budynku, poczułam ciepłe promienie słoneczne na swojej skórze i mimowolnie na
mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Założyłam swoje słoneczne okulary
na nos i ruszyłam w kierunku naszego domu, który znajdował się niedaleko
uczelni.
Wiedziałam, że będą tam czekać na
nas nasi przyjaciele, co sprawiało, że tym szybciej chciałam się tam znaleźć.
Potrzebowałam ich obecności. Potrzebowałam ich opieki, jednak martwiło mnie
spotkanie z Zayn’em. Nie miałam ochoty dłużej walczyć ze swoimi myślami na jego
temat, a za każdym razem one pogłębiały się jeszcze bardziej.
Jego uśmiech. Jego oczy przepełnione
bólem wpatrujące się w moje. Jego czułe gesty, które czułam za każdym razem,
kiedy miałam go przed oczami. Ciepło jego ciała, które czułam, kiedy byliśmy
blisko siebie i ten charakterystyczny głos, który szeptał mi czułe słówka do
ucha.
Nagle przed moimi oczami miałam
nasze pierwsze spotkanie w przedszkolu. Nasza pierwsza zabawa dinozaurami,
którymi się ze mną podzielił. Przyjaźń rosnąca z dnia na dzień. Każdy pieprzony
dzień spędzony w jego towarzystwie przyprawiał mnie o falę smutku i cierpienia.
Potem mój wyjazd i kolejne cierpienie. Musiałam się pożegnać z osobą, która
była dla mnie jak brat. Musiałam mu powiedzieć do widzenia, chociaż tak bardzo
chciałam tego uniknąć. I pierwsza złamana obietnica. Przysięgaliśmy sobie, że
nie zapomnimy, że będziemy rozmawiać, ale on tego słowa nie dotrzymał. Nagle
wszystko znowu zaczęło się sypiać.
Pustka, bezsilność, tęsknota,
cierpienie. Nic innego nie odczuwałam tylko te puste uczucia. Nie umiałam się
podnieść. Był dla mnie zbyt ważny, znaczył dla mnie zbyt wiele, żeby tak po
prostu odszedł w niepamięć. Straciłam go i nie umiałam się z tym pogodzić.
Płakałam po nocach, jakby to miało mi pomóc, a rano zakładałam na twarz
sztuczny uśmiech, aby ukryć przed światem tą bolącą prawdę. Wstydziłam się
przyznać, że straciłam tak kogoś dla mnie bliskiego, bo bałam się, że przez to
nikt więcej nie będzie chciał nawiązać ze mną kontaktu. Bałam się, że pomyślą
sobie, iż jestem tą niefajną osobą, która odpycha od siebie osoby i nie
zdawałam sobie sprawy, że tylko i wyłącznie przez tą postawę, ludzie właśnie
tak myśleli.
A kiedy już zdążyłam się ogarnąć.
Kiedy się podniosłam, znalazłam prawdziwych przyjaciół, ty pojawiasz się na
nagłówkach gazet jako ‘przegrany zwycięzca’. I znowu to ukłucie w sercu, że coś
Ci się udało, kiedy ja tkwiłam w miejscu. Ta zazdrość, ale zarazem smutek, bo
nie mogłam Ci towarzyszyć w tej niezwykłej dla Ciebie chwili. Spełniałeś swoje
marzenia, a ja stałam obok płacząc, że Cię już nie ma ze mną. Byłam egoistką?
Tak. Ale zależało mi na Tobie. Zależało mi na tej więzi między nami, którą ty
niestety zepsułeś. Wtedy zaczęłam Cię nienawidzić, że zepsułeś tak wiele
miesięcy mojego życia. Zaczęłam wszystkiego żałować. Że Cię poznałam, że Ci
zaufałam, że po prostu byłeś. Płakałam jeszcze mocniej, że pozwoliłam Ci wejść
do mojego świata, z którego potem sam uciekłeś.
Otarłam pojedynczą łzę spływającą po
moim policzku, która nawet nie wiem kiedy się tam znalazła i ruszyłam dalszą
drogą z głupimi wspomnieniami, których nie potrafiłam się pozbyć.
-
Julia! – nagle jakiś samochód zatrzymał się obok mnie, co sprawiło, że moje
serce podskoczyło do góry, jednak kiedy odwróciłam wzrok i za kierownicą
ujrzałam Zayn’a, znowu coś we mnie pękło. – Podwiozę Cię.
-
Nie, dzięki. Wolę się przejść niż spędzić chociażby sekundę w Twoim
towarzystwie – odpowiedziałam oschle, nie zatrzymując się, a wręcz
przyspieszając kroku.
-
Proszę, kiedyś będziemy musieli porozmawiać – usłyszałam niemal błaganie w jego
głosie, ale nadal nie ulegałam tylko starałam się powstrzymać gromadzące się
łzy w moim oczach.
-
Nic nie musimy – szybko zareagowałam. – Poza tym nie wybieram się domu –
skłamałam szybko, a może raczej szybko zmieniłam swoje plany pod wpływem
impulsu.
-
Julia, proszę – usłyszałam jeszcze, ale ja skręciłam szybko w najbliższą
uliczkę, która doskonale wiedziałam gdzie prowadzi i wiedziałam, że teraz
jestem bezpieczna, że tutaj mnie nie znajdzie, a ja mogę ponownie oddać się
bólowi i cierpieniu, które nie odstępowały mnie chociaż na sekundę.
/ MELANIE /
Leżałam na wielkim łóżku w naszym
pokoju, a w uszach miałam słuchawki, w którym rozbrzmiewała właśnie jedna z
piosenek Lifehouse.
Moje myśli były skupione tylko i
wyłącznie wokół Niall’a i nas, o ile nadal w ogóle wciąż mogłam tak mówić. Po
moim policzku stoczyła się łza, za którą powędrowały kolejne, a ja odczuwałam
tęsknotę, chociaż miałam go na wyciągnięcie ręki.
Jedyne czego teraz chciałam to jego
obecność. Chciałam, aby tutaj był, aby mnie przytulił i obiecał, że to się
nigdy nie powtórzy. Pragnęłam, aby wypowiedział to jego jedno zdanie, które
zawsze trzymało mnie przy życiu: ‘Będę przy Tobie, kiedy cała nadzieja umrze’.
Szkoda tylko, że teraz kiedy ja umierałam z tęsknoty do niego, on zniknął
zabierając ze sobą moje szczęście, którym to on był. Znał mnie lepiej niż ja
znałam samą siebie. Na początku był dla mnie idolem i już wtedy robił dla mnie
naprawdę wiele, a potem kiedy spełnił moje marzenie, czułam się dzięki niemu
jak w siódmym niebie.
Zerwałam się szybko z łózka i
spuściłam nogi z niego. Zawahałam się nad daną decyzją, ale po chwili bez
dłuższego zastanowienia, wyciągnęłam walizkę spod łóżka i rzuciłam ją na miękki
materac.
Szybko wyciągnęłam z szafy wszystkie
swoje rzeczy i niedbale rzuciłam je do czarnego sprzętu. Wyciągnęłam także z
łazienki wszystkie kosmetyki i zrobiłam z nimi to samo. Kiedy wracałam do
pokoju, aby wziąć wszystkie swoje drobiazgi, drzwi od naszego pokoju się
otworzyły, a ja kontynuowałam swoją czynność pomimo śmiejącego się Niall’a w
drzwiach, który mówił do kogoś ostatnie słowa na korytarzu i jak poznałam po
głosie, był to Liam.
Po
kilku sekundach blondyn odwrócił się w moją stronę i zamarł, kiedy zobaczył co
robię. Jego mina wyglądała jakby właśnie zobaczył ducha, a pierwsze łzy zaczęły
gromadzić się w moich oczach.
-
Mela.. – zaczął zamykając za sobą drzwi i szybko do mnie podszedł, po czym
złapał mnie za nadgarstki i spojrzał na mnie, a pierwsza łza spłynęła po moim
policzku.
-
Nie umiem tak, Niall. Ja.. kocham Cię, ale nie umiem żyć ze świadomością, że
możesz mnie skrzywdzić jak za poprzednim razem. Po prostu.. – zająkałam się
wiedząc, że będę tego żałować, a wzrok nadal miałam spuszczony, bojąc się
spojrzeć w jego lazurowe oczy. – Po prostu lepiej będzie jeśli wyjadę, a my.. –
czułam jak te słowa nie mogą przejść mi przez gardło – a my po prostu się
pożegnamy, na zawsze.
Jego
oczy się zaszkliły i nadal trzymał mnie w uścisku.
-
Proszę, nie rób mi tego. Przepraszam – słyszałam jak załamuje mu się głos –
Przepraszam, że tak bardzo Cię zraniłem, nie chciałem tego, wiesz o tym –
powiedział błagalnie, po czym puścił moje nadgarstki i złapał się za głowę. –
Jestem takim idiotą!
-
Nie, nie jesteś. My po prostu nie powinniśmy tego zaczynać. Od początku było
wiadomo, że nic z tego nie wyjdzie – oznajmiłam zgodnie z prawdą, a on ponownie
na mnie spojrzał.
-
Przecież.. przecież było tak idealnie, co się stało?
-
Nadszedł moment, że po prostu przestaliśmy o to wszystko dbać. Robiliśmy rzeczy
jak na co dzień, a nie zauważyliśmy, że one stają się tą cholerną
monotonnością, która wkrótce i tak wszystko by zepsuła. Zaczęliśmy żałować i
popełniać błędy. Uświadamiać sobie rzeczy, których nie powinniśmy i poznawać w
sobie jeszcze więcej wad i wiesz co? To zabolało mnie najmocniej – spojrzałam
na niego po raz pierwszy, a w jego oczach znowu pojawiły się łzy.
-
Nie rób tego. Proszę, zostań ze mną. Kocham Cię, Melanie.
-
Na to już za późno. Wybacz mi, Niall – powiedziałam i nie chcąc dłużej się
męczyć, wzięłam swoją walizkę w jedną dłoń, a swoją torbę w drugą i ruszyłam w
kierunku wyjścia.
-
Mela.. – zawołał mnie i na chwilę zatrzymałam się, ale wiedząc, że jeśli się
odwrócę, mogę zmienić zdanie, więc wzięłam głęboki oddech, pozwoliłam łzie
spłynął po moim policzku i nacisnęłam na klamkę, opuszczając nasz pokój.
Kiedy
znalazłam się poza jego zasięgiem, z moich oczu poleciały litry łez.
Cudowna
bajka właśnie dobiegła końca. Nie skończyła się happy end’em, jak to we
wszystkich Disneyowskich produkcjach, a skończyła się koszmarem i cierpieniem.
Skończyła się tak, jak to było zaplanowane od początku. Ból, cierpienie, łzy.
Czy żałowałam? Tak. Gdyby to wszystko się nie zaczęło, teraz byłoby całkiem
inaczej. Pozostalibyśmy przyjaciółmi, jak nie zwykłymi znajomymi i to całe
cierpienie nie miałoby miejsca. Nie musiałabym patrzeć jak on przeze mnie
płaczę, jak ja pękam w środku, bo czułam, że zrobiłam błąd, ale nie potrafiłam
się cofnąć i to zmienić. Zamiast tego ruszyłam przed siebie, dopóki nie znalazłam
się na zewnątrz i nie zamówiłam taksówki, która zaprowadzi mnie na lotnisko.
Uciekam
od problemów? Możliwe. Zawsze byłam tą odważną. Tą pewną siebie dziewczyną,
która potrafiła walczyć do końca, ale ten chłopak.. On był moją słabością. Przy
nim po prostu zapominałam o swojej sile, a stawałam się kruchą, delikatną
dziewczyną, która prosiła o to, aby to on zadbał o jej bezpieczeństwo, o jej
ochronę, ale chyba się przeliczyła. Zaufała mu, a on to wykorzystał. Wierzyła
mu, oddała się mu, a on ją zranił. Była pięknym, ozdobnym szkłem, a on z każdym
czynem czy słowem pozostawiał na nim jedną ryskę, aż w końcu ta miłość stała
się zaślepiona, tak samo jak ja i prędzej czy później, szkło pękło na miliony
kawałków, jak moje serce.
/ ZAYN /
-
Gdzie ona jest do cholery?! – wpadłem do salonu dziewczyn, gdzie siedziała Effy
i Rose, które spojrzały na mnie nie wiedząc o co chodzi.
-
Julia? – spytała Rose odstawiając swój kubek herbaty na stół.
-
Nie, kurwa, pani za rogiem, która sprzedała mi dziś na rogu pączki – zakpiłem
zdenerwowany.
-
Zayn, spokojnie.. – Effy próbowała mnie uspokoić, ale nie potrafiłem być w
takim momencie spokojny.
-
Tylko mi powiedzcie gdzie ona do jasnej cholery jest! – powtórzyłem.
-
Nie wiem, nie trafiła po wykładach do domu, nie pisała.. – powiedziała Rose, a
po chwili jej mina zrzekła. – T0 nie wróży nic dobrego – skomentowała, a Effy
spojrzała na nią wymownie.
-
Jeśli nie ma jej tutaj, a wnioskuję, że jest tego powód – spojrzała na mnie,
ale siedziałem cicho wiedząc, że ma rację. – Kojarzysz ten wysoki blok na
skrzyżowaniu przy naszej uczelni? – kiwnąłem głową, przywołując w myślach
wizję, kiedy go dzisiaj mijałem. – Masz swoją odpowiedź.
Nawet
nie podziękowałem, czy nic nie powiedziałem tylko szybko wyszedłem z domu i
niemal biegiem ruszyłem do swojego auta. Zapaliłem szybko silnik i ruszyłem z
piskiem opon.
Nie
wybaczyłbym sobie, gdyby coś jej się stało. Kochałem ją. Wciąż była w moim
sercu i zamierzałem walczyć do końca, nawet jeśli za każdym razem będę słyszał
od niej ‘Nie’. Wiedziałem, że nigdy nie znajdę kogoś takiego jak ona.
Wiedziałem, że to coś więcej niż zauroczenie, czy przyjaźń sprzed lat. Była
moim światem, moim aniołem, moim bohaterem z tej czarnej pułapki, którą zwykle
określałem życiem. Wybaczyła mi, pomimo tak wielkiego bólu, jaki jej zadałem i
wierzyłem, że teraz też będzie, a w końcu wiara czyni cuda.
Dojechałem
do danego miejsca, łamiąc przy tych wszystkie możliwe zakazy drogowe i
zaparkowałem niedaleko, znajdując jedyne wolne miejsce. Wybiegłem z samochodu,
nie dbając o to czy je dobrze zamknąłem i wbiegłem do klatki, gdzie od razu
skierowałem się na ostatnie piętro.
Kiedy
się tam znalazłem, ujrzałem małą drabinę, więc bez zastanowień, wszedłem po
niej i kiedy pchnąłem rdzenną blachę, poczułem ciepłe i świeże powietrze. Stanąłem
na równej powietrzni i kiedy zamknąłem za sobą ‘wejście’, rozejrzałem się
szukając Julii.
Nie
miałem z tym problemu, bo brunetka stała na jednym z murków, które znajdowały
się na końcu wieżowca, a które kończyły daną powierzchnie.
-
Julia! – krzyknąłem, a ona momentalnie odwróciła się w moją stronę lekko się
przy tym chwiejąc, co mnie jeszcze bardziej wystraszyło, ponieważ dziewczyna
jedną nogą zatoczyła koło nad pustką powierzchnią, a drugą płynnie odwróciła się
w moją stronę. Na jej ustach widniał szeroki uśmiech, a w jednej ręce trzymała
prawie już pustą butelkę po Jack’u Daniels’ie. – Proszę, zejdź stąd.
Porozmawiajmy – poprosiłem wyciągając w jej kierunku rękę.
Ona
pokręciła przecząco głową i wzięła kolejny łyk gorzkiego napoju, a ja niemal
poczułem jak strach przejmuje kontrolę nad moim ciałem.
-
Przepraszam – wyszeptałem przez łzy zbierające się w moim oczach. – Przepraszam
za wszystko co Ci zrobiłem, nie powinienem. Kocham Cię i proszę, wybacz mi i
zejdź stamtąd. – powiedziałem szczerze, ale ona tylko wpatrywała się we mnie z
głupim uśmiechem na twarzy i zaśmiała się cicho.
-
Głupku, wybaczyłam Ci – powiedziała i nachyliła się nade mną, palcem
wskazującym dotykając mojego nosa, po czym wróciła do poprzedniej pozycji.
Poczułem natychmiastową ulgę, która szybko ustała, kiedy tylko widziałem, że
dziewczyna wciąż jest na krawędzi. Dziewczyna, którą bezgranicznie kochałem,
była o krok przed śmiercią, a ja nie potrafiłem jej uratować.
-
W takim razie proszę. Zrób to dla mnie i zejdź..
-
Nie, Zayn.. – szybko mi przerwała kręcąc przede mną palcem wskazującym. Jej ton głosu się łamał, a ona sama co chwilę gubiła się we własnych słowach. –
Wszyscy mnie nienawidzą – wykrzyczała. – Moi rodzice, moi przyjaciele, chłopacy
pewnie też..
-
Ja Cię kocham – tym razem to ja jej przerwałem, a ona się głośno zaśmiała.
-
Nie, kochany. Wiem, że w głębi serca również mnie nienawidzisz. Spieprzyłam Ci
tak wiele lat Twojego cennego życia i teraz nie zasłużyłam na nic innego jak na
śmierć. Powinnam dołączyć do Jake’a – na wspomnienie o jej bracie, z jej
policzków zaczęły się toczył łzy. – Powinnam już umrzeć w tamtym wypadku. To
powinnam być ja, nie on – jej ton znowu się zwiększył, a po moich policzkach
poleciały łzy.
-
To moja wina, Julia. To ja Cię zraniłem. Byłem pod wpływem impulsu, sam nie
wiedziałem co robię i wiem, że ty też nie wiesz. Jesteś w takiej samej sytuacji
jak ja tamtego wieczoru. Nie działasz zgodnie z tym, co sądzisz. Mówisz rzeczy
jakie Ci tylko ślina przyniesie, a Twoje myśli..
-
Są jak najbardziej szczere, Zayn. Teraz mogę zdobyć wystarczająco siły, aby po
prostu z tym wszystkim skończyć. Z bólem, z ranieniem wszystkich dookoła.
-
Julia, obiecuję, że wszystko się zmieni. Obiecuję, że wszystko będzie dobrze,
że sam wszystko naprawię, tylko chodź do mnie.
-
Nie – powiedziała stanowczo, jednak słabym tonem. – Kocham Cię, Zayn. Kocham
Cię jak nikogo innego. Ty jedyny pozostałeś w moim sercu. Wszyscy inni się ode
mnie odwrócili, nawet moi rodzice, a ty jedyny tam zostałeś, bo nie mogłam tak
po prostu zapomnieć, ale nie umiem Ci znowu zaufać, dlatego nie chcę Cię
kolejny raz ranić – każde jej słowo było przepełnione bólem. Zbliżyła się do
mnie ponownie i lekko musnęła moje usta, a ja mogłem zatrzymać tą chwilę, aby
nikt, ani nic nie mogło nam tego przerwać. Znów poczułem to cudowne uczucie.
Znów poczułem tą bliskość, jej czułość, jej namiętność, ale zanim zdążyłem ją
złapać, ona się ode mnie odsunęła i wróciła do swojej pozycji. – Obiecaj mi
coś.
-
Julia.. – chciałem ją złapać, ale ona się cofnęła, stojąc na krawędzi.
-
Przeczytaj ten list – pokazała palcem na białą kopertę leżącą kilka metrów od
moich stóp, a ja na nią spojrzałem, tracąc ją z pola widzenia, a kiedy
podniosłem wzrok, jej już nie było.
-
Julia! – krzyknąłem i podbiegłem do krawędzi. Widziałem tylko dziewczynę, która
spadała na sam dół, a ja poczułam jak we mnie coś pęka, jak ja sam pękam. Jak
wszystkie uczucia znikają, jak pozostaje tylko pustka. Usiadłem pod zimnym
murem i podkurczyłem kolana pod brodę, chowając głowę.
Mogłem
ją powstrzymać, próbowałem. Mogłem ją złapać, nie pozwolić jej na to, a znowu
czułem wyrzuty sumienia, że tego nie zrobiłem. Poddałem się, a powinienem
walczyć. Przecież mówiłem sobie, że chociażby było tak źle, będę się starał o
nią po raz kolejny. Będę błagał, przepraszał i robił wszystko co w mojej mocy,
aby ona wróciła, a zamiast tego, ona odeszła.
Nie
czułem nic. Wszystko się skończyło. Kiedy nie było jej, nie było już nic. Wciąż
czułem jej czułe usta na swoich i kiedy je oblizałem, czułem jej malinowy
błyszczyk, który należał do jej ulubionych. Czułem jej dotyk, jej wzrok na
sobie, a temu wszystkiego towarzyszyła pustka i ogromny ból. Byłem w pułapce, z
której nie widziałem wyjścia. Ona odeszła i zabrała ze mną mnie. Zabrała ze
sobą tą miłość, która trzymała mnie przy życiu, a teraz.. teraz już nic nie
miało sensu. Jakby właśnie wszystko się skończyło, a czas zatrzymał się w
miejscu.
Wybuchnąłem
głośnym płaczem, jakby to miało mi pomóc, ale to sprawiło, że poczułem się
tylko gorzej. Myślałem o naszym pierwszym spotkaniu, o dniach spędzonych z nią
w Bradford, a potem o tej miłości, która narastała każdego dnia. O naszym
pierwszym pocałunku, naszych wspólnych wieczorach, jej cudownym, melodyjnym
śmiechu. Wszystko siedziało w mojej głowie, sprawiając, że wyrzuty sumienia
rosły. Straciłem ją na zawsze. Straciłem ją, straciłem wszystko.
/ MELANIE /
Znajdowałam się na lotnisku, gdzie
czekałam na najbliższy lot, kiedy usłyszałam dźwięk swojego telefonu. Nie
miałam ochoty go szukać w swojej torebce, ale dźwięk stawał się jeszcze bardzie
irytujący z każdą sekundą, więc szybko go wyciągnęłam z bocznej kieszeni i
nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-
Mela.. – usłyszałam zachrypnięty, łamiący się głos Zayn’a i od razu w mojej
głowie pojawiły się czarne scenariusze. Chłopak zwykle nie dzwonił do mnie,
kiedy miał jakiś problem, bo wolał zostać z tym całkiem sam i nie wiedziałam co
się mogło zmienić, ale cisza po drugiej stronie jeszcze bardziej mnie niepokoiła,
jednak słowa utkwiły mi w gardle. Nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. –
Ona odeszła. Na zawsze.
Łzy
zaczęły spływać z moich oczu, a ja nie umiałam z siebie nic wyksztusić. Nic
powiedzieć. Szok przejął kontrolę nad moim ciałem, a potem dołączyła do niego
złość, jak i ból. Nie mogłam w to uwierzyć, a może nie chciałam tego robić.
Miałam
do niej zadzwonić, poprosić o radę, poprosić o wybaczenie, że ostatnio byłam
taką egoistką, ale nie zdążyłam. Nie zdążyłam jej wszystkiego powiedzieć,
przeprosić. Wszystko we mnie pękło. Miałam ochotę wykrzyczeć na cały głos, jak
bardzo siebie nienawidzę, jak bardzo nienawidzę życia za to, że zabiera mi
najważniejsze osoby w moim życiu, ale zamiast tego wybuchłam jeszcze
głośniejszym płaczem.
Wszystko
miało być teraz lepiej. Miało się zacząć wszystko od nowa. Ja swoje nowe życie
w Londynie, ona swój nowy początek z Zayn’em, a zamiast tego wszystko stawało
się jeszcze gorsze, kiedy myśleliśmy, że gorzej już być nie może.
________________________________________________
pewnie nikt nie spodziewał się takiego zakończenia. przyznam, że Wasze
komentarze pod ostatnim rozdziałem wprowadziły mnie w małe zakłopotanie,
jednak już od dłuższego czasu planowałam takie zakończenie, więc zdania nie
zmieniłam i mam nadzieję, że się Wam spodoba <3
to już ostatni rozdział tego opowiadania, do zobaczenia przy epilogu! :)
co sądzicie o tym jak postąpiła Julia jak i Melanie?